Czy obecny projekt Arsenalu nadal ma sens?

Arsenal nieco ponad rok temu doświadczył podobnej sytuacji, co kiedyś Manchester United. Klub po wielu latach pracy opuścił szkoleniowiec zespołu, Arsene Wenger. Różnica była jednak taka, iż to sam zarząd „Kanonierów” zdecydował się na zmianę. Londyńska ekipa postawiła na hiszpańskiego trenera, Unaia Emery’ego. 48-latek ma za sobą ponad szesnaście miesięcy pracy na Emirates. W jakiej sytuacji jest obecnie Arsenal i czy projekt Emery’ego nadal ma sens?

Z pewnością przejęcie drużyny po szkoleniowcu, który spędził w klubie niecałe 22 lata nie jest łatwe. Niezależnie od zasobów kadrowych, możliwości zespołu oraz perspektyw, Unai Emery podjął się bardzo trudnego wyzwania. Wenger zostawił drużynę z niewątpliwym potencjałem ofensywnym. Klub potrzebował jednak nowej, świeżej myśli szkoleniowej, którą miał zagwarantować właśnie były trener Sevilli czy PSG.

Debiutancki sezon w wykonaniu Emery’ego był obiecujący. W szczególności, jeżeli weźmiemy pod uwagę początek rozgrywek. Po porażkach z Manchesterem City oraz Chelsea (które de facto nie były większym rozczarowaniem), zespół z Londynu zanotował serię jedenastu zwycięstw z rzędu. Jeśli weźmiemy pod uwagę liczbę spotkań bez porażki, tworzy nam się imponujący wynik. Arsenal Unaia Emery’ego nie przegrał 22 spotkań z rzędu!

W szeregach „Kanonierów” na poważnie zaczęła rodzić się nadzieja, iż klub w końcu może wkroczyć do czołówki Premier League, by wywalczyć utracony udział w Lidze Mistrzów (Arsenal ostatni raz zameldował się w tych rozgrywkach podczas sezonu 2016/2017).

Coś jednak pękło po przegranym meczu z Southamptonem 16 grudnia 2018 roku. Podopieczni Emery’ego zaczęli coraz częściej notować rozczarowujące wyniki (dotkliwa porażka 1-5 z Liverpoolem, czy seria trzech przegranych meczów w Premier League pod koniec kwietnia 2019 roku). Pierwszą kampanię w Arsenalu Unai zakończył z piątym miejscem w lidze oraz porażką w finale Ligi Europy z Chelsea 1-4.

Każdy kibic miał jednak na uwadze fakt, iż był to debiut Hiszpana w Premier League. Angielska piłka rządzi się swoimi prawami. Nie jest łatwo wejść do tej ligi, by z miejsca wywalczyć mistrzostwo czy też miejsce na podium. Przekonał się o tym na własnej skórze Pep Guardiola, którego pierwszy sezon w Manchesterze City również nie był idealny.

Zarząd klubu przepracował letnie okno transferowe bardzo solidnie. Co prawda zespół nie wzmocnił się środkowym defensorem z prawdziwego zdarzenia, gdyż do zespołu dołączył David Luiz, to transakcje związane z Nicolasem Pepe, Kieranem Tierneyem czy Williamem Salibą robiły wrażenie. Dodatkowo „Kanonierzy” wykonali bardzo rozsądny ruch, sprowadzając na zasadzie wypożyczenia Daniego Ceballosa.

Prawdą jest, że z wszystkich transferów, najlepiej spisuje się młodziutki Gabriel Martinelli. 18-latek przybył do klubu za kwotę 7 milionów euro. Brazylijczyk miał zdobywać cenne doświadczenie w zespole poprzez występy w pucharach. Tak też się dzieje. Za każdym razem, gdy Martinelli znajduje się w wyjściowym składzie Arsenalu, ofensywny zawodnik wykorzystuje swoją szansę. Potwierdzają to statystyki. 18-latek ma na swoim koncie już siedem bramek.

Mówiąc szczerze, na tym kończą się pozytywy w kontekście występów nowych graczy „Kanonierów”. Sprowadzony za ogromne pieniądze Nicolas Pepe jak na razie nie prezentuje wybitnego poziomu. Iworyjczyk ma na swoim koncie 3 gole oraz 4 asysty we wszystkich rozgrywkach. Zaznaczmy, że 2 trafienia oraz 2 ostatnie podania do kolegi z drużyny miały miejsce w Lidze Europy, gdzie błyszczą gracze pokroju wspomnianego Brazylijczyka czy Saki. Nicolas Pepe miał wprowadzić nową jakość w szeregi zespołu w kontekście występów w Premier League. Do tej pory tego nie doświadczyliśmy. Oczywiście, Pepe ma jeszcze przed sobą wiele spotkań, więc wydawanie wyroku na 24-latku w tym momencie byłoby zupełnie nie na miejscu.

Jak wygląda natomiast sytuacja z Davidem Luizem? Brazylijczyk raczej nikogo nie zaskoczył. 32-latek zmienił klub, jednakże nadal jest tykającą bombą dla swojego zespołu, co potwierdzają sprokurowane rzuty karne w meczach z Liverpoolem czy Watfordem. Plusem w kontekście byłego gracza Chelsea są dwie bramki strzelone w lidze. Luiz przybył jednak do drużyny, by poprawić jakość w defensywie. Czy poziom piłkarski w szeregach obronnych wzrósł? Można mieć spore wątpliwości.

