Fot. Essevee.be
Wielu ekspertów twierdzi, że liga belgijska jest słaba, a przy tym niezwykle przewidywalna. Zostali oni najprawdopdobniej w erze dominacji dwójki Anderlecht & Standard Liege, jednak te czasy już dawno przeminęły. Jupiler Pro League ma się całkiem dobrze, każdego roku na arenie europejskiej jest reprezentowana liczniej niż choćby nasza ekstraklasa, a do tego ciągle zaskakuje. Na przykład liderem tabeli.
Na wstępie idę o zakład, że ponad połowa z Was była przekonana, że liderem belgijskiej ekstraklasy jest Anderlecht, w którym jak na zawołanie strzela Łukasz Teodorczyk. Widząc liczbę powiadomień o wyczynach polskiego napadziora, nawet Was rozumiem, zostaliście zarzuceni informacjami o ekipie „Teo” do tego stopnia, że nie myśleliście o innych drużynach.
Co prawda „Fiołki” są wysoko, bo na drugim miejscu, ale do lidera tracą aż pięć punktów po 14 kolejkach! Kto przewodzi stawce Jupiler Pro League? Zulte Waregem.
Ekipa z niespełna 40-tysięcznego miasteczka położonego we Flandrii Zachodniej zachwyca od początku sezonu. Podopieczni 59-letniego Francky’ego Dury’ego zanotowali dziewięć zwycięstw (najwięcej w lidze), trzy remisy oraz tylko dwie porażki (obok Charleroi najmniej), co dało im 30 punktów i pewne prowadzenie w tabeli. Kim tak właściwie jest rewelacja Jupiler Pro League?
Choć klub powstał w 1950 (jako Zulte Sportief), nie można o nim powiedzieć, że ma bogate tradycje, lecz raczej ciekawą przeszłość. Po latach tułaczki po niższych ligach, w 1976 doszło do fuzji z S.K. Zulte, ale pod względem sportowym na niewiele się to zdało. Ćwierć wieku później znów postanowiono ulepszyć klub, łącząc go z innym i padło na K.S.V. Waregem (Zulte to miejscowość pod Waregem), które już kiedyś w najwyższej dywizji grało. Tak powstało S.V. Zulte Waregem, o jakim możemy aktualnie pisać. Czy taki twór ma jakieś sukcesy? Największe to wicemistrzostwo Belgii 2012/2013, które umożliwiło start w kwalifikacjach do LM, a w późniejszym czasie występ w fazie grupowej Ligi Europy oraz Puchar Belgii 2005/2006. Dzięki temu „Essevee” zagrali w Pucharze UEFA, gdzie odpadli dopiero w 1/16 finału w potyczce z Newcastle. Latem 2014, w ramach kwalifiacji do LE, Belgowie mierzyli się też z bydgoskim Zawiszą i bez problemu, dwukrotnie, zostawili go w pokonanym polu. Na kilka tygodni przed tym spotkaniem w drużynie grającej na co dzień w bordowych strojach ogrywał się Thorgan Hazard, który w 2012 roku został wypożyczony z Chelsea i w ojczyźnie spędził dwa sezony, po czym odszedł do Borussii Moenchengladbach.
Tyle o historii. Czas na obecne losy, aktualnie prowadzącego przecież, zespołu z Regenboogstadion (w wolnym tłumaczeniu Tęczowy Stadion). W trwającym sezonie piłkarze Dury’ego prezentują się znakomicie. Są drugą drużyną w lidze z największą liczbą strzelonych goli, ex aequo z Brugge mają także najlepszą defensywę. Jeśli te statystyki do Was nie trafiają, spójrzcie tylko na czas ich liderowania. Na szczycie tabeli są łącznie przez 11 kolejek, tylko trzykrotnie znajdując się niżej – dokładnie to na 2. miejscu. Ekipa z Waregem jest w niesamowitym gazie, a nie ma przecież wielkich gwiazd.
