Druga liga czas (re)start!

Cieszyliśmy się, gdy wrócił Puchar Polski przed tygodniem, radocha była przy pierwszym gwizdku meczu Śląska z Rakowem, a wczoraj zagrali pierwszoligowcy. Dzisiaj czas na ostatni element restartu polskiej piłki, czyli drugoligowców. Kto czytał pierwsze ligowe podsumowania w 2020 roku, ten wie, że na nudę nie można narzekać, tym bardziej, że paradoksalnie druga liga pod względem marketingowym ma nawet więcej do zaproponowania, aniżeli klasa wyżej. W końcu jest trochę klubów, które namieszały w historii naszej piłki i dlatego warto przyjrzeć się powrotowi II ligi.

Przypomnijmy, że na wiosnę drugoligowcy zdążyli zaliczyć ledwie dwa weekendy. Po nich nastąpiła długa, prawie trzymiesięczna przerwa. Teraz wracają do gry i przed nimi 12. kolejek. Ostatnia runda spotkań odbędzie się w weekend 25-26 lipca, a to oznacza, że każda ekipa rozegra dwanaście meczów na przestrzeni 53 dni. Jeden mecz średnio, co 4,5 doby? Bardzo mocne tempo, ale dzięki niemu zobaczymy, czyje mocarstwowe plany były podparte szeroką kadrą, a kto chciał awansować żelazną jedenastką wspartą trzema rezerwowymi.

Sytuacja w tabeli

Przypomnijmy, że długo trwała batalia pomiędzy GKS-em Katowice a Resovią. Przedmiotem sporu była pozycja w tabeli, podobna do tej z udziałem Motoru Lublin i Hutnika Kraków. Gdyby brać pod uwagę mecz bezpośredni, wtedy zgodnie z zasadą bramek na wyjeździe, wyżej jest GKS Katowice. Bilans bramkowy z kolei lepszy mają rzeszowianie. Na szczęście tutaj cała rywalizacja wróci na boisko, dzięki czemu polska piłka uniknie kolejnej opery mydlanej. Dwa konflikty medialne z pierwszej i czwartej grupy III ligi w zupełności wszystkim wystarczą.

Na ten moment wydaje się, że Widzew jest bezpieczny, choć mając w pamięci miniony sezon, w Łodzi daleko jest od hurraoptymizmu. Dlatego o dwa miejsca premiowane bezpośrednim awansem powinny stoczyć walkę cztery ekipy – Widzew, Górnik Łęczna i wyżej wymieniona dwójka.

Bardzo ciekawie zapowiada się jednak batalia o baraże. Olimpia Elbląg ma względny spokój, przynajmniej na kilka kolejek, ale dalej jest bardzo długa lista chętnych. Tak naprawdę, nawet 14. Pogoni Siedlce nie można odmówić szans na walkę o TOP6. Sześć punktów straty na przestrzeni dwunastu meczów, to jest naprawdę niewielki dystans. Inna sprawa, że siedlczanie powinni najpierw zerknąć za siebie. W momencie restartu są na ostatnim bezpiecznym miejscu, a tuż za nimi są Skra i Stal Stalowa Wola, które z pewnością powalczą o utrzymanie w II lidze. Skoro ścisk między 6. a 14. miejscem jest ogromny, to nikogo nie możemy wyrzucić z walki o baraże i… utrzymanie.

W zasadzie dwie ekipy mogą już powoli planować kolejne sezony na czwartym poziomie. Legionovia i Gryf są outsiderami i nie ma dla nich żadnego ratunku w tych rozgrywkach. Dla ich piłkarzy motywacją powinno być możliwość pokazania się innym klubom, które może kogoś przygarną do siebie.

Komu przydała się przerwa?

Skorzystać mógł przede wszystkim Górnik Łęczna. Ekipa Kamila Kieresia bardzo źle weszła w ligowy rok 2020 przegrywając dwa mecze na inauguracje. O ile drugiego – 1:2 z Widzewem – można było się spodziewać, o tyle 0:5 w Toruniu nikt nie mógł przewidzieć. Nawet w najczarniejszych snach.

Podobnie jak inny kandydat do awansu, czyli Stal Rzeszów. Dwie porażki na wiosnę bardzo szybko wyczerpały cierpliwość dyrektora sportowego Michała Wlaźlika, który zwolnił Janusza Niedźwiedzia ze stanowiska trenera. Obecnie trudno powiedzieć, kto nim jest. Oficjalnie zatrudniony został w tej roli Krzysztof Łętocha, ale de facto za sznurki pociągać ma Marcin Wołowiec. Ten ostatni jesienią osiągnął kapitalne wyniki w Wólczance Wólka Pełkińska, który jest klubem partnerskim, czy używając terminologii Football Managera, klubem filialnym. Tyle że Wołowiec nie ma odpowiedniej licencji – UEFA Pro – do prowadzenia zespołu na szczeblach centralnych.

Trochę inna optyka na sprawę może panować w Stalowej Woli. Stalówka jesienią zakończyła okres bezdomności i od wiosny wróciła na Hutniczą, na wyremontowany stadion. Domowe mecze z publicznością miały być dużym atutem drużyny Szymona Szydełki, ale już wiemy, że trzy z nich – z Olimpią, Skrą i Stalą Rzeszów – rozegrają przy pustych trybunach. Dopiero później będą mogli skorzystać z 25% wypełnienia trybun, ale tak czy siak inaczej wyobrażali sobie wiosnę w domowych warunkach.

Również w Polkowicach były odmienne nastroje. W końcu Górnik jako jedyny odniósł dwa zwycięstwa w 2020 roku. Efektownie grająca ekipa trenera Enkeleida Dobiego najpierw rozbiła Skrę Częstochowa 4:1, a później zwolniła Janusza Niedźwiedzia, wygrywając w Rzeszowie 2:1. M.in. dzięki temu na prowadzeniu w klasyfikacji strzelców widnieje, sensacyjnie, nazwisko Michała Bednarskiego.

Kibice (jeszcze) przed telewizorami

Warto zauważyć miłe gesty ze strony klubów. Co prawda od 19 czerwca będzie można oglądać mecze z trybun, to już dzisiaj wiadomo, że nie wszędzie każdy zainteresowany dostanie taką szansę. Tymczasem na początek kilka klubów zdecydowało się na darmowe transmisje ze swoich domowych spotkań. Tak będzie chociażby w przypadku meczów Gryfa Wejherowo czy Skry Częstochowa. Przypomnijmy, że wcześniej w ten sposób można było obejrzeć mecze Widzewa czy rezerw Lecha Poznań.

Tradycyjnie TVP Sport pokaże jeden mecz w każdej kolejce. Na początek GKS Katowice-Górnik Łęczna, ale w weekend wszyscy widzowie kanałów TVP będą mieli prawdziwe drugoligowe żniwa. Na sobotnie popołudnie transmisje z meczu Górnik Łęczna-Stal Stalowa Wola zapowiedziało TVP3 Lublin, a w niedzielę kibice zobaczą najpierw mecz Stali Rzeszów z Widzewem, a później Skry Częstochowa z GKS-em Katowice. Kto zatem spragniony ligowej piłki, ten dostanie ją w nadmiarze.

Dość powiedzieć, że w pierwszej kolejce kamer zabraknie jedynie w Pruszkowie. Pozostałe spotkania będzie można obejrzeć. Jedne za darmo, inne w systemie PPV, ale każdy będzie miał wybór!

Komentarze

komentarzy