Pamiętacie przedszkolną piosenkę o zielonym ogórku? Dziś to właśnie ona stała się hitem na stadionie w Nicei. Świetna atmosfera, świetna gra – czego chcieć więcej?
Trudy dnia poprzedniego sprawiły, że od razu po przebudzeniu i szybkim śniadaniu ruszyliśmy na stadion. Przy bulwarach miały być podstawione autobusy, które docelowo jechały prosto na stadion. Gdy dotarliśmy na przystanek przy plaży, nasze oczy zobaczyły taką kolejkę.
Transport kibiców przebiegał jednak dużo sprawniej, niż mogłoby się to wydawać. Stanie w kolejce zajęło nam około 30 minut. Większość fanów ten czas poświęciła na socjalizację – wspólne zdjęcia, rozmowy i zabawne „docinki”. Polacy w kółko śpiewali „Polska, Polska, Polska”. Irole wtórowali „You have only one song lalalalla”.
Tu też warto zwrócić uwagę na to, że autobusy miały być płatne (3 euro w obie strony), ale organizatorzy widząc duże kolejki – odeszli od tego pomysłu. Jeśli tak, to brawa za szybką reakcję.
Gdy już dotarliśmy w okolice stadionu, czekał nas jeszcze spory dystans do przejścia. Niektórzy kibice z większą „masą właściwą” musieli robić sobie krótkie postoje.
Przed meczem dużo mówiło się o licznych kontrolach, ale przed wejściem na stadion nic takiego nie miało miejsca. Raptem jedno klasycznie trzepanko (w strefie kibica kontrolowali dokładniej), a wszystko zaowocowało tym, że jeden z kibiców wniósł na trybuny petardę, która została rzucona po bramce Polaków. Rozmawiałem ze znajomym, który był na meczu otwarcia w Paryżu – tam kontrole były wszędzie. Kilka stref kontroli przed stadionem, do tego liczne patrole i kontrole w metrze. Prawdopodobnie organizatorzy podzielili wszystkie stadiony ze względu na potencjalne zagrożenia, ale to tylko nasze przypuszczenia.
Na trybunach dominowali Polacy i to oni byli najgłośniejsi. Hitem dopingu stał się jednak utwór „ogórek, ogórek”, który był nawiązaniem do kibiców Irlandii. Oni upodobali sobie piosenkę „Will Grigg’s on Fire„. Jak ktoś nie zna tematu, to odsyłam do filmiku. Jest to mega klimatyczna przeróbka znanego hitu.
Na temat sportowej jakości za dużo nie chcę się rozpisywać, ale z naszej perspektywy wyglądało to bardzo dobrze. W przerwach oczywiście musiały rozegrać się burzliwe dyskusje nad błędami typu „mógł podać na lewą”, ale całość zdecydowanie zapisujemy in plus.