Dlaczego Eden Hazard i Real Madryt wcale nie muszą być sobie przeznaczeni

Eden Hazard

Eden Hazard i Real Madryt to niekończąca się opowieść od wielu, wielu lat. Czy nadszedł czas, aby plotki, którymi raczą nas każdego okienka transferowego dziennikarze, w końcu się ziściły?

„Rozgląda się za domem w Madrycie”, „Real szuka szkoły dla jego dzieci” albo „Poprosił o zgodę na transfer”. Co okienko ta sama śpiewka. Eden Hazard dla mediów jest idealną pożywką na kolejne plotki, z których słyną choćby hiszpańska i angielska prasa. Belg od 2015 roku, kiedy to został najlepszym graczem Premier League i zdobył wraz z Chelsea mistrzowski tytuł, jest usilnie łączony z przenosinami do „Królewskich”. Czy nadszedł w końcu ten czas?

Może to niejako przypominać sytuację Cristiano Ronaldo, który dość długo wyfruwał z Manchesteru United do stolicy Hiszpanii. Wówczas tak samo, jak w przypadku Belga, w każdym z okienek wymyślano coraz to więcej powodów tłumaczących zasadność jego odejścia z Old Trafford. Wszyscy jednak doskonale wiedzieli, że ten moment w końcu nadejdzie. Pytanie było tylko – kiedy?

U Hazarda jest zgoła inaczej. O ile Ronaldo dążył (i zapewne nadal dąży) do perfekcji w każdym calu i jego miejscem docelowym był jeden z najlepszych klubów na świecie, o tyle Eden jakby tego nie potrzebował: – Jeśli w ciągu dziesięciu lat nie wygram mistrzostw świata, mistrzostw Europy czy Ligi Mistrzów, a zamiast tego zrobię wielką karierę, to nie będzie dla mnie problemem. Nie jestem skupiony wyłącznie na trofeach – wypowiedział się na łamach „Telegraph” Belg. Wyobrażacie sobie podobne słowa z ust Cristiano Ronaldo? Niekoniecznie. Jego konikiem od zawsze były najważniejsze trofea, które – jak widać – Edena nie nakręcają tak, jak wspomnianego Portugalczyka.

Jeśli mielibyśmy scharakteryzować Edena Hazarda to napisalibyśmy, że jest aż do przesady wyluzowany. Od zawsze, niczym mantrę, powtarza sentencję, że gra ma sprawiać radość zarówno jemu, jak i kibicowi. Wyniki oczywiście muszą być na pewnym poziomie, ale nigdy nie jest to najważniejsze. Ze wspomnianego wywiadu dla „Telegraph” można wyciągnąć jeszcze kolejny  kąsek: – Piłka nożna jest bardzo ważna, ale rodzina i przyjaciele są dla mnie najważniejsi. Kiedy kazałbyś mi wybrać pomiędzy rodziną a futbolem, to wybór byłby oczywisty. Kiedy mecz się kończy, to spędzam czas z moimi dziećmi. Czasem ludzie pytają mnie, czy widziałem jakiś mecz, a ja odpowiadam negatywnie. Oglądam mecze tylko, jeśli grają w nich moi przyjaciele lub bracia. Moje dzieci są jednak najważniejsze.

Rodzina może być jednym z powodów dlaczego Eden Hazard wciąż ostał się w Londynie. Pantoflarz to być może niezbyt pasujące słowo, ale domator idealnie oddaje, jakim człowiekiem jest skrzydłowy „The Blues”. Pobyt w Londynie widocznie odpowiada jego żonie i dzieciom, a bez ich zgody Real nie ma co liczyć na przeprowadzkę. Taką tezę wygłosił niedawno dziennikarz, Kristof Terreur, który utrzymuje świetne relacje z belgijskimi piłkarzami. Z tego powodu Belg już niebawem może podpisać nową umowę, która podwyższy jego zarobki. Hazard jest już obecnie najlepiej opłacanym graczem w klubie, inkasując tygodniowo 200 tysięcy funtów.

Real Madryt nie zamierza jednak odpuszczać i zapewne do ostatniej chwili będzie przekonywał Hazarda do zmiany klubu, załatwiając wszelkie formalności, które udobruchają choćby jego rodzinę. Jednak nie tylko rodzina będzie miała kluczowe zdanie w kwestii tej decyzji 26-latka. „Królewscy” muszą także dogadać się z Chelsea, a to także może być wielkim problemem. Antonio Conte doskonale zdaje obie sprawę, jaki wpływ ma Belg na jego drużynę, i jest przekonany, że Hazard musi pozostać w klubie, jeśli ten ma odnieść sukces w Lidze Mistrzów w przyszłym sezonie. Z drugiej strony, jest Zinedine Zidane i jego fascynacja Belgiem, którego nazwał kiedyś swoim ulubionym piłkarzem.

Jedno jest pewne – latem będziemy świadkami kolejnej sagi i nawet nowy kontrakt czy klarowna deklaracja Hazarda o pozostaniu na Stamford Bridge nie da pretekstu dziennikarzom, aby unikać tematu jego odejścia.

Komentarze

komentarzy