Nie ma zabójczego duetu

Przeciętne wyniki Arsenalu są także wywołane m.in. brakiem funkcjonowania niezwykłego duetu. Pierre-Emerick Aubameyang razem z Lacazette’em siali prawdziwy postrach we wszystkich rozgrywkach podczas ubiegłego sezonu. W obecnej kampanii ta broń ofensywna nie funkcjonowała przede wszystkim z powodu kontuzji Francuza. 28-latek opuścił ponad miesiąc gry. Tutaj istnieje iskierka nadziei Emery’ego. Powrót współpracy zawodników może przywrócić dobre wyniki drużyny.

Nie ma jednak pewności, że ten duet będzie spisywać się tak dobrze, jak wcześniej. Żeby tego było mało, w mediach pojawiały się pierwsze informacje odnośnie niezadowolenia tych piłkarzy w kontekście obecnej sytuacji zespołu. Lacazette oraz Aubameyang przybyli do drużyny, by walczyć o mistrzostwo kraju oraz regularnie uczestniczyć w Lidze Mistrzów. Od trzech sezonów klub jednak nie gra w najbardziej prestiżowych rozgrywkach. Jak na razie, ten sezon także nie zapowiada, by coś zmieniło się w tej materii.

Z tego powodu, Aubameyang poważnie myśli na temat swojej przyszłości. Kontrakt napastnika ważny jest do końca sezonu 2020/2021. Oczywiście zarząd Arsenalu pragnie przedłużyć umowę, jednakże sam zawodnik zapewne poczeka z jakąkolwiek decyzją do końca obecnych rozgrywek. Brak kwalifikacji do LM może wywołać poważną chęć opuszczenia zespołu. Podobną drogą może podążyć Alexandre Lacazette, który z pewnością pomyśli o zmianie klubu, jeżeli Londyn opuści Pierre-Emerick.

Wymowna statystyka

Patrząc na obecną sytuację zespołu, niedawno w mediach opublikowano bardzo istotną statystykę, porównującą ostatni okres pracy Arsene’a Wengera w Premier League z początkiem przygody Unaia Emery’ego w lidze angielskiej. Konkluzja wydaje się jasna.

Zespół nie zrobił większego progresu. Co więcej, nieco gorzej wypadają wyniki drużyny w defensywie. Znacznie mniejsza liczba czystych kont, więcej straconych bramek. Nowy trener Arsenalu miał zrobić to, czego nie udało się Wengerowi przez ostatnie lata pracy – wyraźnie poprawić grę obronną zawodników.

Patrząc na te kilkanaście miesięcy pracy Emery’ego w ekipie „Kanonierów”, rodzi się zasadnicze pytanie. Czy projekt Hiszpana ma w ogóle sens? Według medialnych spekulacji, Unai otrzymał od zarządu jasne ultimatum. Jeżeli w listopadzie wyniki zespołu nie będą zadowalające, 48-latek pożegna się z posadą. Miesiąc rozpoczął się dla klubu nieciekawie. Dwa mecze, dwa remisy z niżej notowanymi rywalami (Wolverhampton oraz Guimaraes).

A może być jeszcze gorzej. Już w najbliższy weekend, Arsenal zmierzy się na wyjeździe z Leicester. „Lisy” w tym sezonie spisują się wyśmienicie, zatem nie dziwi nikogo fakt, iż faworytem tego spotkania są gospodarze. Przy ewentualnej porażce z ekipą Brendana Rodgersa oraz stratą punktów w kolejnym meczu („Kanonierzy” zmierzą się z piłkarzami Southamptonu), przyszłość Emery’ego będzie zapewne bardzo jasna.

Załóżmy jednak pozytywny scenariusz. Arsenal zdobywa sześć punktów w tych dwóch meczach. Pozycja szkoleniowca wydaje się zatem niezagrożona. Nie można jednak nie oprzeć się wrażeniu, iż nawet przy „wybronieniu” posady przez Unaia, dalsza przygoda hiszpańskiego trenera w Arsenalu nie ma jednak sensu. Klub, który przez ostatnich kilka dobrych miesięcy bazował na indywidualnościach w ofensywie nie zacznie nagle prezentować futbolu, który oczekują kibice.

Filozofia (o ile jakaś konkretna istnieje) Emery’ego w klubie się nie sprawdziła. Brzmi to dość paradoksalnie (biorąc pod uwagę „niedawną” rotację trenera po wielu latach), ale zespół wymaga zmiany i świeżości na ławce trenerskiej. Być może drużyna potrzebuje w końcu szkoleniowca bardzo konsekwentnego, który porzuci nawet ideologię „atrakcyjnej gry”, kosztem przede wszystkim dobrych wyników.

Na wakat czeka kilku atrakcyjnych trenerów. Oczywiście, od razu nasuwa się jedna myśl – Jose Mourinho. Portugalczyka łączono już z pracą w Arsenalu. Zapewne wielu kibicom ten pomysł może się nie spodobać. Być może jednak taki profil szkoleniowca jest obecnie drużynie potrzebny?

Wydaje się kwestią czasu, aż w szeregach „Kanonierów” nastąpią zmiany. Zarząd klubu stanie przed bardzo ważną decyzją, która może rzutować na losy zespołu przez najbliższe lata.

 

Komentarze

komentarzy