Statystyki to coś, co piłkarskie tygryski lubią najbardziej. Podczas gdy jedni nawet nie chcą o nich słyszeć, bo „każdy mecz to inna historia”, drudzy spędzają godziny na przeszukiwaniu wyników meczów z przeszłości, statystyk z danym rywalem, średnią bramek w danych warunkach atmosferycznych i porze dnia – istne szaleństwo. Dziś mamy szaleństwo świąteczne i łączy się z nim również jedna statystyka związana z Chelsea, działająca w 100% przypadków.
Zastanawiacie się, o co chodzi? Otóż w tym szczególnym okresie, w którym ludzie spotykają się w rodzinnym gronie, spędzają z sobą kilka dni bez złości, kłótni i zbędnych udręk, piłkarze Premier League wybiegają na ligowe boiska. Nie inaczej będzie teraz, kiedy to w drugi dzień Bożego Narodzenia większość ekip stoczy ostatni w 2016 roku bój.
Niezależnie od wyniku meczu z Bournemouth, gracze Chelsea już mogą chłodzić noworoczne szampany i cieszyć się z genialnego prognostyka. Wraz z pojawieniem się Romana Abramowicza na Stamford Bridge londyńska ekipa zaczęła liczyć się w walce o trofea. Przychodziły gwiazdy, gra podobała się coraz bardziej, a Chelsea wdarła się do ligowej czołówki. Jak mówi przysłowie, nieważne jak się zaczyna, ważne jak się kończy. Jest to święta prawda, jednak dla „The Blues” zakończenie roku kalendarzowego jest niemal równie ważne co zakończenie sezonu.
Dlaczego? Chelsea w erze Abramowicza po Boxing Day liderem była tylko czterokrotnie. Był to schyłek lat 2004, 2005, 2009 i 2014. Dalej nic Wam się nie rzuca w oczy? To właśnie w tych sezonach „The Blues” kończyli sezon z mistrzostwem na koncie.
Można podchodzić do tego z dystansem i mówić, że jeszcze absolutnie wszystko może się zmienić, włącznie z formą podopiecznych Conte oraz reszty stawki ich goniącej. Jeśli jednak ktoś jest przesądny, wierzy w takie rzeczy, a najświeższy horoskop przepowiedział pełny portfel w 2017 roku, może udać się do bukmachera i postawić pokaźną sumkę na triumf Chelsea w ligowych rozgrywkach. Jeśli statystyki faktycznie nie kłamią – zysk gwarantowany.