Wiele lat musiało upłynąć, aby stosunkowo młode pokolenie mogło poczuć dumę z reprezentacji narodowej w piłce nożnej. Dotychczas znali to wysublimowane uczucie tylko z opowiadań rodziców, czy dziadków. Wreszcie możemy przestać z nostalgią wspominać bardzo odległą przeszłość, kiedy każda drużyna czuła do nas respekt. Dzisiaj możemy już nieśmiało porównywać, a może niedługo szukać podobieństw i zastanawiać się, czy drużyna Nawałki nie jest równie dobra jak ta Górskiego, czy Piechniczka.
Euforia trwa już od eliminacji, ale tak było akurat zawsze. Nieważne, czy to była drużyna Engela, Janasa, Beenhakkera, czy nawet ta Smudy, która eliminacjach grać nie musiała. Akurat ten ostatni przypadek pokazuje, to czego pragnęliśmy od wielu, wielu lat. Reprezentacja Franciszka Smuty była okrutnie słaba. Nie miała żadnego pomysłu na grę, a sam trener zachowywał się jak… każdy wie jak. Tutaj już zostało wiele powiedziane, więc wstaw w miejsce kropek taki przymiotnik, na jaki masz tylko ochotę. Pomimo tego, my zawsze, jako kibice, mieliśmy wielkie oczekiwania. Oszukiwaliśmy się przed turniejem, by na końcu po drugiej rundzie zrozumieć, że jednak nic z tego. Cuda w piłce się zdarzają, ale nie tak wielkie. Powiedźmy sobie wprost, kadrowicze Engela, czy Jasana nie jechali po puchar, ba oni nawet nie jechali powalczyć. Można wręcz powiedzieć, że piłkarze z tamtych drużyn zamiast na wakacje, lecieli na wspólny wypad w roli turysty, a nie piłkarza. Nie ma co się dziwić, dla tamtych zawodników, to była tylko fajna przygoda, wycieczka, którą otrzymali za dobre wyniki w pracy. Dzisiaj jest zgoła inaczej, dla Glika, Krychowiaka, Milika, Lewandowskiego, to dokładnie takim sam turniej jak dla Pique, Ibrahimovicia, Modricia, czy Cristiano Ronaldo. Po prostu duża impreza, część obowiązków, ale to tylko mecze. Często grane na dużo niższym poziomie niż te, które trzeba rozgrywać co trzy dni.
Wygrana z Irlandią po fantastycznym meczu i kompletnej dominacji została przyjęta jako powinność. Remis z Niemcami jako normalność. Dla tych chłopaków te wyniki są dobre, ale nie jest to żaden sukces. Oni mają zupełnie inne cele. Wyobrażacie sobie co by się działo w kraju i co Smuda opowiadałby, jeśli w pierwszym meczu ograłby Irlandię, a w drugim zremisowałby z mistrzami świata? Moja wyobraźnia stara się wejść na najwyższe obroty, ale to i tak nic nie daje. Po prostu nie jestem w stanie wyimaginować w głowie tego, co wygadywałby Franz.
Należy również pamiętać o tym, że dzisiaj zbieramy żniwo, ale jest to zasługa wieloletniej pracy, którą wykonał selekcjoner. Aby być uczciwym docenić trzeba również prezesa PZPNu, Zbigniewa Bońka, bo to właśnie on wybrał Nawałkę na przywódcę i stworzył mu wyśmienite warunki do pracy. Wielu było sceptyków, gdy Adam Nawałka zaczynał pracę z kadrą. Trudno się temu dziwić, każdy myślał, że przychodzi drugi Fornalik. Tacy piłkarze jak Lewandowski, czy Błaszczykowski i Piszczek nie będą czuć przecież respektu do jakiegoś tam trenera z Ekstraklasy. Takie głosy można było usłyszeć niemal wszędzie: w telewizji, radiu, pod kioskiem, pod piekarnią, w pracy, na uczelni, czy w późnych godzinach nocnych na ławce przy monopolowym. Dzisiaj już wiemy, że Boniek miał rację i wybrał nam trenera, z którego każdy może być dumny i to pod każdym aspektem. Doczekaliśmy się czasów, że to selekcjoner naszych najbliższych zachodnich sąsiadów, jest obrażany i wyszydzany, a u nas jest wręcz przeciwnie. Zobacz Gosia, ale elegancki i przystojny jest ten Nawałka. Natomiast gdy kamera wskazywała Loewa, to gdziekolwiek nie oglądaliście tego meczu i z kimkolwiek, to na pewno usłyszeliście coś w stylu: Wyjmij rodzyna z dupy, zjedz gila, podrap się po jajach… Bez porównania, ale Nawałka to też świetny trener pod względem warsztatu, a wygląd i prezencja, to tylko dodatek do całości. Zaryzykuję stwierdzenie, że Adama Nawałka to hybryda Simeone i Mourinho. Pod względem pracy i zaangażowania, to typowy Mou. Zadba o każdy detal, przeanalizuje wszystko co tylko można, przed meczem o rywalu będzie wiedział wszystko. Nawet to, kto jest kochanką napastnika przeciwników i czy wpłynie to w jakikolwiek sposób na jego grę. Natomiast jeżeli chodzi o styl, to mam czasami wrażenie, że piłkarze Atletico Madryt przyjechali na EURO w biało-czerwonych strojach. Nawet Robert Lewandowski jest ogromnie zaangażowany w defensywę. W Bayernie u Guardioli, który też przecież ceni sobie pracę w obronie, Robert nie wykonywał nawet połowy tego, co robi w reprezentacji.
