Czy warto było szaleć tak? Thierry Henry skomentował swój pobyt w AS Monaco

Na przełomie 2018 i 2019 roku mieliśmy okazję śledzić pierwsze samodzielne kroki na trenerskiej ścieżce, które stawiał Thierry Henry. Misja, której się podjął, okazała się totalną porażką. Co o tej przygodzie twierdzi sam zainteresowany?

Odbierz zakład bez ryzyka z kodem GRAMGRUBO500 w BETCLIC – jest już legalny w Polsce!

– Nie myślę o negatywach, tylko o pozytywach. Dlatego poszedłem do Monaco i dlatego wciąż chcę być trenerem. Jeśli chcecie, nazwijcie mnie szaleńcem, ale kocham futbol i wierzę, że mogę odnosić sukcesy w tej roli. Nie myślę o bólu, nie myślę o niepowodzeniach. Nie lubię, kiedy jest łatwo. Lubię być liderem i moja w tym głowa, by tak się stało – stwierdził Francuz.

– Jest coś, co zawsze powtarzam: „Albo wygrywasz, albo się uczysz”. Jak możecie się domyślić, ja nauczyłem się wiele. Wciąż mam Monaco w sercu. To klub, który dał mi pierwszą szansę jako zawodnikowi i pierwszą szansę jako trenerowi. Zawsze będę wdzięczny ludziom, którzy mi to umożliwili, którzy tam są, choć niektórzy odeszli.

– W pewnym momencie przemówiło moje serce. Chciałem wrócić tam, gdzie wszystko się zaczęło – kontynuuje Henry. – Absolutnie nie żałuję tego, co się stało. To było bardzo trudne zadanie i czułem, że gdybym miał więcej czasu zdołałbym zrobić więcej. Jednak jeśli nie masz wyników, bez względu na okoliczności – musisz odejść.

– Wszystko co mogę powiedzieć to to, że jeśli nie przekroczysz tej linii i sam nie siedzisz na ławce, nie wiesz wszystkiego. Słyszałem wiele osób dzielących się swoją opinią o tym, co stało się w Monaco i – zaufaj – byli w błędzie, ale nigdy nie będę wchodził w szczegóły. Gdybym wiedział, że mam tylko trzy miesiące, być może obrałbym inną drogę, jednak próbowałem zaplanować coś na przyszłość. Robienie tego w tak krótkim okresie jest bardzo trudne.

– Jestem dumny z tego, co osiągnęliśmy z tak młodym zespołem. Musieliśmy wygrać z Caen i Amiens, te sześć punktów było niezwykle ważne. Nie miałem wątpliwości, że zespół się utrzyma, ponieważ była w nim odpowiednia jakość. (…) Kilku moich byłych menedżerów stwierdziło: „Zostałeś wylany, teraz możesz powiedzieć, że jesteś trenerem. Jesteś trenerem, Thierry”. Nie narzekam i chcę jedynie podziękować wszystkim, jednak pozostawienie spuścizny i budowa czegoś przyszłościowego wymaga czasu – zakończył legendarny napastnik Arsenalu.

Cóż, początek trenerskiej drogi 42-latka z pewnością nie był wymarzony, jednak nie da się ukryć, że dostał „gorącego ziemniaka”. Z obecnym Monaco nie mógł sobie poradzić nawet Jardim, ojciec ostatnich sukcesów, a początek tego sezonu także pokazuje, że mało co zmienia się na plus, o ile w ogóle coś. Jak myślicie, czy Thierry Henry faktycznie może osiągnąć coś na ławce trenerskiej, czy skończy jako przysłowiowa krowa, która „dużo muczy, a mało mleka daje”?

Odbierz zakład bez ryzyka z kodem GRAMGRUBO500 w BETCLIC – jest już legalny w Polsce!

Komentarze

komentarzy