Miał cieszyć się, jeśli będzie spacerował z synem po podwórku. Groziła mu amputacja. Spędził lata na walce z potwornymi przeszkodami od losu. Tymczasem Santi Cazorla nie tylko wrócił do zdrowia, ale także do piłki na topowym poziomie. Villarreal miał być dla niego jedynie chwilową pomocną dłonią, okazał się klubem na stałe.
Hiszpan, choć już 35-letni, jest jednym z lepszych graczy ekipy „Żółtej Łodzi Podwodnej”. Mimo że nie jest tym samym zawodnikiem co kilka lat temu, ogromne umiejętności pozwalają mu na robienie różnicy. Nie dość dodać, że Santi w obecnym sezonie ma na swoim koncie już dziewięć bramek i pięć asyst.
Cazorla to wciąż także jeden z najlepszych transferów Arsenalu ostatnich lat. Kiedy ci zobaczyli go na treningu po raz pierwszy, powiedzieli: „Z nim wygramy Premier League”. Choć kupiony latem 2012 roku Hiszpan spędził w Londynie sześć lat, jego regularna gra skończyła się pod koniec 2015 roku. Potem nadeszło całe pasmo nieszczęść, jednak pomocnik i tak miło wspomina pobyt w Anglii. Co więcej, powiedział coś bardzo ciekawego…
– Nie wiem czy to możliwe, ale chciałbym jeszcze kiedyś zagrać jeden mecz dla Arsenalu, zanim odejdę na emeryturę. Bardzo żałowałem, że nie było mi dane pożegnać się w odpowiedni sposób. Arsenal był największym klubem, dla jakiego grałem. Jestem dumny, że byłem jego zawodnikiem – powiedział Hiszpan.
Patrząc na obecny środek pola „The Gunners”, nie jest wykluczone, że nawet 35-letni Cazorla dałby tam powiew świeżości. Ewentualny pożegnalny mecz także mógłby okazać się początkiem czegoś większego, podobnie jak w przypadku Villarreal, w którym miał po prostu „trochę potrenować”. Cóż, umowa Hiszpana wygasa latem tego roku, ale chyba nie możemy spodziewać się aż tak romantycznej historii…