Luis Suarez po kilku latach od odejścia z Liverpoolu, wróci na stare śmieci, aby przypieczętować awans „Dumy Katalonii” do finału Champions League. Urugwajczyk po świetnym meczu na Camp Nou, tym razem ma zamiar siać postrach wśród defensorów „The Reds” na Anfield.
Na 32-latka spadła fala krytyki po tym jak zachowywał się w pierwszym starciu w Hiszpanii. Wisienką na torcie była oczywiście pierwsza bramka jego autorstwa dla Barcelony, którą napastnik celebrował w normalny sposób. Na stadionie Liverpoolu jednak takiego zachowania raczej już nie zobaczymy.
– Celebracja bramki w zeszłym tygodniu? Ludzie, którzy znają futbol, doskonale wiedzą ile ten gol znaczył. Mam wiele szacunku dla fanów Liverpoolu. Zwyczajnie trafiłem gola i świętowałem go ze swoimi kibicami. Przepraszam, jeśli kogokolwiek uraziłem. Jestem bardzo wdzięczny „The Reds” za wszystko, ale to coś normalnego, że trafiam bramki przeciwko byłym zespołom. Na Anfield, jeśli uda mi się ponownie pokonać bramkarza rywali, nie będę celebrował tej bramki, podobnie jak miało to miejsce w Holandii, kiedy broniłem barw Ajaksu w starciu z Groningen. Myślę, że kibice pamiętają o pracy, którą tu wykonałem.
Czy Urugwajczyk po pierwszym spotkaniu na Camp Nou spodziewa się negatywnego przywitania na Anfield?
– Myślę, że będzie więcej oklasków aniżeli gwizdów. Obecność w tym klubie pomogła mi na wiele sposobów. Kiedy trafiłem do Anglii z Ajaksu, znacznie się rozwinąłem. Jestem bardzo dumny także z otrzymanej opaski kapitana w meczu z Tottenhamem na White Hart Lane w 2013 roku. To jest coś, czego nie zapomnę. Fakt, że mogę występować na najwyższym poziomie wynikał z tego, co zrobiłem w Liverpoolu.
Suarez opuścił Anglię w 2014 roku za 75 milionów funtów. Biorąc pod uwagę trofea, opuszczenie „The Reds” wyszło mu na dobre. Przez pięć sezonów napastnik między innymi czterokrotnie zdobył mistrzostwo Hiszpanii, Copa del Rey oraz w 2015 roku dołożył do tego zwycięstwo w Champions League.
Odbierz darmowy zakład 20 zł