Najbardziej znanym zawodnikiem w obecnej kadrze jest doświadczony 33-letni kapitan, Mbaye Leye. Trzykrotny reprezentant Senegalu praktycznie całą karierę spędził w Belgii, w 2007 roku z Amiens przechodząc do Zulte właśnie. Nieprzeciętną postawą zapracował sobie na transfer najpierw do Gent, a potem do Standardu Liege. W 2012 roku wrócił do Waregem, aby po dwóch latach zasilić Lokeren. Od lipca 2015 znów w „Essevee”. Jak widać, Leye najlepiej czuje się na 12,5-tysięcznym Regenboogstadion, a kapitańską opaskę otrzymał nie tylko z racji pokaźnego stażu w ekipie Zulte. Na Senegalczyku opiera się ofensywa lidera belgijskiej ekstraklasy, dotychczas trafił on pięć razy w 15 spotkaniach. Może nie jest to wynik oszałamiający, ale trener darzy Leye ogromnym zaufaniem. Z prawie 1300 rozegranymi minutami jest jednym z najwięcej grających piłkarzy. 33-latek to dla kibiców symbol obecnego Zulte i sam miłość do klubu otwarcie wyznaje.
Fot. Jasper Jacobs
Bardzo ważnym ogniwem w talii trenera Dury’ego jest także niedawno sprowadzony Duńczyk, Lukas Lerager. Środkowy pomocnik bierze na siebie ciężar kreowania gry i wychodzi mu to całkiem nieźle. Miał udział w znacznej liczbie zdobytych przez lidera bramek, choć na jego koncie widnieją tylko dwie asysty. 23-latek sam też lubi coś strzelić i dotychczas ta sztuka udała się mu czterokrotnie. Za grę obronną odpowiada głównie przedsezonowy nabytek, Timothy Derijck, wcześniej reprezentujący barwy ADO Den Haag. Jeszcze ciekawsze jest to, że 29-letni Belg również strzelił cztery gole, co jak na obrońcę jest wynikiem wyśmienitym.
O kim jeszcze należałoby wspomnieć? Bezsprzecznie o Luce Marrone, wypożyczonym z Juventusu defensywnym pomocniku, który we Włoszech nie mógł liczyć na częste występy. W Belgii też kolorowo nie jest, choć cztery z sześciu rozegranych spotkań Marrone kończył jako środkowy obrońca. Z Lille wypożyczono Soualiho Meite i mimo że dostaje dużo minut, jest to zawodnik grający bez błysku, po prostu solidny. Ile jest wart najdroższy zawodnik w kadrze? Pięć milionów euro i mowa o Obbim Oulare, który na stałe związany jest z Watford, a w Waregem przebywa jedynie na wypożyczeniu. Łagodnie mówiąc, były napastnik Brugge nie przekonuje, bo póki co na murawie przebywał jedynie 24 minuty.
Jak już wcześniej wspomniałem, opiekunem drużyny wycenianej łącznie na 25 mln euro (dla porównania skład Legii Warszawa wart jest 30,5) jest 59-letni Belg Francky Dury. Pracuje z tym klubem już ponad pięć lat i już na jego przykładzie widać największą różnicę między piłką w Polsce a Belgii. Po zajmowaniu lokat w środku tabeli czy gorszej passie u nas wylatuje się z marszu, przez co nie można zachować ciągłości pracy. W Belgii pozwalają trenerowi zbudować zespół po swojemu, dając przy tym czas na dopracowanie swojej wizji. Cierpliwośc popłaca, bo Zulte co jakiś czas bije się w europejskich pucharach, a aktualnie przecież przewodzi ligowej stawce. Trzeba też powiedzieć, że ekipa z Waregem do krezusów belgijskiego futbolu nie należy, siłowo plasuje się raczej w środku pierwszoligowego towarzystwa.
Fot. Virginie Lefour
Już w najbliższej kolejce (niedziela, godz. 14:30) dojdzie do spotkania na szczycie Jupiler Pro League. I nie będzie to mecz Standardu Liege z Anderlechtem, jak chcieliby ogłaszać niektórzy, ale starcie lidera z Waregem z wiceliderem tabeli z podbrukselskiego Anderlechtu. Wciąż aktualnej rewelacji pierwszej części sezonu będzie trudno o trzy punkty, ale nawet gdyby przegrała, pierwszego miejsca nie straci. Wciąż będzie więc sensacją, udowadniającą wszystkim dookoła, że w piłce nie pieniądze są najważniejsze.