Reprezentacja kojarzy się jedynie z Henrikiem Mchitarjanem, a z czym kojarzy się państwo Armenia? W Polsce fani serialu „Pitbull” prawdopodobnie z postacią Dżemmy graną przez Weronikę Rosati, córkę jednego z najgroźniejszych przestępców Europy Wschodniej Saida. Ale w przypadku Armenii i jej rozpoznawalności istnieje słowo klucz, a jest nim „Ararat”. Święta góra Ormian pojawiła się już w Piśmie Świętym, chociaż dzisiaj kojarzy się ze znanym na cały świat koniakiem, tudzież brandy.
Państwo położone na Zakaukaziu i mniej więcej w połowie drogi między morzem Kaspijskim a morzem Czarnym. Graniczy z Turcją, Iranem, Gruzją i Azerbejdżanem. Przy czym dwóch z tych sąsiadów można nazwać znienawidzonymi. Turcja kojarzy się jednoznacznie z „rzezią Ormian”, dokonaną w czasie I wojny światowej – 1915 rok – gdy Turcy wymordowali ponad milion Ormian, co stanowiło wówczas 1/3 populacji narodu. Sposób mordowania był podobny do tego, z jakim spotkali się Polacy na Wołyniu ze strony UPA.
Z Azerbejdżanem również są zatargi, a de facto istnieje stan wojny. Spór toczy się o Górski Karabach, który jest aktualnie terytorium niezależnym, ale każdy ma inny punkt widzenia na jego zagospodarowanie. M.in. z tego powodu klub Jakuba Rzeźniczaka, Karabach Agdam, musiał przenieść siedzibę do stolicy, Baku. Właśnie z tego powodu FIFA i UEFA ustaliły, że podobnie jak w przypadku Rosji i Ukrainy, tak również Armenia oraz Azerbejdżan nie będą mogły się spotkać w rozgrywkach międzynarodowych – ani reprezentacje, ani kluby.
Historia kraju to również udział w ZSRR. W 1920 roku Armenia dostała się pod okupację Armii Czerwonej i od tamtej pory trwała pod radzieckim berłem, aż do 1991 roku, gdy kilka miesięcy przed rozpadem ZSRR, a dokładnie 21 września, uzyskała niepodległość, którą cieszy się do dziś.
Dzisiaj żyje tam ponad trzy miliony ludzi, ale więcej niż 1/3 zamieszkuje stolicę. Choć tutaj od razu należy zaznaczyć, że jest kilka wersji nazwy miasta. W języku ormiańskim brzmi „Jerewań”, ale w Polsce często pojawią się i Erewan, i Erywań, choć poprawną formą od 2003 roku jest ta druga – Erywań. Bywa jednak, że obie wersje są miksowane i powstaje Erewań. Zresztą jeśli już jesteśmy przy niepoprawnej formie, to chyba każdy słyszał o Radiu Erewań, a więc nazwie fikcyjnego źródła nieprawdziwych informacji z czasów zimnej wojny, zwłaszcza na terenach ZSRR oraz pozostałych państw zza żelaznej kurtyny i Układu Warszawskiego. Dla nieznających tematu, poniżej chyba najsłynniejszy żart ów radia:
Czy to prawda, że na Placu Czerwonym rozdają samochody? Radio Erewań odpowiada: tak, to prawda, ale nie samochody, tylko rowery, nie na Placu Czerwonym, tylko w okolicach Dworca Warszawskiego i nie rozdają, tylko kradną.
Zaczęliśmy od Araratu i na nim skończymy. Święta góra Ormian, o której informacje są nawet w Piśmie Świętym. Księga Rodzaju opowiada o Araracie, jako miejscu spoczynku Arki Noego. Widnieje w godle narodowym, a więc znaczy dla Ormian tyle, co orzeł biały dla Polaków. Kłopot w tym, że dzisiaj leży na terenie Turcji, choć znajduje się niezwykle blisko zbiegu granic z Armenią i Iranem – kilkanaście kilometrów do obu państw. By ją zobaczyć, trzeba wyjść z domu, ale Ararat, a według producenta ArArAt, można… wypić w domu. Jedyna na świecie brandy, która może oficjalnie o sobie mówić jako o koniaku! Zresztą oddajmy głos stronie internetowej: – Stało się tak, ponieważ w 1902 roku Ararat wygrał nagrodę Grand-Prix w Paryżu, a Francuzi byli pod tak wielkim wrażeniem, iż zezwolili przedsiębiorstwu Yerevan Brandy prawnie nazywać swój produkt koniakiem.