Chwile grozy Andy’ego Carrolla. Mierzono do niego z broni!

carroll

Każdy sławny i zarazem bogaty człowiek musi liczyć się z tym, że pewnego dnia ktoś zechce wykorzystać ów fakt i pozbawić go części majątku. Już nawet nie o swój dobytek, lecz życie drżał wczoraj przez kilkadziesiąt minut napastnik West Hamu United, Andy Carroll, który wracając z treningu, został zaatakowany przez dwóch motocyklowych bandytów.

Mimo iż Anglik posiada imponujące warunki fizyczne, sam nie mógłby wiele zdziałać w bezpośrednim starciu z mającymi przewagę liczebną napastnikami. Tym bardziej że byli oni uzbrojeni w broń palną. Cała sytuacja miała miejsce na jednej z londyńskich ulic, a wszystko zaczęło się w momencie, kiedy obok samochodu prowadzonego przez Carrolla znaleźli się dwaj mężczyźni żądający od niego oddania im drogocennego zegarka.

Atakujący „Młotów” zachował jednak zimną krew i zamiast spełnić żądania motocyklistów, przyspieszył, próbując ich zgubić. Były piłkarz Liverpoolu przez ok. 20 minut krążył po ulicach stolicy Anglii, po czym zawrócił do ośrodka treningowego swojego zespołu, płosząc tym samym ścigających go kierowców jednośladów. O dramatycznym przeżyciu Andy’ego opowiedział jego trener, Slaven Bilić. Chorwacki menedżer zakomunikował brytyjskim mediom, że na całe szczęście snajperowi West Hamu nic się nie stało, choć wciąż przeżywa środowe wydarzenie i jest w dość kiepskim stanie psychicznym. Trener dodał też, że podziwia swojego gracza, który zaimponował mu odwagą i przytomnością umysłu.

Incydent z udziałem Carrolla zszokował całą Anglię, gdyż do tej pory raczej sporadycznie dochodziło do tak śmiałych prób okradzenia znanych osób. Widok dwóch bandytów ścigających w biały dzień dziewięciokrotnego reprezentanta „Synów Albionu” nie mógł przejść na Wyspach bez echa i już można usłyszeć głosy mówiące o tym, że na graczy klubów Premier League padł blady strach. Nic zresztą dziwnego. Dotychczas wydawało się, że jeśli sportowcy bywają celem przestępców, to głównie w krajach Ameryki Południowej, gdzie dość często członkowie rodzin znanych piłkarzy (i nie tylko) bywają porywani dla okupu. Tak było m.in. z krewnymi Carlosa Teveza czy Robinho.

Wszystko wskazuje jednak na to, że od pewnego czasu zagrożeni muszą czuć się także futboliści ze Starego Kontynentu. Warto wspomnieć, że pod koniec września bieżącego roku nieprzyjemne chwile przeżywał inny Brytyjczyk, słynny Gareth Bale. Goszczący wczoraj w Warszawie przy okazji meczu jego Realu Madryt z Legią Warszawa (3:3) piłkarz musiał jakiś czas temu korzystać z opieki kilku ochroniarzy, ponieważ członkowie mafii narkotykowej grozili mu śmiercią. Mieli oni zostać okradzeni przez kuzynkę narzeczonej Walijczyka, dlatego też chcieli się na nim zemścić. Na szczęście nic takiego (przynajmniej na razie) nie miało miejsca.

Komentarze

komentarzy