Barcelona Guardioli to coś, o czym będziemy pamiętać przez lata, a może nawet dekady. Tamta drużyna, powstała na zgliszczach marniejącej ekipy Rijkaarda, dokonywała rzeczy wielkich, prezentując przy tym spektakularny futbol. Messi, Xavi, Iniesta, Puyol… Filarów było kilka, ale jednym z nich bez wątpienia był także Dani Alves.
Zarejestruj się z kodem GRAMGRUBO i graj BEZ PODATKU!
Brazylijczyk trafił do Barcelony z Sevilli właśnie w 2008 roku, z miejsca stając się pewnym punktem w jedenastce Katalończyków. Przez lata na Camp Nou i w reprezentacji Brazylii wyrobił sobie opinię najlepszego prawego obrońcy nie tylko w poszczególnych sezonach, ale może nawet całego XXI wieku.
„Prime” 36-latka kojarzy się przede wszystkim ze świetną współpracą z Leo Messim, który mógł śmiało zamieniać się w „fałszywą dziewiątkę”, będąc pewnym, że Alves zaopiekuje się wolną przestrzenią na prawym skrzydle. To właśnie Brazylijczyk był jednym z zawodników, który asystował Messiemu najczęściej.
Nie wszystko było jednak tak idealne, jak mogłoby się wydawać. Przynajmniej według Pepa Guardioli, który miał nieco zastrzeżeń właśnie co do współpracy wyżej wymienionej dwójki. Głównym winowajcą był Alves, który właśnie podzielił się swoim „nieposłuszeństwem”.
– Pep nienawidzi podań bocznych obrońców do skrzydłowych, bo nie przynoszą one żadnej korzyści. Ja jednak często robiłem to z Messim, co go irytowało. Powiedziałem mu, że jeśli Messi nie dotknie piłki chociaż raz na dwie minuty, odłącza się. A my potrzebujemy go podłączonego – zdradził Alves.
Cóż, ta pewnego rodzaju samowolka i robienie czegoś wbrew perfekcjoniście, jakim jest Guardiola, wyszła chyba nienajgorzej. Swoją drogą pokazuje to, dlaczego Alves był i wciąż jest tak kapitalnym zawodnikiem. Poza czysto piłkarskimi umiejętnościami, posiada także wyjątkowy charakter i charyzmę. Jego pewność siebie i pozytywne usposobienie działają na plus praktycznie w każdej szatni, w której się pojawia. Długo możemy nie zobaczyć kolejnego takiego „full-back’a”.