Przed turniejem mówiłem, że jak szczęście dopisze (czyt. będzie dobra drabinka), to dojdziemy nawet do półfinałów. Dzisiaj zmieniam zdanie, jak szczęście dopisze, ale nie mam na myśli jedynie drabinki, trochę tego boiskowego fartu też by się przydało, to półfinał może być dla nas przedostatnim spotkaniem na tych mistrzostwach. Ktoś sobie zaraz pomyśli, że pompuję balonik i krzyknie, że mam zejść na ziemię, ale nie zamierzam tego robić, bo nie muszę. Cały czas stąpam po twardym gruncie i dzisiaj wypowiadając takie słowa jestem bardziej normalny niż ty, kiedy mówiłeś, że wyjdziemy z grupy w 2002, 2006, czy 2012 roku. Po prostu wiele się zmieniło, mamy solidną drużynę, a nawet ławka rezerwowych nie jest najgorsza. Nawałka wie, jak zarządzać składem i rozdysponować siłami poszczególnych zawodników, bo to już chyba jasne, że nie przyjechaliśmy tutaj rozegrać trzech spotkań. Poza tym, kluczowa jest jeszcze jedna rzecz, mamy zdrowie, nasi kadrowicze wytrzymują trudy całego meczu. Nie wygląda to jak za kadencji Engela, gdzie nikt już nie miał siły w 55 minucie, czy jak u Smudy, gdzie mecz dla naszych piłkarzy kończył się wraz z 60 minutą, a pozostałe 30 minut było walką o życie. Także powtórzę, to jeszcze raz, przy odrobinie szczęścia, mamy drużynę na półfinał.
We wtorek rozegramy mecz z Ukrainą i możliwe, że już przed pierwszym gwizdkiem będziemy pewni awansu do dalszej rundy. Oczywiście nie ma to żadnego znaczenia, bo my będziemy grali o pierwszą lokatę w grupie. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości, wielu już skazuje nas na drabinkę, dzięki której trafimy w ćwierćfinale na Hiszpanię. Co oczywiście jest głupie z kilku powodów, a najważniejszy jest taki, że, wbrew pozorom, jeszcze nie zostaliśmy mistrzami Europy. Drugi jest taki, że wychodząc z pierwszego miejsca w grupie, trafimy na nich dopiero w ewentualnym finale. Nie mówiąc już o tym, ile to rzeczy musiałoby się wydarzyć, by tak było. Resumując ten wątek… tak oczywiście, drabinka jest bardzo ważna, ale nie popadajmy w paranoję. Skupmy się na tym, co będzie we wtorek. Przecież zajęcie pierwszego miejsca w tej grupie będzie czymś normalnym, tak samo jak cztery punkty w pierwszych dwóch spotkaniach.
Na koniec jeszcze parę słów o atmosferze podczas tego Euro w naszym kraju. Czytając nasze raporty z Francji, mogliście dowiedzieć się, że Trójkolorowi mają te rozgrywki dokładnie w tym samym miejscu, gdzie Loew lubi wkładać publicznie paluchy. Organizacja jest na tyle fatalna, że zagraniczni dziennikarze tęsknią za Polską i Ukrainą. Strajkują niemal wszyscy, a przemieszczanie się pomiędzy miastami, gdzie rozgrywane są mecze jest bardzo utrudnione. Podejrzewam, że w wielu miastach naszego pięknego kraju, czuć bardziej atmosferę tej wielkiej imprezy niż w Paryżu. Każdego dnia pojawia się coraz więcej flag, czy to na samochodach, czy balkonach. Naprawdę jest tego sporo, gdzie człowiek nie pójdzie, to głównym tematem jest Euro 2016. Wielu z tych, którzy dzisiaj tak się cieszą sukcesami kadry, na co dzień nie interesuje się futbolem. Dajmy im jednak spokój, nie wyzywajmy, nie obrażajmy. Tego typu imprezy są dla Januszów. Niech się cieszą, mają prawo, to też ich święto. Euro minie, zacznie się Ekstraklasa, to o piłce będziesz mógł pogadać tylko z równie pojebanym kolegą, który podobnie jak ty ślini się przed meczem Górnik Zabrze – Termalica. Swoją drogą, obejrzałoby się już, co?
Zaobserwowałem jeszcze jedną ciekawą rzecz, nawet jeśli piłkarze ręczni, czy siatkarze zdobędą 5 razy pod rząd mistrzostwo świata, nie dorównają piłce nożnej. Dzisiaj, każdego dnia widać na ulicach, jak długo czekaliśmy i jaki jest głód sukcesu. Futbol w tym kraju jest zdecydowanie na pierwszym miejscu, więc daj się nim cieszyć każdemu. Ten tort jest dla Janusza, Andrzeja i Maksymiliana. Po prostu dla każdego!