Portugalia niemal zawsze miała dobrych piłkarzy, miała potencjał na osiąganie dużych rzeczy, jednak zawsze czegoś brakowało. Pech? Mentalność? Teraz to już nie ma znaczenia. Portugalia wspięła się po cichu na światowy szczyt, a jednym z ojców sukcesu jest on – Fernando Santos.
Zarejestruj się z kodem GRAMGRUBO i graj BEZ PODATKU!
Choć trudno w to uwierzyć, Portugalia jeszcze na początku XXI wieku miała na koncie jedynie… dwa występy na mistrzostwach świata. Na 15 prób zakwalifikowała się do nich tylko dwukrotnie, choć to i tak wystarczyło, by w 1966 roku zdobyć brązowy medal na angielskim turnieju. Poza tym jednak było mizernie. Bardzo mizernie.
W nowym stuleciu coś drgnęło. Portugalia nie tylko kwalifikowała się na każdy mundial od Korei i Japonii począwszy, ale także w każdych mistrzostwach Europy osiąga co najmniej ćwierćfinał. Ba – w 2004 roku była nawet blisko triumfu, jednak sensacyjnie przegrała finał z Grekami. Było lepiej, niż w poprzednich latach, jednak wciąż czegoś brakowało.
Próbował Scolari, próbował Bento, a cudotwórcą dość nieoczekiwanie został Fernando Santos – trener, który przez wcześniejsze ponad ćwierć wieku pracy zdobył jedynie kilka trofeów na krajowym podwórku z FC Porto i jedno a AEK Ateny. Trudno było spodziewać się rzeczy wielkich.
Tymczasem od objęcia kadry w 2014 roku wydarzyło się już wiele. Portugalia nieoczekiwanie zdobyła mistrzostwo Europy pokonując w finale Francję – gospodarzy turnieju (uprzednio wychodząc z grupy z trzeciego miejsca, nie wygrywając meczu). Traktowano to jako szczęśliwy traf, dar od losu, jednak kolejne lata potwierdzają, że tak nie jest.
Portugalia nie jest zjawiskowa, jednak najczęściej do bólu skuteczna. Potrafi grać ładną, kombinacyjną piłkę, w końcu ma do tego fantastycznych wykonawców. Kluczem jest jednak także to, co prezentuje z tyłu – nazywając to popularnie, „potrafi cierpieć”. Może zagrać brzydki mecz, wymęczony, broniąc się i wykorzystując pojedyncze sytuacje. Ta różnorodność sprawia, że Santos ma wyniki.
Od 2014 roku Portugalia zagrała 41 oficjalnych spotkań. Aż 28 z nich wygrała, 10 zremisowała i jedynie w trzech doznała porażki. Po drodze zdobyła mistrzostwo Europy, trzecie miejsce Pucharu Konfederacji, odpadła po niezłym meczu z Urugwajem w 1/8 finału MŚ w Rosji, a teraz zdobyła pierwszy w historii Puchar Ligi Narodów.
Coś, co wcześniej wydawało się chwilowym szczytem, teraz wydaje się jedynie kolejnym stopniem w drodze na szczyt. Santos wykonuje świetną pracę, wykorzystując narzędzia, jakie dostaje. A te są coraz lepsze. Cristiano Ronaldo, Bernardo Silva na coraz wyższym poziomie, Ruben Neves, niedługo Joao Felix… Portugalia naprawdę może zostać topową siłą na więcej, niż jeden/dwa turnieje.