FC Barcelona i hiszpańska prokuratora załatwiły sprawę Neymara, w stylu Harveya Spectera z popularnego serialu Suits. Klub i organ władzy porozumiały się poza sądem, dlatego historia która ciągnie się już od ponad dwóch lat wreszcie się zakończyła. Jedni twierdzą, że była to najgorsza decyzja w historii klubu, a drudzy mają zupełnie odmienne zdanie.
Od razu mówię, że jestem w grupie tych drugich, więc jeśli jesteś fanatykiem Laporty, to daj sobie spokój i nie czytaj tego tekstu, bo zdania i tak nie zmienisz. Jesteś omamiony politycznym gadaniem człowieka, który w polityce nic nie osiągnął. Gdy to zrozumiał, a właściwie został uświadomiony przez wyborców, to wymarzył sobie powrót w roli prezydenta Barcelony. Niestety, ale i tutaj po raz drugi dostał po nosie tym razem od innych wyborców tj. Socios.
Jakim zawodnikiem jest Neymar nikomu mówić nie trzeba. W tegorocznym plebiscycie na najlepszego zawodnika globu zajął 3 miejsce. Wiele wskazuje na to, że kwestią czasu jest aż sięgnie po złotą piłkę. Barcelona ściągnęła Brazylijczyka do siebie 3 lata temu. Opera mydlana pod tytułem gdzie zagra Ney, trwała drugie tyle. Chciał go mieć u siebie niemal każdy, walka o jego względy toczyła się do ostatniego dnia. Florentino Perez był wręcz zakochany w talencie Neymara i robił wszystko by trafił on do Realu Madryt. Płacił dużo, dużo więcej od Barcelony, ale ten wybrał zupełnie inny kierunek. Bez wątpienia zaważyły zupełnie inne względy niż finansowe.
Ówczesny dyrektor sportowy katalońskiego klubu, początkowo mówił, że transakcja kosztowała Barcelonę 57 milionów euro. Nie ujawniono przy tym jednak szczegółów, ale to akurat nie powinno nikogo dziwić. Taka praktyka przy tego typu transferach jest stosowana w każdym szanującym się klubie z europejskiej czołówki. Przeciętny kibic został poinformowany o tym, że Barcelona zapłaciła za Neymara 17 mln, a pozostałe 40 mln było premią za transfer. Później pojawiły się dodatkowe opłaty. Kwota ogólnie wzrosła do 86,2 mln euro i taką też podał Bartomeu do opinii publicznej. Następnie pojawiły się kolejne płatności dla sądów i kwota wzrosła do ponad 100 milionów euro. Czy jest to zbyt dużo? Nie wydaje mi się, jest wiele klubów które za Neymara zapłaciłby jeszcze raz tyle. Transfer ten był bardzo trudny do przeprowadzenia, bo każdy chciał mieć Brazylijczyka u siebie. Negocjacje były bardzo skomplikowane również dlatego, że karta Neymara nie należała tylko do Santosu. Pomimo tego Barcelona wygrała ten wyścig, a dzisiaj spija śmietankę, a cała reszta zazdrości. Główną rolę w negocjacjach odegrał Sandro Rosell, którego kontakty w Brazylii są nieocenione. To również dzięki niemu do Barcelony trafił Ronaldinho, ale pamięć ludzka jest krótka.
Spór zaczął się dopiero wtedy, gdy grupa DIS, do której należało 40% karty Neymara, zaczęła domagać się większej prowizji. Uważali oni bowiem, że przysługuje im procent od 57 milionów, a nie od 17 mln. Czyli nie około 7 mln, tylko dużo więcej. Następnie również Santos publicznie wyrażał swoje niezadowolenie, co doprowadziło do tego, że sprawą zajęła się prokuratura. Barcelona ujawniła wszystkie dokumenty odnośnie tej transakcji, co również jest precedensem.
Cała sprawa rozchodziła się więc o słynne 40 milionów. Dzisiaj już wiemy, że Barcelona osiągnęła porozumienie z prokuraturą i nie będzie potrzebna rozprawa sądowa. Uniewinnieni zostali Sandro Rosell i Mario Bartmeu. Początkowo prokuratura wnosiła o 7 lat więzienia dla Rosella i dwa i pół dla Bartomeu. Skazany natomiast został klub. FC Barcelona jako osoba prawa przyznała się do winy, a właściwie przyznała się, że nie dopatrzyła pewnych aspektów tej sprawy. Obecny prezydent Barcelony twierdzi, że winny był jeden z doradców, ale jego nazwisko nie zostanie ujawnione.
