Co się tam dzieje? Kolejny brutalny atak na piłkarza w Marsylii

tojwo

Tym razem chwilę grozy na ulicach Marsylii przeżył Florian Thauvin. Francuski skrzydłowy może mówić jednak o wielkim szczęściu, ponieważ nic mu się nie stało, a dodatkowo nie stracił zegarka wartego około 100 tysięcy złotych.

Cała sytuacja miała miejsce w przerwie reprezentacyjnej, dokładnie w poniedziałek. Piłkarz w godzinach wieczornych poruszał się swoim samochodem po jednej z ulic Marsylii. W pewnym momencie zmuszony był do wyjścia ze swojego auta, ponieważ uderzył w niego skuter. Wtedy wydawało mu się jeszcze, że to zwykła sztuczka. Niestety była to jednak zaplanowana zasadzka.

Gdy piłkarz wyszedł ze swojego samochodu, natychmiast został zaatakowany przez dwóch napastników. Jeden z nich przytrzymywał go i dusił, a drugi próbował zdjąć zegarek warty około 100 tysięcy złotych. Na szczęście w niewiadomych okolicznościach Francuzowi udało się wyrwać sprawcom, po czym wsiadł do samochodu i zaczął uciekać. Napastnicy jednak nie odpuszczali i ruszyli za nim w pościg. Zawodnik zdołał im uciec i skrył się w jednym z pobliskich domów.

Niestety to nie pierwsza tego typu sytuacja na ulicach Marsylii. Parę lat temu z klubu odejść musiał Vitorino Hilton, który po różnego typu ekscesach z gangsterami darował sobie dalsze granie w Marsylii. Swego czasu we własnym domu nieproszonych gości miał również Andre-Pierre Gignac. Z tego co nam wiadomo, nie wpadli oni na przyjacielską kawkę. Poza tym nieprzyjemne sytuacje z bandziorami mieli również: Brandao, Lemina czy Lucho.

Długo zastanawialiśmy się i szukaliśmy miasta, które choć trochę dorównałoby Marsylii w tej niechlubnej statystyce. Ale nie znaleźliśmy żadnego podobnego. Trzeba otwarcie powiedzieć, że Marsylia to już patologia. Zdecydowanie odradzamy wybieranie tego miejsca do gry w piłkę, bo klub może i całkiem solidny, ale miasto pozostawia wiele do życzenia.

Bez wątpienia w ostatnim czasie dochodzi do coraz większej liczby napaści z bronią w ręku na bogatych piłkarzy. Wcześniej ten problem w zasadzie dotyczył głównie Ameryki Południowej, gdzie porywano członków rodziny bogatych piłkarzy, ale jak widać dotarło to również do Europy. Przypomnijmy, że w ostatnim czasie zaatakowany został również Andy Carroll. Swoje chwile grozy przeszli również Bonucci, Bale czy Insignie.

Jakiś czas temu Arek Milik wspominał, że po Neapolu najlepiej poruszać się bez zegarka. Od pewnego czasu piłkarze są przestrzegani w klubie, że istnieje duże ryzyko napaści rabunkowej. Zwłaszcza w miastach, gdzie przestępczość tego typu jest na porządku dziennym. Zdarzają się jednak piłkarze, którzy zupełnie ignorują tego typu ostrzeżenia i obnoszą się ze swoim bogactwem. Coraz częściej kończy się to napadami, ucieczkami, walką z bandytami. Jak do tej pory na szczęście nikt nie ucierpiał. Oby za jakiś czas nie doszło do tragedii, bo niemal co tydzień dowiadujemy się o kolejnym ataku rabunkowym na piłkarza.

Komentarze

komentarzy