Mecz z Irlandią zbliża się wielkimi krokami, atmosfera wokół kadry nakręciła się już na dobre, a balonik oczekiwań i nadziei jak zwykle został już porządnie nadmuchany. Już w niedziele nasza kadra podejmie na wyjeździe Irlandczyków w prawdopodobnie największym dotychczas sprawdzianie tych eliminacji.
Nie da się ukryć, że po udanym starcie tych eliminacji mamy prawo podchodzić do meczu w Dublinie z delikatną dozą optymizmu. Wiadomo – Irlandia to nie Gibraltar, z drugiej strony to też nie Niemcy, raczej drużyna kształtem zbliżona do Szkotów. Twardo grająca, nie odpuszczająca, raczej bez gwiazd światowego formatu, więcej tam solidnych wyrobników niż techników i wirtuozów futbolu. Tym bardziej należy spodziewać się ciężkiej przeprawy, bo bez wątpienia przyjdzie nam częściej konstruować ataki pozycyjne, aniżeli kontry – a umówmy się – nie jest to najmocniejsza strona polskiego zespołu. Z pewnością nie zabraknie też starć, w których waleczni Irlandczycy nogi raczej nie odstawią, a jak się da to i rękę tam dołożą. Wiadomo, to typ piłkarza, który włoży głowę tam, gdzie inny nie włożyłby nogi.
Nasza kadra personalnie raczej nie zaskakuje, choć nie brakuje wyjątków oczywiście. Za takie należy uznać powołanie Thiago Cionka czy brak Kuby Błaszczykowskiego. O ile powołanie tego pierwszego da się uzasadnić raczej brakiem asortymentu na tej pozycji i wybieraniem mniejszego zła, o tyle brak byłego kapitana kadry może już co najmniej zdumiewać. Wielkim fanem gracza Borussi nie jestem, uważam że brakuje mu wiele jeśli chodzi o piłkarskie rzemiosło, przede wszystkim za często bywa „jeźdźcem bez głowy” i szarpie skrzydłem na siłę, niemniej jednak zaangażowania i serducha na pewno odmówić mu nie można. Jako kapitan był pomyłką od początku, bo to nie typ Wasyla, który samą posturą przypomina lidera, brak mu też charyzmy potrzebnej dla tej funkcji, natomiast uważam, że miejsce w kadrze dla tego pana powinno być, tym bardziej, że po kontuzji powoli się odradza i dostaje coraz to więcej szans w Dortmundzie. Przecież nie dysponujemy takim arsenałem skrzydłowych, żeby móc sobie pozwolić na odpuszczenie takiego zawodnika jak Kuba. Tak jak wspominałem – wiele mu brakuje do naprawdę klasowych skrzydłowych, niemniej jeśli mu on ma braki, to co można powiedzieć o pozostałych? Poważnie – kiedy i czym ostatnio błysnął Sławek Peszko (oprócz afery z Frankiem Smudą) i kiedy cokolwiek dla kadry zrobił Rybus? O Michale Żyro w kontekście jego ostatnich występów i cudownych strzałów lepiej nie wspominać…
Fajnie, że znów jest miejsca dla Sebastiana Mili, który dosyć udanie kontynuuje renesans swojej kariery w Lechii Gdańsk. W ataku załapał się z kolei Łukasz Teodorczyk, który ostatnimi występami wyraźnie aspiruje do tego, żeby w kadrze zagrzać miejsce na dłużej, a jak powszechnie wiadomo – od przybytku głowa nie boli.
Rzeczą niezwykle ciekawą jest obsada bramki na mecz z Irlandią, bo sprawa nie jest taka prosta jak mogłaby się wydawać. Adam Nawałka powołał trzech bramkarzy – Wojciecha Szczęsnego, Łukasza Fabiańskiego oraz Artura Boruca. Dotychczas numerem jeden w bramce polskiej kadry był goalkeeper Arsenalu, niemniej ostatnio jego pozycja w klubie z Londynu mocno osłabła po gorszych występach i fajeczkach pod prysznicem. Selekcjoner ma więc przed sobą nie lada dylemat – czy mimo wszystko postawić na ocieplającego swoim ciałem ławkę Wojtka czy dać jednak szansę bardzo solidnemu ostatnimi czasy Fabiańskiemu, a może doświadczonemu Borucowi? Łukasz po transferze do Swansea odżył i dzisiaj bez dwóch zdań jego wartość dla kadry jest dużo większa niż podczas oglądania meczy Arsenalu, kiedy pozorował tam bycie częścią drużyny, niemniej Artur na zapleczu Premier Leauge też poczyna sobie całkiem nie głupio i zasługuje na szansę równie mocno co Fabiański. Sprawa nielicha, wybór trudny, a postawić można tylko na jednego…
Z Irlandią na pewno bardzo dużo też będziemy sobie obiecywać po grze Lewandowskiego i Milika. Obaj są przecież wiodącymi postaciami w swoich zespołach. Lewy ostatnio złapał wiatr w żagle i ładuje bramkę za bramką, natomiast Arek utrzymuje swoją stałą, dobrą formę. Oczywiście nie ma co oczekiwać kanonady bramek, Polska to nie Ajax Amsterdam ani tym bardziej Bayern Monachium i umówmy się, że Wawrzyniak to nie Alaba, a Rybus z Robbenem mają jedynie wspólne te same literki w nazwisku, to też ciężko oczekiwać oszałamiającej liczby prostopadłych podań czy pokazu kreatywności na szerszą skalę, niemniej można z pewnością liczyć na fajną współpracę na linii Milik – Lewandowski.
Zastanawiać może również obsada środka naszej defensywy. O ile pozycja Kamila Glika (skądinąd będącego w znakomitej dyspozycji) jest niepodważalna, o tyle to kto będzie jego partnerem nie jest już takie oczywiste. Sam zawodnik Torino mówił w wywiadzie, że najlepiej gra mu się z Łukaszem Szukałą i faktycznie, takie rozwiązanie wydaje się być najbardziej prawdopodobne, niemniej dyspozycja naszego kadrowicza jest już zupełną niewiadomą, bo jego występy w klubie o ciężkiej do wymowie nazwy pozostają raczej niezauważone przez przeciętnego kibica, czemu trudno się zresztą dziwić. Alternatywą jest na pewno Marcin Komorowski, natomiast i on w przeszłości nie ustrzegł się niezłych klopsów w kadrze. Thiago Cionka raczej nie rozważam, bo szaleństwem byłoby wypuszczenie go na Irlandię w pierwszym garniturze.
W Dublinie bez dwóch zdań emocji będzie co niemiara, a i zwrotów akcji nie powinno zabraknąć. Mecz raczej nie będzie widowiskiem rzędu El Classico, bo i poziom drużyn nieco bardziej ubogi, natomiast dla polskiego kibica zasiąść w niedzielę przed odbiornikiem telewizyjnym to obowiązek. I miejmy tylko nadzieję, że nastroje pomeczowe, będą równie optymistyczne co te obecne.