Upragniony debiut. Kapustka wszedł na końcówkę i zapisał się w protokole

Dwudziestoletni Polak, który latem zamienił Cracovię na angielskie Leicester, ostatnich miesięcy nie może zaliczyć do udanych. Na pewno zdawał sobie sprawę z tego, jak dużym krokiem są przenosiny do Premier League, ale nie oczekiwał, że będzie aż tak trudno. Dziś, po prawie pół roku oczekiwania, w końcu pojawił się na boisku w oficjalnym meczu.

Przed spotkaniem trzeciej rundy Pucharu Anglii głośno było o tym, że Ranieri ma zamiar wypróbować eksperymentalny skład i dać szansę m.in. Kapustce. Apetyty zrobiły się jeszcze większe, kiedy opublikowano oficjalne kadry na mecz „Lisów” z Evertonem. Znalazł się w niej bowiem nasz rodak, po raz pierwszy od… 20 września.

Składy meczowe niestety szybko zweryfikowały nasze zapędy, ponieważ od pierwszej minuty do gry desygnowany był sprowadzony przed kilkoma dniami za 15 mln funtów – również 20-latek – Wilfred Ndidi. Spotkanie zaczęło się lepiej dla gospodarzy z Liverpoolu, a Leicester w swoim stylu czekało na piłkę, mając – jak to zwykle bywa – mniejsze jej posiadanie. W 63. minucie wynik otworzył Romelu Lukaku, jednak podziałało to na gości jak płachta na byka i za sprawą dwóch bramek Musy, po ośmiu minutach nieoczekiwanie było już 1:2. Prowadzenie uspokoiło Ranieriego i pewnie pomogło mu – w końcu – podjąć decyzję o wpuszczeniu Bartka w 84. minucie.

Polak pojawił się na swojej nominalnej pozycji, zmieniając Marca Albrightona. W ciągu tych kilku minut, które dostał, zdołał oddać celny strzał obroniony jednak przez Joela Roblesa, a w 90. minucie wpisał się do protokołu sędziowskiego, łapiąc żółtą kartkę. Wynik do końca nie uległ zmianie. Co ciekawe, na ławce „The Toffees” zasiadł inny Polak – 20-letni bramkarz, Mateusz Hewelt, grający na co dzień w drużynie U-23.

Nowy rok, nowy ja – z takiego założenia może wychodzić nasz reprezentant. Od lata ciężko pracował, realizując polecenia swoich przełożonych. Teraz, kiedy w końcu przełamał pierwsze lody, a w niedalekiej przyszłości kilku zawodników wyjedzie na Puchar Narodów Afryki, może liczyć na kolejne szanse. Pod koniec ubiegłego roku trener reprezentacji Polski, Adam Nawałka, dał mu do zrozumienia, że musi w końcu zacząć grać, by dalej móc liczyć na powołania. Wszystkie znaki na ziemi i niebie wskazywały na wypożyczenie Polaka, ale kto wie – być może uda mu się zbudować swoją pozycję w obecnym klubie.

Komentarze

komentarzy