Z czystym sumieniem można w końcu powiedzieć, że mieliśmy okazję obejrzeć najlepszy jak dotąd mecz Copa America. W pojedynku Ekwadoru z Boliwią zobaczyliśmy po prostu wszystko. Mnóstwo akcji, emocji, wiele sytuacji bramkowych, kapitalnych parad bramkarzy, jak i kontrowersji – w tym meczu było tego pod dostatkiem. Boliwia wygrała mecz 3:2 i zapewniła sobie awans do następnej fazy chilijskiego turnieju. Po pierwszej połowie wszyscy byli praktycznie pewni zwycięstwa Boliwijczyków – prowadzenie 3:0 do przerwy było ogromnym szokiem i wydawało się, że Ekwador już nic nie jest w stanie z tym zrobić. Bramki po kuriozalnych błędach w obronie rywali strzelali Ronald Raldes i Martin Smedberg. Pod koniec pierwszej części spotkania na trafienie szansę mieli Ekwadorczycy, jednak Enner Valencia nie wykorzystał rzutu karnego. Co ciekawe, nie wykorzystał jego powtórki, ponieważ przy pierwszej próbie przeszkodził mu reprezentacyjny kolega, wbiegając w pole karne przed wyegzekwowaniem jedenastki. Można jednak użyć tu sformułowania, że sprawiedliwości stało się zadość, bowiem karny Ekwadorowi w tej sytuacji się po prostu nie należał, wręcz powiedzieć można, że wskazanie na wapno przez arbitra było jednym wielkim nieporozumieniem. W 43. minucie przed szansą na gola z 11 metrów stanęli Boliwijczycy i wykorzystali sytuację, niemalże zapewniając sobie wygraną. Było zatem 3:0 i nikt nie spodziewał się, że Ekwador będzie w stanie podnieść się z kolan.
W drugiej połowie zobaczyliśmy jednak zupełnie inną piłkę w wykonaniu ekipy La Tri. Błądząca niczym dzieci we mgle drużyna stała się monolitem i już na początku drugiej odsłony zaznaczyła, że tanio skóry nie sprzeda. Najpierw do siatki po akcji Jeffersona Montero trafił napastnik West Hamu – Enner Valencia. Stało się to pewnego rodzaju sygnałem do ataku dla ekwadorskiej reprezentacji. Podopieczni Reinaldo Ruedy rzucili się na rywali, nie pozwalając im nawet na chwilę wytchnienia. W 82. minucie nadzieję w serca kibiców wlał Miller Bolanos, który dziś zaprezentował się najlepiej wśród przegranych. Kilka minut później Boliwię uratowała poprzeczka. Dawni pogromcy naszej kadry napierali przez całą drugą połowę, jednak zdołali zamienić na bramki tylko dwie sytuacje. Mimo to, wielkie brawa za ten comeback należą się ekipie La Tri. Mecz mógł potoczyć się zupełnie inaczej -wystarczyło, by karnego wykorzystał Enner Valencia, a losy meczu mogłyby się obrócić o 180 stopni. Ekwadorczycy byli stroną dominującą w tym spotkaniu i zasłużyli co najmniej na remis. Należy jednak pochwalić Boliwię za kapitalną postawę w defensywie i za zachowanie zimnej krwi w nerwowej końcówce spotkania. Bohaterem całego meczu trzeba uznać golkipera La Verde – Romela Quinoneza, który swoimi rewelacyjnymi, a momentami wręcz ekwilibrystycznymi paradami ratował swój zespół. Na plus należy mu też oddać obronę rzutu karnego, co na pewno miało ogromny wpływ na przebieg całego spotkania. Za nami najlepszy mecz Copa America 2015 i mamy nadzieję, że takich meczów będzie jeszcze więcej. Obie drużyny poprzeczkę postawiły jednak bardzo wysoko i może być ciężko stworzyć równie interesujące widowisko innym drużynom. Mecz ten śledziło się z równie wielką przyjemnością jak wielkoszlemowy pojedynek Novaka Djokovica z Rafaelem Nadalem… Wielkie brawa dla obu drużyn, zagrały naprawdę porywający futbol i życzymy sobie więcej takich fenomenalnych spektakli podczas tegorocznego turnieju w Chile.
Ekwador – Boliwia 2:3
Bramki: Ekwador: Valencia 47’ Bolanos 82’ Boliwia: Ronald Raldes 5’ Martin Smedberg 17’ Moreno 43’ k.
Żółte kartki: Ekwador: Pedro Quinonez 38’, Frickson Erazo 41’ Boliwia: Edward Zenteno 36’, Miguel Hurtado 45’, Romel Quinonez 61’
Ekwador 4-4-2: Dominguez – Paredes, Achilier, Erazo, Ayovi – Pedro Quinonez, Noboa, Martinez, Montero – Valencia, Bolanos.
Boliwia 4-4-2: Romel Quinonez – Hurtado, Raldes, Zenteno, Morales – Bejarano, Chumacero, Pedriel, Lizio – Smedberg, Martins.