Przed meczem Mauricio Pinilla zapowiedział, że Chile zagra „na śmierć i życie”, przy okazji przekonując, że nie będą oni musieli zagrać brutalnie, by wygrać. Wierzą bowiem, że to umiejętności pozwolą im przejść dalej. I rzeczywiście, Chilijczycy mogli mieć takie podejście, inaczej sprawę jednak widzieli Urugwajczycy, którzy zafundowali nam prawdziwą rzeź w Santiago. Podopieczni Óscara Tabáreza kończyli mecz w dziewiątkę i pożegnali się z turniejem w żenujący sposób…
Początek meczu mógł zaskoczyć wielu widzów, bowiem to Urugwaj był aktywniejszy w ataku. Skończyło się jednak na zablokowanym strzale Rodrigueza i to Chile zaczęło dochodzić do głosu. Większe posiadanie piłki doprowadziło gospodarzy do kilku groźnych sytuacji, a najlepszą z nich zmarnował Eduardo Vargas. Do przerwy wynik zmienić mógł jeszcze kandydat na króla strzelców – Arturo Vidal, kiedy to oddał potężny strzał z 30 metrów, ale bez większych problemów poradził sobie z nim Fernando Muslera. Goli więc w pierwszej części spotkania nie oglądaliśmy, zobaczyliśmy za to mnóstwo fauli i nieczystych zagrań. Cztery razy sędzia pokazał żółtą kartkę i, jak się później okazało, jedna z nich miała kluczowe znaczenie.
Już na początku drugiej połowy ponownie z dystansu próbował Vidal, ale i tym razem górą był Muslera. W odpowiedzi Urugwajczycy zmarnowali chyba najlepszą okazję w tym spotkaniu. Po dośrodkowaniu w pole karne piłka trafiła pod nogi Diego Rolana, lecz ten uderzył nie dość, że w środek bramki, to jeszcze z dziecinną siłą, przez co Bravo nie miał najmniejszych problemów ze skuteczną interwencją. Po 10 minutach od tego zdarzenia to nie napastnik Bordeaux był już jednak wrogiem publicznym numer jeden we własnym kraju. Został nim Edinson Cavani, który zgarnął chyba najgłupszą czerwoną kartkę w swojej karierze! Jeszcze w pierwszej połowie dostał on żółtą kartkę za dyskusję z arbitrem liniowym, zaś drugą otrzymał po tym, jak dał się sprowokować rywalowi i odepchnął go na tyle niefortunnie, że trafił w twarz. Sędzia nie wahał się ani chwili (choć dobrą chwilę zajęło mu znalezienie czerwonej kartki) i wyrzucił gwiazdora Urugwaju z boiska. Widać było, że napastnik PSG jest myślami przy ojcu, który trafił do więzienia po tym jak śmiertelnie potrącił motocyklistę. Od tego momentu mecz diametralnie się zmienił. Chile przejęło kontrolę i szturmowało bramkę strzeżoną przez Muslerę. La Celeste byli tym faktem wyraźnie sfrustrowani, co skutkowało licznymi faulami, a spotkanie zaczęło się zmieniać w polowanie na nogi rywali. Gospodarze turnieju odpowiedzieli w najlepszy możliwy sposób na te zaczepki. Po dośrodkowaniu „na awanturę” w pole karne Urugwaju, Muslera wypiąstkował piłkę na 16 metr, gdzie stał Jorge Valdivia. Pomocnik Palmeiras zachował się przytomnie i rozegrał piłkę do niepilnowanego Mauricio Isli, a zawodnik Juventusu prostym podbiciem pewnie umieścił futbolówkę w siatce, a Estadio Nacional eksplodowało radością. Urugwaj rozpaczliwie próbował wyrównać stan rywalizacji, ale gra w „10” wyraźnie w tym nie pomagała. W 88 minucie zobaczyliśmy za to coś, co powinno być karane nie tylko czerwoną kartką, ale i niezwykle długim zawieszeniem. Jorge Fucile, bez pardonu, „wjechał” wślizgiem w nogi Fernandeza. Po tym zdarzeniu doszło to awantury, w którą zaangażowany był każdy gracz obu drużyn. Kłótnie trwały dobre dwie minuty, a czas leciał na korzyść Chilijczyków. Dodatkowo od tej pory grali oni przeciwko zaledwie dziewięciu Urusom, co ułatwiło im zadanie. Niespodzianki już nie było i gospodarze turnieju dowieźli ten wynik do końca, choć w doliczonym czasie gry stuprocentową sytuację w sobie tylko znany sposób zmarnował Arturo Vidal.
To brutalne widowisko wyłoniło nam więc pierwszego półfinalistę. Rywalem Chile będzie ktoś z pary Boliwia – Peru. Kibice z tego górzystego kraju zaczynają więc już powoli wierzyć w to, że ich kraj po raz pierwszy w historii wygra Copa America.
Chile – Urugwaj 1:0
1:0 Mauricio Isla 81′
Czerwone kartki: Edinson Cavani 63′, Jorge Fucile 88′