Wszystkie wielosylabowe epitety wykorzystane, żadne elokwentne metafory nie brzmią już widowiskowo, a przychodzi przecież opisać głównego faworyta tegorocznego turnieju, z naznaczonym genialnością Leo Messim w roli głównej. Pozwólcie więc, że trzydziestosiedmio wersowy zestaw komplementów w stronę barcelońskiej dziesiątki pominiemy, bowiem „Albicelestes”, to nie „one-man team”, ale prawdziwy gwiazdozbiór pragnący przejąć tytuł najlepszej drużyny kontynentu.
42-milionowy kraj kojarzony jest z niechęcią do Anglików, niemiecko brzmiącym nazwiskiem Pani Prezydent i legendą o górach pełnych srebra (Argentum – z łac. srebro), słynie jednak przede wszystkim z szaleńczej miłości do piłki kopanej. To właśnie stamtąd wywodzi się przecież boska ręka Maradony, pokwitowanie za utracone Falklandy.
Argentyńczycy wygrali inauguracyjną edycję Copa America. Pierwszy tryumf to zwycięstwo na własnym terenie w 1910 roku, jednak piłkarska federacja Ameryki Południowej CONMEBOL nie uznaje tej imprezy za oficjalną. „Albicelestes” mieli więc coś do udowodnienia w pierwszej „oficjalce”, która odbyła się sześć lat później, również w ich kraju. Ulegli jednak Urugwajczykom i to „Urusów” uznaje się za pierwszych, piłkarskich królewiczów kontynentu.
Od tego czasu Argentyńczycy wygrali Copa America aż 14 razy, co daje im drugie miejsce w tabeli wszechczasów. Tutaj znów pojawia się zgrzyt urugwajski. Ekipa prowadzona przez Forlana i Suareza w 2011 roku zdobyła 15. tytuł i jak na ironię, finałowe zwycięstwo z Paragwajem odniosła w Buenos Aires.
Messi i spółka pragną więc wyrównać rachunki, ale i przerwać złą passę – ostatni raz, po finale CA, Argentyna cieszyła się w 1993 roku na turnieju w Ekwadorze. 22 lata, to zdecydowanie za długo jak na potencjał zespołu stworzonego z nazwisk, które mogłyby służyć za kolekcję gimnazjalisty z piątego sezonu trybu kariery.
Argentyńczycy rozbijali się ostatnio po Igrzyskach Olimpijskich. Zarówno w 2004 roku z Aten jak i w 2008 z Pekinu wracali ze złotymi medalami. Byli także o krok od Mistrzostwa Świata w ubiegłym roku. Dwukrotni czempioni globu musieli wtedy uznać wyższość Niemców – była to ich trzecia finałowa porażka na mundialu w historii. Jednak na własnym kontynencie nie idzie im ostatnio tak dobrze.
Na tegoroczny turniej, fani podopiecznych Gerardo Martino ostrzą sobie jednak zęby. Mistrzowska forma Messiego, świetna postawa Javiera Mascherano i akcenty prosto z Premier League mówią same za siebie.
Angel Di Maria błyszczał rok temu w Brazylii, jednak jego sezon z Manchesteru United przyniósł więcej rozczarowań niż wzniosłych opinii. Z innym nastawieniem na chilijskie boiska wyjdzie Sergio Aguero, król strzelców angielskiej ekstraklasy. On – wręcz przeciwnie do kadrowego kolegi z innej części Manchesteru – Mistrzostwa Świata w Brazylii spędził na walce z kontuzją, ale już ligowy sezon miał iście królewski. Obaj zdobyli pięć bramek w ostatnim towarzyskim meczu z Boliwią, rywalem może nie z najwyższej półki, ale i skład Argentyny nie był przecież kompletny.
W pomocy prawdopodobnie niezwykle ważni będą gracze PSG – Lavezzi i Pastore, a o sile środka pola będą decydować Ever Banega z Sevilli i gracz rzymskiego Lazio – Lucas Biglia lub zapomniany już nieco Fernando Gago. Trzon defensywy najprawdopodobniej będą tworzyć Mascherano i Garay, na prawej obronie pewniakiem wydaje się Pablo Zabaleta, na lewej Marcos Rojo – kibice z Manchesteru mają w tym roku za kogo trzymać kciuki. W bramce – tak jak przed rokiem w Brazylii – na 99% zagra Sergio Romero.
Przypomnieć się piłkarskiemu światu zapragnie na pewno selekcjoner kadry – Gerardo Martino. Wypędzony ze stolicy Katalonii, w reprezentacji zdaje się, że z pełną świadomością odda władzę Leo Messiemu, którego zdanie będzie miało jeszcze większy wpływ na zespół niż kiedyś. Argentyna od zawsze kojarzyła się z zabójczym atakiem i mało znaną defensywą. To złudne wrażenie kolosa na glinianych nogach, zatarł występ na zeszłorocznym Mundialu, kiedy to podopieczni Allejandro Sabelli w fazie pucharowej utrzymywali czyste konto aż do dogrywki meczu finałowego.
Martino, podobnie jak Sabella, nie wydaje się kimś, kto mógłby zapragnąć wywyższyć swoje nazwisko ponad swoich zawodników. Messi, wracający do kadry na wielki turniej, Tevez, Aguero czy Higuain skupią się na strzelaniu bramek, w czym pomogą im Lavezzi, Di Maria czy Pastore. Jednak ta lawina błyskotliwych nazwisk musi znaleźć odpowiednią równowagę na boisku. I wydaje się, że to największy problem Martino jak i całego zespołu, który rozpocznie turniej z vice-mistrzem z ostatniego turnieju. W sobotę o 23.30 polskiego czasu, „Allbicelestes” w La Serenie zmierzą się z Paragwajem. Trzy dni później mecz z Urugwajem, a zmagania w grupie B zakończą starciem z Jamajką 20 czerwca.
Skład Argentyny na Copa America:
Sergio Romero, Nathuel Guzman, Mariano Andujar – Ezequiel Garay, Nicolas Otamendi, Pablo Zabaleta, Facundo Roncaglia, Javier Mascherano, Martin Demichelis, Marcos Rojo, Milton Casco – Fernando Gago, Lucas Biglia, Angel Di Maria, Erik Lamela, Roberto Pereyra, Ever Banega, Ezequiel Lavezzi – Gonzalo Higuain, Lionel Messi, Carlos Tevez, Sergio Aguero.