Eibar chciał być jak Real i mieć swojego Denisa Czeryszewa

alejandro-galvez

Dzisiaj większość ekip Primera Division rozpoczęła walkę w Pucharze Króla. Na dzień dobry mogli ją skończyć piłkarze Eibar, wśród których w ostatniej chwili nie wystąpił Alejandro Galvez. Wszystko spowodowane sytuacją bliźniaczo podobną do tej Denisa Czeryszewa sprzed roku.

W poprzedniej edycji pucharu Real trafił w losowaniu na Cadiz. Z pozoru łatwe zadanie i formalnością miał być awans do kolejnej rundy. Tyle że w meczu wyjazdowym wystąpił rosyjski skrzydłowy, który formalnie był jeszcze zawieszony za kartki otrzymanie w barwach Villarrealu. Skutek był jeden i natychmiastowy – walkower i wyrzucenie „Królewskich” z rozgrywek.

Tym razem podobnym „bohaterem” mógł się okazać Alejandro Galvez, który w sezonie 2013/2014 otrzymał trzy żółte kartki w barwach Rayo Vallecano. Od ostatniego napomnienia minęły prawie trzy lata – 15.01.2014 kartka przeciwko Levante – ale jak się okazuje środkowy obrońca do dzisiaj nie odpokutował za tamte przewinienia. Rayo odpadło z Levante, a w kolejnym sezonie Galvez był już zawodnikiem Werderu Brema.

Latem bieżącego roku wrócił do Hiszpanii i dopiero teraz mógł  formalnie odbyć karę, która przypadła na pierwszy mecz „Rusznikarzy” przeciwko Sportingowi Gijon. Trener Eibar, Jose Luis Mendilibar, pierwotnie wpisał Galveza do podstawowego składu, ale na pół godziny przed meczem Baskowie zorientowali się w całej sytuacji i ostatecznie w meczu zagrał Florian Lejeune, a na ławce zasiadło jedynie sześciu zawodników. Co ciekawe, wszystko dzięki dziennikarzom stacji radiowej COPE:

Komentarze

komentarzy