Przez cztery lata może się wydarzyć bardzo wiele rzeczy. Np.: tyle wynosi okres urzędowania polskich posłów, podczas którego ulubieniec narodu ma szansę przemienić się w czarną owcę. Wciągu czterech lat może powstać także nowe państwo. Raz się zdarzyło nawet, że tyle trwała ogólnoświatowa wojna, która gwałtownie wpłynęła na granice wielu państw. A jak to jest z piłką nożną? Tegoroczny mundial pokazuje, że czterdzieści osiem miesięcy wystarczy, aby przewrócić wszystko do góry nogami.
Przerwa pomiędzy poszczególnymi turniejami mistrzostw świata w piłce nożnej trwa cztery lata. Czym są w ogóle te cztery lata? Wydawać by się mogło, że jest to naprawdę spory okres życia, chociaż kiedy każdy z nas zacznie wspominać wszystkie chwile, wtedy uzna, że jednak czas upływa szybko. Sam podczas pewnego, nudnego meczu brazylijskiego mundialu, wpadłem w głęboka zadumę. Oglądałem właśnie spotkanie Mistrzostw Świata 2014, a przecież pamiętam jeszcze doskonale, jak nasz drogi Dariusz Szpakowski komentował wydarzenia boiskowe w RPA. Dla mnie te wspomnienia są tak bliskie, że spokojnie mógłbym uznać, iż afrykańskie MŚ zostały rozegrane dwanaście, a nie czterdzieści osiem miesięcy temu.
Myślicie, że wzięło mnie na jakieś wspomnienia i zaraz zacznę lamentować, że wszystko dzieje się za szybko, że starzejemy się, że chwile upływają jak woda w rzece? Nie! Możecie być spokojni! Żadnych filozoficznych przemyśleń nie będzie. Po prostu zaciekawiło mnie, kiedy to się wszystko zmieniło! Wielka Hiszpania nie przedarła się przez fazę grupową. Podobnie jak Włochy czy Anglia. Brazylia z problemami walczy ze słabszymi na papierze rywalami. Jakieś reprezentacje z Ameryki Środkowej i Południowej zaczynają rozdawać karty. Nawet jedna z nich rozklepała wszystkich w grupie śmierci i awansowała do ćwierćfinału MŚ. Naprawdę zadziwiające jest to, że kiedyś istniał wszystkim znany i niekwestionowany podział na faworytów i chłopców do bicia. Dzisiaj rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej! Na przykład: nie możemy przed meczem Brazylia vs Chile śmiało wskazać faworyta tego pojedynku, mimo iż wszystko powinno przemawiać za Canarinhos.
Cztery lata to tak naprawdę bardzo dużo! Przynajmniej w piłce nożnej. Cofnijmy się do mundialu w RPA. Co wtedy zrobiła Hiszpania? Zdeklasowała wszystkich! Nie zaczęła rywalizacji dobrze, ponieważ przegrała ze Szwajcarią, ale później szła jak burza, aby na końcu zdobyć Puchar Świata. W fazie grupowej La Furia Roja wygrała z m.in. Chile 2:1. W tym roku role się odwróciły! Chile pokonało Hiszpanię 2:0. Widzimy zmianę? Oczywiście, że tak! W Brazylii byliśmy świadkami zakończenia czegoś pięknego w wykonaniu ekipy Vicente del Bosque. Już od dłuższego czasu było pewne, że ten koniec nastąpi, ale jednak nikt nie sądził, iż ta drużyna nie awansuje z grupy. Przecież cztery lata temu była najlepsza na świecie! Ba! Jeszcze dwa lata temu obroniła tytuł Mistrza Europy! Od tamtej pory nie minęło nie wiadomo ile stuleci, ale w futbolu chyba tyle wystarczy, żeby przyszło takie Chile i zawołało: „Hola, hola! Inni też mają coś do powiedzenia!”. Ci inni rzeczywiście doszli do głosu i gdy już to zrobili, zaczęli głośno krzyczeć! Chile awansowało z grupy i prawie wyeliminowało Brazylię na jej własnym terenie! Gospodarzom musiał sprzyjać układ pewnych gwiazd, bądź jacyś szamani z Amazonii odprawili modły, ponieważ ich awans do ćwierćfinału należy nazwać cudem. To Chile było lepsze! To Chile miało grać dalej!
Holandia również miała sporo szczęścia w pojedynku z inną ciekawostką – Meksykiem. Aztekowie grali lepiej, zwłaszcza w pierwszej połowie. Cztery lata temu ta drużyna również awansowała z grupy, co było już pewną oznaką zbliżającej się rewolucji w piłce, bowiem razem z nią przeszedł Urugwaj, natomiast z tyłu została Francja. Jednakże wtedy Trójkolorowi przegrali głównie z własnymi konfliktami. Nie zmienia to faktu, że Meksyk grał dalej zasłużenie. W 1/8 finału odpadł z Argentyną, ale dwa lata później wygrał w młodszym składzie Igrzyska Olimpijskie! Może nie jest to już olbrzymie osiągnięcie, ale pokonanie młodzieży brazylijskiej nie należy do rzeczy łatwych. Meksykanie naprawdę ciągle zyskują na sile i mogą być groźnym graczem za kolejne cztery lata w Rosji.
