Chapecoense zmuszone rozegrać mecz. Skandaliczna decyzja federacji

W obliczu tragedii piłkarski świat pokazał godne podziwu zjednoczenie. Przelewy na konto brazylijskiej drużyny, deklaracja o darmowym wypożyczaniu własnych piłkarzy do zespołu pogrążonego w tragedii, postulat o przyznaniu Chapecoense pucharu za zwycięstwo w Copa Sudamericana czy podświetlanie znanych obiektów na zielono… To wszystko mogło napawać dumą i satysfakcją, że w dzisiejszych czasach stać nas na ludzkie gesty i dobro. Teraz wszystko usiłuje zepsuć brazylijska federacja.

Ostatnia kolejka ligi, w obliczu nieszczęścia, została przesunięta z 6 na 11 grudnia. Ani Chapecoense, ani jego rywal – Atletico Mineiro – nie chcą tego meczu rozegrać. Odmienne podejście prezentuje prezes brazylijskiej federacji piłkarskiej – Marco Polo Del Nero. Dwa dni potrzebował świat, by powrócić do konsumpcyjnego stylu życia, w którym główną wartością są pieniądze, a ludzka tragedia jest jedną z najlepszych okazji do ich zarobienia.

Na pokładzie samolotu, który rozbił się w Antioquii, znajdował się prezes klubu. Jego obowiązki pełni tymczasowo Ivan Tozzo. To on musiał odbyć żenującą rozmowę z szefem tamtejszej federacji:

Polo Del Nero: Ten mecz musi się odbyć. To musi być wielkie święto.

Ivan Tozzo: Ale my nie mamy nawet jedenastu piłkarzy.

Polo Del Nero: Macie. Macie drużyny młodzieżowe, macie kilku piłkarzy, którzy nie polecieli do Medellin. Nieważne, kto zagra. Trzeba zrobić z tego meczu święto. Chapeco i Chapecoense na to zasłużyły.

4cbf

Show must go on! Cały świat poznał Chapecoense, więc oglądalność ewentualnego spotkania pewnie byłaby rekordowa. Przecież lubimy takie ekstremalne przeżycia. Usiądziemy w fotelu i poczekamy, aż ktoś zapłacze, jak zareaguje stadion. Może syn zmarłego trenera strzeli bramkę i wzniesie dłonie ku niebu? Ależ byłaby sensacja! To byłoby święto, o które chodzi Del Nero. W opinii prezesa brazylijskiej federacji mecz miałby być hołdem złożonym ofiarom katastrofy. Na boisku mieliby się znaleźć juniorzy, dla których ci piłkarze często byli punktami odniesienia, a zmarli działacze sprowadzali ich do tego klubu. Skład uzupełniliby koledzy z szatni, którzy przed dwoma dniami stracili przyjaciół, a sami nieobecnością na pokładzie oszukali przeznaczenie. Jakiej natury miałby być to święto? Może święto zmarłych? Pomysł absurdalny i niesmaczny. W przypadkach takich jak te należy zachować szczególną ostrożność, a narzucanie czegokolwiek należy uznać za umysłowe ograniczenie. Chęć zysku przedkłada się nad wszystko inne.

Co istotne, mecz, na który nalega federacja, nie zmieni kompletnie nic. Typowe spotkanie o pietruszkę. Atletico bez względu na wynik skończy sezon na czwartym miejscu, a Chapecoense w przyszłym sezonie zagra w Copa Sudamericana. Klub z Belo Horizonte wystosował nawet specjalne pismo, w którym prosi o nierozgrywanie tego meczu, a całość argumentuje względami humanitarnymi. Skoro wniosek spotkał się z odmową, Atletico zamierza pokazać CBF gest Kozakiewicza i odda spotkanie walkowerem.

Z uznaniem czytaliśmy informację o zjednoczeniu brazylijskich drużyn i postulacie o trzyletni okres ochronny dla Chapecoense. Brakowało tylko zgody ze strony władz. Wydawałoby się, że to tylko formalność, ale po ostatnich doniesieniach pewności nie ma żadnej. Absurdalny jest mentorski ton federacji, która wskazuje, co w takiej sytuacji należy zrobić. CBF to instytucja, której ostatnich dwóch prezesów zostało zatrzymanych za korupcję, a Marco Polo Del Nero, by nie podzielić ich losu, woli nie wychylać nosa poza Brazylię. Do Medellin, na mecz finałowy, również się nie wybierał w obawie przed FBI. Średni autorytet…