Dziewięć lat do turnieju, a kontrowersja goni kontrowersję. Znany kształt mundialu 2026

Adidas_Copa_Mundial

Dopiero poznaliśmy pierwszego finalistę rosyjskiego mundialu 2018, a już FIFA, konkretniej Biuro Rady, ogłosiło podział miejsc na mistrzostwa w 2026 roku. Pamiętać należy, że za dziewięć lat po raz pierwszy w historii aż 48 narodowych reprezentacji powalczy o tytuł najlepszej drużyny globu.

Nie znamy jeszcze gospodarza czempionatu w 2026 roku, ale podział jest jasny i podobnie jak sama idea 48-drużynowego turnieju, budzi emocje i kontrowersje. 46 miejsc zostanie wyłonionych w eliminacjach kontynentalnych, ale dodatkowo zostaną rozegrane repasaże, niczym we wioślarstwie na igrzyskach olimpijskich… Wyłączając Europę, pozostałych pięć konfederacji wzmocnione jedną drużyną ze strefy gospodarza mistrzostw powalczy o dwa miejsca. W praktyce będzie wyglądało to tak, że dwie najwyżej sklasyfikowane drużyny zostaną rozstawione i zagrają w drugiej rundzie ze zwycięzcami dwóch par pierwszej fazy baraży.

Europa – 16
Afryka – 9
Azja – 8
Ameryka Południowa – 6
Ameryka Północna – 6
Oceania – 1

 

komentarz do podziału FIFA

Europa zyska trzy miejsca i wydaje się, że nie obniży to specjalnie poziomu, podobnie w przypadku Ameryki Południowej. Co prawda strefa CONMEBOL będzie reprezentowana na turnieju finałowym przez 60% stanu z eliminacji, a w przypadku udanych baraży 70, to jednak wydaje się najmocniejszą konfederacją. Brazylia, Argentyna, Urugwaj, Kolumbia, Chile – to drużyny, które nie trudno sobie wyobrazić wśród ćwierćfinalistów. Tyle że paradoksalnie to za mało, bo siedem najlepszych ekip z tej strefy jest w TOP25 rankingu FIFA, a więc przy pesymistycznej wersji, przegranego barażu, jednej z lepszych reprezentacji zabraknie na rozrośniętym do granic możliwości mundialu.

Afryka również jest w stanie wystawić niezłe zespoły, wszak piłkarzy na wysokim poziomie z tego kontynentu w Europie nie brakuje. Tyle że tutaj „organizacyjnie Stal Mielec” byłoby dużym komplementem dla krajów z Czarnego Lądu. Wszystko potwierdza chociażby sprawa kadry Senegalu, której pobyt w londyńskim hotelu musiał opłacać obrońca Napoli, Kalidou Koulibaly…

Azjaci rozwijają się, ale mimo wszystko trudno liczyć na sukcesy którejkolwiek z reprezentacji. Japonia, Korea Południowa, Australia, może Iran, owszem są w stanie napsuć krwi dobrym ekipom, ale w normalnym, 32-zespołowym mundialu, sukcesem jest awans do najlepszej szesnastki, a my mówimy o topowych reprezentacjach. Jako ciekawostkę przyjemnie byłoby zobaczyć Uzbekistan, Syrię, która ogarnięta wojną robi wynik ponad normę, ale jednak trzy, cztery ekipy prawdopodobnie w meczach z europejską czołówką skończyłoby jak Arabia Saudyjska w 2002 roku z Niemcami – 0:8.

Najgorzej wygląda sprawa z Ameryką Północną. Meksyk wiadomo, solidna reprezentacja, przy odrobinie szczęścia mogąca namieszać, podobnie USA. Z kolei Kostaryka w Brazylii udowodniła, że może sprawić niespodziankę, a pojedynczych piłkarzy ma w dobrych klubach. Tylko co dalej? Honduras od biedy tak, ale Panama, Jamajka czy Kanada to zdecydowanie nie to. Zresztą ci ostatni nawet nie weszli w obecnych eliminacjach do ostatniej fazy.