„Czasami oglądam na YT moje zagrania i myślę, co się ze mną stało”

Podczas transferu do Realu Madryt Luka Jović miał reputacje jednego z najlepszych młodych piłkarzy na świecie. Ostatecznie jego transfer póki co nie poszedł zgodnie z planem i już w styczniu pojawiły się doniesienia, że Serb może odejść na wypożyczenie. Ostatecznie napastnik postanowił zostać w stolicy Hiszpanii.

Walka o pierwszy skład z Karimem Benzemą z pewnością nie należy do najłatwiejszych. Były reprezentant Francji to pupilek Zinedine’a Zidane’a (w dodatku regularnie strzelający bramki), co oznacza spore problemy dla Luki. Mimo to 22-latek otrzymał kilka szans, między innymi podczas dwóch meczów o superpuchar Hiszpanii. Przeciwko Valencii snajper rozegrał świetne spotkanie, czym potwierdził, jaki drzemie w nim potencjał.

„Myślę, co się ze mną stało”

Mimo to patrząc na suche liczby jest lekki dramat. Zaledwie jeden gol i tylko cztery mecze w wyjściowej jedenastce w La Liga skłania kibiców, aby nazwać Jovicia transferowym niewypałem.

– Szczerze mówiąc, nie jestem zadowolony z tego sezonu, przynajmniej do tej pory. Nadal bowiem czuję, że mogę być lepszy. Czasami na YouTube widzę moje zagrania z zeszłego roku i zadaję sobie pytanie: co się ze mną stało? Ale wszyscy wiemy, że Real Madryt to ogromny klub i nawet zawodnikom z doświadczeniem trudno jest się do tego przyzwyczaić. A co dopiero dla 22-latka, za którego zapłacono 60 milionów euro. Presja jest ogromna. Do tej pory walczyłem bez powodzenia. Mam jednak nadzieję, że sytuacja się zmieni.

Jovic podczas pierwszego sezonu w Eintrachcie strzelił 27 goli w 48 występach. Nic zatem dziwnego, że brak bramek w ekipie z Santiago Bernbeu jest dla niego sporym zaskoczeniem.

– Nigdy nie miałem wątpliwości co do mojej jakości. Zawsze wierzyłem, że mam talent do robienia wielkich rzeczy.

Oczywiście przed transferem Serba raczej nie wiązano nadziei, że zostanie etatowym graczem pierwszego zespołu w swojej debiutanckiej kampanii. Mimo to Zidane raczej oczekiwał lepszych wyników, biorąc pod uwagę głównie liczbę bramek. Z drugiej strony to nadal młody chłopak, którego być może zwyczajnie przerosła gra dla klubu takiego kalibru. Jeśli jednak dorośnie do tego psychicznie, z tego zawodnika „Królewscy” mogą mieć jeszcze sporo uciechy.

Komentarze

komentarzy