Dariusz Szpakowski bywa wyśmiewany i dla wielu stał się w ostatnich latach uosobieniem komentatorskich wpadek. W żadnym innym zawodnie powiedzenie, że nie myli się tylko ten, co nic nie robi, nie jest tak prawdziwe, jak w pracy komentatora sportowego. Szpakowski dla wielu pozostaje legendą, której głos przywołuje nostalgiczne wspomnienia o wieczorach z Ligą Mistrzów, gdy Milan był jeszcze wielki, a my sami biegaliśmy dzień w dzień za piłką. Większość jego wpadek jest po prostu sympatyczna, przypominamy te najbardziej zabawne.
Na początku zdecydowanej większości meczów komentator przedstawia się swoim słuchaczom. Popełnienie błędu w pierwszym zdaniu jest więc dość trudne, ale dzisiejszemu solenizantowi ta sztuka się udała i to przy podawaniu własnego nazwiska!
– Dzień dobry Państwu. Ze stadionu Wembley wita Dariusz Ciszewski.
Jan Ciszewski był wielkim wzorem dla Szpakowskiego, który nieświadomie przywołał jego nazwisko jako własne. Po latach pan Dariusz bardzo zgrabnie opowiada o całej sytuacji, stwierdzając, że Wembley robi takie wrażenie, że człowiek zapomina, jak się nazywa.
Dariusz Szpakowski komentuje mecze w telewizji od 1983 roku, ale akurat te słowa nie padły na początku jego kariery w TVP, więc o czarno-białych telewizorach nie mogło już być mowy.
– Borussia w tradycyjnych czarno-białych barwach.
Z Niemcami wiąże się jeszcze jeden z błędów, choć ten dodatkowo wkradłby się do kategorii „logicznych”, a tych Dariusz Szpakowski ma na swoim koncie najwięcej.
– Bardzo dobrze mówiący po niemiecku niemiecki arbiter.
– Była to najsłabsza pierwsza połowa w tym meczu.
– A to na Państwa ekranach bracia bliźniacy Frank i Ronald de Boerowie, z których większość gra w Barcelonie.
– Alan Shearer tak bardzo kocha piłkę, że nawet maturę z języka polskiego pisał o futbolu.
– Do tej fazy, w której przegrywający przegrywa, mamy jeszcze trochę czasu…
– Duńczycy zachwycali wtedy swoją grą świat i całą Europę.
– Drużyna Juventusu nie strzeliła żadnej głowy bramką.
Fortuna: Odbierz 110 zł na zakład bez ryzyka + do 400 zł bonusu!
Komentował osiem edycji mistrzostw świata, a podczas tych ostatnich pomylił Messiego z Maradoną. No to jest właśnie cały… Dariusz Szpakowski. Nam przede wszystkim kojarzy się z meczami kadry. Miał jednak pecha, bo z ostatnim sukcesom towarzyszył głos Mateusza Borka. Komentatorowi TVP przypadł okres, w którym Polska grała o wiele gorzej. Jego głos towarzyszył największym kompromitacjom naszej reprezentacji. Podczas tego okresu jemu także przydarzały się wpadki.
– Puścił Bąka lewą stroną.
– Janas chyba zmienił zdanie, choć Brożek był już rozebrany.
– Do kogo to było pytanie? To moje do Majewskiego podanie.
Sam Szpakowski przyznaje, że stał się swego rodzaju ofiarą, ponieważ przypisuje mu się błędy innych komentatorów. Do wszystkiego zachowuje jednak zdrowy dystans i potrafi się z siebie śmiać, gdy przypomina sobie początki w radiu, jak to podczas jednej z pierwszych transmisji popełnił błąd, za który został odsunięty od mikrofonu na blisko dwa miesiące. Stwierdził wówczas, że w zakończonym meczu padł wynik zero zero, więc do przerwy też było zero zero. Panu Dariuszowi życzymy wszystkiego dobrego i nieustannej pasji – takiej, jak na tym nagraniu z finału brazylijskiego mundialu.