Fantasy Premier League: Co wypaliło, a co zawiodło w 24. kolejce?

Po wtorkowo-środowej kolejce doszło do przetasowania w TOP4. Swoje miejsce stracił Arsenal, a na podium awansował Tottenham. Dużo zespołów zachowało czyste konto, więc nie było problemu, aby wykorzystać to w Fantasy.

Co wypaliło?

Leicester City

Wróciło stare dobre Leicester, wrócił stary dobry Jamie Vardy. Po kilku niepowodzeniach bilans „Lisów” wygląda dużo lepiej, w czterech ostatnich spotkaniach odnieśli oni trzy zwycięstwa. Duża w tym zasługa angielskiego napastnika, który popisał się dubletem w meczu z Liverpoolem i tym samym poprowadził swój zespół do zwycięstwa. Kto nadal trzymał Vardy’ego w składzie z pewnością nie narzekał. Jeszcze lepiej mieli ci, którzy dali go na kapitana, a było to dokładnie 3,7% wciąż grających użytkowników.

Tottenham

„Koguty” popisały się tym, z czego słyną w tym sezonie, czyli solidnością w defensywie i skutecznością w ataku. Taki styl gry doprowadził na ten moment zespół z White Hart Lane na trzecie miejsce w tabeli Premier League. We wtorek swój czwarty dublet w tej kampanii ustrzelił Harry Kane, trzynasty i czternasty punkt w klasyfikacji kanadyjskiej zdobył Dele Alli, a Hugo Lloris wraz z obrońcami zachowali ósme czyste konto.

Ross Barkley

W życie trzeba mieć czasami szczęście, a tym bardziej w Fantasy. Mieli je wczorajszego wieczoru posiadacze Rossa Barkleya. Anglik zdobył dwa gole, obydwa z karnych, obydwa w ostatnich pięciu minutach spotkania! Taka końcówka spotkania złożyła się na szesnaście punktów dla młodego Anglika, a aż trzydzieści dwa, gdy miał go ktoś na kapitanie. A były takie osoby, nawet w naszej redakcji!

Co zawiodło?

Arsenal

„Kanonierzy” zawiedli na całej linii. Mimo, że przeważali w spotkaniu z  Southampton, to w Fantasy liczą się liczby, a zero strzelonych goli, to nie to, na co liczyły osoby posiadające Oliviera Giroud, Mesuta Özila lub Alexisa Sancheza. Niemiec miał dwie dogodne okazje do strzelenia bramki, ale obie zmarnował. Chilijczyk dwoił się i troił, ale koledzy nie potrafili wykończyć jego podań. Nie zawiodła za to defensywa, bo Cech, Monreal i Bellerin dostali nawet bonusy, ale czy to nas pociesza?

Dimitri Payet

Tak jak pisałem w zapowiedzi, nie był to łatwy mecz dla podopiecznych Slavena Bilica, nawet po opuszczeniu boiska przez Jordana Ayew. Francuski kreator „Młotów” nie miał udziału przy żadnej bramce i dostał tylko trzy „oczka”. Dobrze, że Was uprzedziłem i nie wzięliście go na kapitana!

Komentarze

komentarzy