Czy ugoda na jaką poszła Barcelona jest dobra dla klubu? Oczywiście, że tak i to nawet bardzo. Gdyby do niej nie doszło, to klub musiałby zaoferować poręczenie w wysokości 90 milionów. W skutek czego zostałby przekroczony limit wydatków, co skutkowałoby zwołaniem nowych wyborów. Ktoś zaraz powie, że Bartomeu nie chciał do tego dopuścić, bo musiałby podać się dymisji. Raz już to zrobił, a teraz deklaruje, że w razie potrzeby zrobi to drugi raz. Więc tego typu argumenty zwolenniku Laporty, wsadź sobie głęboko tam gdzie, Loew wkłada palce, a później je wącha. Dodatkowo znacznie została obniżona kwota do zapłaty w ramach kary jakiej żądała prokuratura. Domagano się 63 milionów euro, a klub będzie musiał zapłacić w ramach represji około 5,5 miliona euro. Ponadto 13,5 mln euro jakie Barcelona wpłaciła parę miesięcy wcześniej do hiszpańskiego fiskusa w ramach uzupełnienia, nie zostanie zwrócone. Katalońscy dziennikarze uważają, że pozostałą sumę z 63 milionów zapłacić mieli Rosell i Bartomeu jeśli zostaliby skazani, ale nie zostało to nigdzie potwierdzone.
Dziennikarz Przeglądu Sportowego, Jakub Kręcidło opisał dzisiaj całą sytuację w sposób jasno wskazujący, że Rosell i Bartomeu są wszystkiemu winni i powinni pójść do pierdla na długie lata. W tekście Kręcidło na łamach Przeglądu Sportowego, nie padło ani jedno słowo na temat wspomnianych wyżej 90 milionów euro, które Barcelona musiałaby zapłacić w ramach poręczenia. Dodatkowo jak zapewnia dziennikarz PS, podobno lokalni dziennikarze udowodnili, że pozostałość z kwoty 63 mln, zostałaby wyegzekwowana od byłego i obecnego prezydenta. Nie podaje na to oczywiście żadnych dowodów. Faktem jest natomiast to, że Kręcidło od długiego czasu jest naczelnym hejterem zarządu Barcelony. Wszystko co dzieje się złego w FC Barcelonie, to wina zarządu. Czy nie przypomina wam to czegoś?
Podsumowując Barcelona zapłaciła za Neymara 17 milionów euro, ponieważ pozostałe 40 milionów zostało uznane za część premii dla Brazylijczyka. Podobnie zrozumianane zostały pozostałe transakcje, czyli prawo pierwokupu 3 zawodników Santosu, co akurat zostało potwierdzone od razu przy ogłoszeniu transferu. Analogicznie potraktowano też dwa mecze towarzyskie pomiędzy Barcą a Santosem, a także umowę z firmą scoutingową, która należy do ojca Neymara.
W sądzie pozostaje druga rozprawa, którą wytoczyła firma DIS. Jednak ugoda, która była negocjowana od pół roku będzie kartą przetargową. Bez wątpienia zapis, który mówi o tym, że 40 milionów euro było wynagrodzeniem ułatwi wygranie tej sprawy.
Cała sprawa zakończyła się więc tym, że Barcelona jako klub zostanie skazana i zapłaci karę, która wydaje się naprawdę bardzo niska. Co najważniejsze Neymar wreszcie będzie mógł skupić się tylko na grze. Wiele mówiło się o tym, że ze względu na problemy podatkowe może on zmienić klub. Bardzo prawdopodobne jest to, że rozwiązanie tej sprawy było kluczowe odnośnie pozostania Neya na Camp Nou. Wcale bym się nie zdziwił, jeżeli Neymar senior wymagałby tego od klubu.
Wielu oskarża Bartomeu, że zgonił winę na klub, a sam oczyścił się z postawionych mu zarzutów. Czy wiedział o tym, że są jakieś nieprawidłowości przy tym transferze tj. omijanie prawa podatkowego, żeby zapłacić mniej? Tak, oczywiście, że miał tego świadomość. Pomimo tego podpisywał dokumenty swoim nazwiskiem by zyskał na tym klub. Czy kurwa to tak trudno pojąć, że on osobiście nie miał na tym żadnego zysku? Zaoszczędzić miała FC Barcelona, a nie jej prezydenci. Oni za te pieniądze nie kupili sobie nowego samochodu. Bartomeu i Rosell znali ryzyko, ale nie bali się go podjąć by zyskał klub. Działali dla dobra FC Barcelony. dlatego odpowiada klub , a nie osoba prywatna! Każdy kto prowadzi firmę ma świadomość tego, że omija prawo podatkowe, ale robi to by płacić mniej. Nie zgrywajcie świętoszków, przecież to normalna sprawa. Kręcidło, który rzuca jeszcze frazesami Laporty o tym, że Rosell i Bartomeu to przestępcy, powinien sprawdzić nieprawidłowości przy transferach Henrique i Keirrisona, których dokonał Laporta. Jako znawca prawa podatkowego powinna być to dla niego bułka z masłem. Przy okazji może jeszcze sprawdzić, czy wielki Joan prawidłowo wydawał po 100 tysięcy euro na kolacje służbowe, albo setki milionów, które roztrwonił na agencję detektywistyczną. Rzeczywiście redaktor Przeglądu Sportowego znalazł sobie idealną osobę jako wzór do cytowania w sprawie naruszenia prawa podatkowego.