Mimo że Emre Can przespał początek sezonu, to w najważniejszym momencie rozgrywek wziął na siebie odpowiedzialność za zdobywanie punktów. Pod nieobecność wielu kluczowych piłkarzy, to właśnie niemiecki pomocnik wiedzie prym w środku pola Liverpoolu. Dla kibiców znów jest wielki, choć jeszcze pół roku temu spisywali go na straty.
Can trafiał do klubu, gdy trenerem był jeszcze Brendan Rodgers. Niemiec nigdy nie zyskał pełnego poparcia ówczesnego szkoleniowca. Choć prezentował się całkiem solidnie, to przegrywał rywalizację w środku pola z Lucasem czy Hendersonem. Więcej czasu na boisku Niemiec spędził jako środkowy defensor, gdy do spółki z Sakho i Skrtelem tworzył trzon trzyosobowego bloku obrony. Niewiele wskazywało na jakąkolwiek szansę poprawy sytuacji Cana.
Wszystko uległo jednak zmianie, gdy do Liverpoolu trafił Juergen Klopp. „The Reds” na dobre wrócili do systemu z czwórką defensorów, a sam Can dostał kredyt zaufania i możliwość występów w środku pola. Progres w grze Niemca był natychmiastowy. W obliczu kontuzji innych środkowych pomocników Can został kluczową postacią drużyny Kloppa. Było to widoczne zarówno w Premier League, jak i w europejskich pucharach, gdzie najczęściej zachwycał formą.
Kolejnym krokiem naprzód miała być kampania 2016/2017. Był to nie tylko pierwszy pełen sezon Kloppa, ale również okazja dla wielu graczy, by udowodnić swoją wartość dla klubu. Jednym z nich był właśnie Can, którego nie opuszczały jednak problemy zdrowotne. Niemiec nie przepracował w pełni okresu przygotowawczego i bardzo słabo wszedł w sezon. Sprawiał wrażenie powolnego i niedokładnego, a jego rajdy często kończyły się w ślepych uliczkach. Nie pomagała również dobra forma środka pola Liverpoolu, która nie pozwalała Niemcowi na zbieranie cennych minut.
Pomimo słabej formy Cana, Klopp nie tracił wiary w swojego podopiecznego. Gdy długotrwałej kontuzji doznał Jordan Henderson, to właśnie Can wskoczył do środka pola i dostał szansę, by wrócić na właściwe tory. Choć początki nie były łatwe, to Niemiec powoli wraca na najwyższe obroty. Znów stał się dynamiczny i zdecydowany w swojej grze, a jego siła uprzykrza życie niejednemu napastnikowi.
Kluczową cechą Cana jest niebywała mentalność, która szybko pozwoliła mu na zaskarbienie sympatii kibiców Liverpoolu. Dla Niemca nigdy nie ma straconych piłek, zaś jego chęć brania odpowiedzialności na swoje barki musi imponować. To właśnie fenomenalne trafienia Cana z Burnley czy Watfordem pozwoliły „The Reds” na zgarnięcie kompletu punktów w jakże ważnej rywalizacji o miejsce w TOP 4. Pod nieobecność Hendersona to właśnie Can wyrasta na lidera zespołu.
Pomimo że Can gra coraz więcej, a jego relacje z Kloppem są dobre, to przyszłość pomocnika wcale nie jest klarowna. Do końca kontraktu Niemcowi pozostał zaledwie jeden sezon, zaś klub nie jest chętny do spełnienia jego wysokich oczekiwań finansowych. Obecna dyspozycja Niemca pokazuje jednak, że zasługuje na wyższy status w drużynie. Pozostanie na Anfield byłoby również korzystne dla samego piłkarza, który mógłby dalej pracować z ufającym mu rodakiem. Jeśli Can zdecyduje o zmianie pracodawcy, to z pewnością nie zabraknie chętnych, gotowych zaoferować Niemcowi wyższe wynagrodzenie.