Elektryzujące derby na Etihad Stadium. Manchester jest czerwony!

Na pracę Ole Gunnara Solskjaera można z wielu powodów narzekać. Trzeba jednak przyznać, że Norweg świetnie przygotowuje drużynę do spotkań z czołówką Premier League. Skazywane na pożarcie „Czerwone Diabły” wywiozły z Etihad Stadium trzy punkty i wskoczyły na piąte miejsce w tabeli! 

W obecnym sezonie, Manchester United przegrał m.in. spotkanie z Newcastle czy rywalizację z Bournemouth. „Czerwone Diabły” dobrze jednak radziły sobie w spotkaniach z czołówką, co potwierdza fakt, iż żadnego starcia z ekipami zaliczanymi do TOP6 (Liverpool, Manchester City, Chelsea, Tottenham oraz Arsenal) zespół z Old Trafford nie przegrał. W potyczce z podopiecznymi Guardioli udało się sięgnąć po zwycięstwo.

Początek spotkania zapowiadał elektryzujące starcie. Oba kluby po pierwszym gwizdku sędziego stwarzały sobie okazje. Znaczniej bardziej konkretni byli gracze Ole Gunnara Solskjaera, którzy już na początku dwukrotnie sprawdzili czujność Edersona.

Pierwszy gol padł po wykorzystanym rzucie karnym, który wykonał Marcus Rashford. Anglik był ewidentnie faulowany przez Bernardo Silvę, dlatego po interwencji VAR-u arbiter Anthony Taylor wskazał na wapno.

Gdy wszyscy oczekiwali szaleńczego ataku na bramkę Davida de Gei, ponownie do siatki trafiły „Czerwone Diabły”. Martial popisał się precyzyjnym strzałem, który znalazł drogę do bramki. Po 29. minucie spotkania mieliśmy zatem na tablicy wyników rezultat 2-0 dla gości.

Sytuacja była wyjątkowa, co potwierdza fakt, iż od 2015 roku, żadna drużyna na stadionie Manchesteru City nie prowadziła różnicą dwóch goli. Zawodnicy Pepa Guardioli byli pod ścianą, jednakże nikt nie zamierzał skreślać mistrzów Anglii jeszcze przed końcem pierwszej połowy.

Bez strzałów

Druga część spotkania przebiegała pod dyktando „The Citizens”. Problem w tym, że klarownych sytuacji dla gospodarzy było jak na lekarstwo. Gracze z niebieskiej części z Manchesteru z łatwością przemieszczali się pod pole karne rywali z futbolówką, jednakże nie potrafili postawić kropki nad „i”. Kontakt z przeciwnikiem gospodarze złapali pod koniec potyczki. Bramkę na 1-2 zdobył Nicolas Otamendi.

Manchester City szybko mógł doprowadzić do wyrównania, lecz na posterunku chwilę po straconym golu był David de Gea, który udaremnił strzał Riyada Mahreza. Do końca spotkania nie obejrzeliśmy już bramek.

Po cennym triumfie, Manchester United wskoczył na piąte miejsce w tabeli i traci do czwartej Chelsea już pięć punktów („The Blues” przegrali z Evertonem). Trzecie miejsce utrzymali „The Citizens”. Istotna jest jednak różnica między podopiecznymi Guardioli, a liderem, czyli Liverpoolem. Mistrz Anglii ma już czternaście punktów mniej.

Komentarze

komentarzy