Urugwaj jest najlepszym przykładem na to, że od jednych Mistrzostw do drugich może się zmienić praktycznie wszystko! W RPA był niespodzianką. Cudem bo cudem, ale dotarł do półfinału, a ostatecznie zajął czwarte miejsce. Trzy lata temu zwyciężył w Copa America. Teraz w Brazylii piłkarzom Tabareza udało się wydostać z grupy śmierci (najprawdopodobniej dzięki Kostaryce), lecz w drugiej rundzie sami przekonali się o sile zmian, które dokonały się w ostatnim czasie. Na drodze spotkali Kolumbijczyków, którzy mocno ich zlali. I w tym miejscu warto zadać pytanie: co robiła reprezentacja Kolumbii cztery lata temu w czerwcu? Nic! Nie było jej na MŚ! Podobnie jak w 2006 i 2002 roku! Powróciła po szesnastu latach i od razu awansowała do ćwierćfinału! I nie zrobiła tego na przysłowiowym „farcie”, tylko udowodniła swoją wartość poprzez grę! Najlepsze jest to, że osiągnęła sukces bez swojej największej gwiazdy – Falcao! Czyli piłkarze z tego kraju udowodnili, że siła tkwi w grupie i że sami potrafią zdziałać wiele. O półfinał zmierzą się z Brazylią i tutaj też ma miejsce coś interesującego! Otóż Kolumbia przez niektórych jest uważana za faworyta! Rozumiecie? Zbliża się mecz Brazylia vs Kolumbia, a część środowiska piłkarskiego chętnie postawi oszczędności na tę drugą ekipę! Gdyby ktoś cztery lata temu tak zrobił, wtedy zostałby uznany za psychicznie chorego.
A gdzie była Kostaryka cztery lata temu? Także w domu! Natomiast współcześnie wygrała grupę śmierci i awansowała do ćwierćfinału jakby nigdy nic. Ok, trochę jej ciężko szło z leniwymi Grekami, ale jednak dopięła swego. Kostaryka jest w najlepszej ósemce świata! Brzmi to trochę dziwnie! Co by powiedział na to Bartosz Bosacki, gdy osiem lat temu w Hanowerze wpakował Kostarykanom dwie bramki? Chyba zacząłby się dusić z śmiechu. Dzisiaj mu oraz nam wszystkim do śmiechu nie jest. Robert Lewandowski zamiast budować sobie markę na brazylijskich boiskach, gra w reklamach operatora komórkowego. Tymczasem Kostaryka odmłodzona i z dwoma świetnymi piłkarzami (Navas i Campbell) ma szansę stać się najgorszym koszmarem Holendrów i awansować do strefy medalowej. A kiedy tam Polacy byli? Ha! Jeszcze w tamtych czasach Czerwoni rządzili.
Niektóre rzeczy pozostały bez zmian. Holandia i Niemcy prą do przodu. Argentyna nie zachwyca, ale jakoś wygrywa. Anglia znów wróciła do kraju z niczym, we Włoszech po super generacji piłkarzy pozostały zgliszcza, a wolna od kłótni i skandali Francja ma szansę powtórzyć wyczyn z MŚ w Niemczech. To zostało, ale z innego frontu idzie nowe. Dokładnie z obu Ameryk. Zacierają się granice pomiędzy faworytami, a całą resztą. Albo inaczej…. do grupy faworytów wchodzą nowe ekipy, tym samym powodując, że być może na następnym mundialu kandydatów do ostatecznego triumfu nie będzie sześciu, lecz dwunastu. I bardzo dobrze, że tak będzie! Futbol musi się rozwijać, bo dzięki temu piłka nożna jest wciąż fascynującym sportem. Możemy się tylko cieszyć, że Kostaryka, Meksyk, Kolumbia czy Chile są w stanie postawić czoła tym Wielkim i udowodnić, że nie tylko w wybranych miejscach na Ziemi potrafią kopać piłkę. Moim małym marzeniem jest to, aby przed Mistrzostwami Świata przygotowanie możliwych prognoz itp. stałoby się niemożliwe, bowiem każdy z uczestników byłby na tyle silny, by móc spokojnie dojść do finału. Moją kolejną nadzieją jest, żeby Polska wreszcie dołączyła się do tej rewolucji i powróciła do tych, których się wszyscy boją, a nie należała wciąż do grona, z których się wszyscy ciągle śmieją.