Czy forteca Turf Moor sprawi, że potknie się nawet Chelsea?

turfmoor

Premier League co roku lubi zaskakiwać nas nowościami. W poprzednim sezonie wszyscy byliśmy świadkami, jak Leicester – klub, który był murowanym kandydatem do spadku – zdobywa mistrzostwo kraju. W tym roku wszystko teoretycznie wróciło do normy, jednak z łatwością możemy odnaleźć kilka ciekawych smaczków, dodających lidze kolorytu.

Burnley to klub, który w przedsezonowych typowaniach przez wielu był nazywany kandydatem do spadku. Jego atutem miała być osoba Seana Dyche’a, który niejednokrotnie był porównywany z samym Jose Mourinho. Charyzmatyczny Anglik miał dać kopa swoim podopiecznym, którzy z rozpędu spokojnie ugraliby utrzymanie w lidze. I takiego kopa dał, ale siły starczyło tylko na spotkania domowe. Kibice Burnley nie mogą w tym sezonie narzekać na wypady na Turf Moor, wszak ich pupile robią wszystko, by do domów wracali usatysfakcjonowani.

W obecnej kampanii ligowej, w 24 kolejkach Burnley ugrało 29 oczek, co daje spokojne, 12. miejsce w ligowej tabeli. Imponuje jednak fakt, że z tych 29 punktów aż 28 zdobyło na własnym boisku. W 13 spotkaniach na Turf Moor zdobyło 28 punktów na 39 możliwych. Całkiem niezły wynik. Lepsze są tylko Chelsea (33 punkty w 12 meczach na własnym boisku) i Tottenham (32 punkty w 12 meczach). Z drugiej strony, jest najgorszą drużyną w lidze pod względem meczów wyjazdowych. Wyjazd „The Clarets” to niemal pewne trzy punkty dla gospodarzy spotkania. 11 wyjazdowych meczów Burnley i zaledwie jeden zdobyty punkt. Pocieszające, że to punkt wywieziony z Old Trafford, ale całokształt – katastrofa.

Beniaminkom przede wszystkim powinno zależeć na zdobywaniu punktów w meczach u siebie i Burnley wywiązuje się z tego znakomicie. Jeśli będzie w stanie z taką łatwością ciułać punkty na własnym boisku do końca sezonu, spadek mu raczej nie grozi. W czym tkwi sekret jego znakomitej domowej formy? Sean Dyche wie, jak budować atmosferę wokół klubu – wskazał na kibiców, których nieustanny doping wznosi piłkarzy na wyżyny: – Czujemy ich wsparcie. Dokładnie tego potrzebujemy, szczególnie w tak trudnych rozgrywkach jak Premier League.

Dla drużyn przyjezdnych Turf Moor jest wybitnie niewygodnym terenem. Piłkarze Burnley mają wręcz obsesję, by nie pozwolić rywalom nawet pomyśleć o ugraniu jakichkolwiek punktów. Narzucają niezwykle wysokie tempo, nie pozwalają przeciwnikowi wejść w mecz. Przyjmują postawę, jakby każde ich domowe spotkanie było najważniejszym finałem w ich piłkarskiej karierze. Taka mentalność potrafi wystraszyć nawet najpoważniejszych przeciwników. Dość powiedzieć, że lubujący się w grze technicznej Arsenal miał ogromne problemy z wywiezieniem stamtąd trzech punktów. Dopiero kontrowersyjna bramka Kościelnego w końcówce spotkania dała „Kanonierom” zwycięstwo.

burnleyform

Joey Barton, którego nikomu nie trzeba przedstawiać, wyjawia, że Burnley to specyficzne miejsce ze specyficznymi ludźmi wokół. Niewielka, ale bardzo zżyta, społeczność buduje atmosferę, którą da się odczuć na boisku. Poczucie jedności dodaje piłkarzom energii i motywacji do rozszarpywania rywali.

Nie można jednak mówić, że atmosfera i otoczka Turf Moor to cały sekret „The Clarets”. Mają w swoich szeregach zawodników, którzy na graniu w piłkę zęby zjedli. Defour, Hendrick, Barton, Gundmundson czy Vokes to nie są piłkarze anonimowi. Dyche ma z czego budować. Znakomicie radzi sobie także duet stoperów: Keane–Mee. Zatrzymanie tego pierwszego było wielkim sukcesem Burnley w zimowym oknie transferowym. Współpraca dwójki Brytyjczyków przypomina zeszłoroczny duet stoperów Leicester: Huth–Morgan, który na koniec sezonu mógł cieszyć się z mistrzowskiego tytułu.

Wszystkie te atuty będą im niezbędne już przy najbliższej okazji, gdyż na Turf Moor przyjedzie Chelsea. Zespołu prowadzonego przez Antonio Conte nikomu przedstawiać nie trzeba, jeśli jednak ktokolwiek miałby wątpliwości, wystarczy spojrzeć w tabelę. „The Blues” są najlepiej radzącym sobie zespołem w lidze w meczach wyjazdowych (12 meczów i 26 punktów) – pewnie zmierzają po mistrzostwo, kroczą od zwycięstwa do zwycięstwa i podopieczni Dyche’a, chcąc urwać jakiekolwiek punkty, będą musieli wznieść się na absolutny szczyt swoich możliwości. A ostatecznie i to może okazać się za mało na świetnie dysponowanych w tym sezonie „The Blues”.

Komentarze

komentarzy