Dramat Krystiana Bielika. Jaki kraj, taki Ousmane Dembele

Mimo najlepszego piłkarskiego pokolenia od lat, jako naród wciąż nie mamy „wysypu” talentów, a na każdą perełkę staramy się chuchać i dmuchać, życząc jej dobrych wyborów, formy i przede wszystkim zdrowia. Niestety – właśnie ono jest zmorą zawodnika, przed którym naprawdę stała świetlana przyszłość.

Mowa o Krystianie Bieliku, po którego sięgnął Arsenal, kiedy ten ledwie ukończył 17 lat. Nie co dzień zdarza się, by tak uznany klub płacić za nastolatka z Polski ponad dwa miliony euro i już samo to sugerowało, z jak dużym talentem mamy do czynienia. Wysoki zawodnik mogący grać zarówno jako defensywny pomocnik, jak i stoper, niemal zawsze, gdy łapał świetną formę, przydarzała mu się poważna kontuzja.

Nie inaczej jest tym razem. Niezwykle pechowy występ, który w ogóle nie powinien mieć miejsca, ma dalsze, poważniejsze konsekwencje. W połowie stycznia 22-latek wystąpił w meczu Derby County drużyny U-23, by pozostać w rytmie meczowym po tym, jak obejrzał czerwoną kartkę w pierwszym zespole. Efekt? Zerwane więzadło krzyżowe przednie w prawym kolanie. Już wtedy wiedzieliśmy, że przed Polakiem długa przerwa, a jego występ na EURO2020 stoi pod znakiem zapytania.

Jest dużo gorzej, niż sądzono

Po najnowszej diagnozie takiego tematu… w ogóle nie ma. Okazuje się bowiem, że Krystian Bielik, po operacji, którą przeszedł, będzie dochodził do siebie przez – uwaga – dziewięć miesięcy. Polak straci nie tylko obecny sezon, ale być może także cały 2020 rok. To dramat dla każdego piłkarza, a szczególnie tak młodego, wciąż się rozwijającego.

– Straciłem rok i pozycję w Arsenalu. Po powrocie z wypożyczenia do Birmingham byłem wysoko w klubowej hierarchii. To nie są puste przechwałki, widziałem jak mnie tam traktowali. Gdybym nie doznał kontuzji barku i poszedł na drugie z rzędu wypożyczenie do Championship, to dzisiaj miałbym na koncie co najmniej kilka występów w Arsenalu i grał, jeśli nie tam, to w innym klubie z Premier League – mówił Krystian w czerwcu poprzedniego roku.

Operacja barku – cztery miesiące przerwy. Naderwany mięsień dwugłowy – cztery tygodnie. Odnowienie tego urazu – stracona druga połowa sezonu 2017/2018. Rozgrywki 2018/2019 w barwach Charltonu były najbardziej udanymi, zaowocowały transferem do Derby za ponad osiem milionów euro. Do feralnego styczniowego meczu wszystko było dobrze, Krystian Bielik miał miejsce w pierwszym składzie „Baranów”. Wszystko posypało się jak domek z kart za sprawą najpoważniejszej jak dotąd kontuzji.

Przeklęte miejsce w czołówce

Reasumując, 22-latek z powodu urazów stracił około 20 miesięcy. To praktycznie całe dwa sezony, w trakcie których mógłby rozegrać 70-80 spotkań. Wśród pechowych „rekordzistów”, Polak miałby miejsce w czołówce. Jack Wilshere przez kontuzje stracił 204 mecze, Andy Carroll 184, Gareth Bale 109, Neymar 87, Eric Bailly 72, Kingsley Coman 70, a Ousmane Dembele , przed którym kolejne pół roku pauzy – 63 mecze. Chyba trudno opisać to innymi słowami niż dramat i koszmar. Trzymamy kciuki, by pech w końcu opuścił Krystiana.

Komentarze

komentarzy