Finał CA 2015: Chile – Argentyna

Co mają wspólnego Rosja, Niemcy i Australia z finałem Copa America? Wszystkie te drużyny czekają na kolejnego uczestnika Pucharu Konfederacji, który za dwa lata odbędzie się w Rosji. Wiadomo, że rywalem będzie albo Argentyna, albo Chile. 

Reprezentacja gospodarzy, Chile, jest podwójnie zmotywowana. Po pierwsze grają u siebie, po drugie, nigdy nie wygrali tego turnieju. Czy „ściany” pomogą? Na razie pomagają.

Mecz otwarcia CA 2015 to spotkanie Chile – Ekwador. La Roja (hiszp. czerwoni) długo męczyli się z rywalem. Dopiero w drugiej połowie, po faulu Millera Bolanosa na Arturo Vidalu, „jedenastkę” (66’) pewnie wykorzystał sam poszkodowany i otworzył wynik meczu. 19 minut później na 2:0 podwyższył Eduardo Vargas.

W drugim meczu grupowym gospodarze podejmowali Meksyk. Na pierwszą bramkę Vicente Vuoso (20’), już w 21. minucie odpowiedział Arturo Vidal. Chwilę później Meksyk, za sprawą gracza Atletico Madryt – Raula Jimeneza – znów był na prowadzeniu. Chile, a dokładniej Eduardo Vargas, cztery minuty przed przerwą strzeliło gola dającego remis. Kolejny gol padł w 54. minucie spotkania, karnego wykorzystał Arturo Vidal, który tym samym dał prowadzenie Chilijczykom, ale tradycja w tym meczu została podtrzymana. Do remisu jedenaście minut później doprowadził Vicento Vuoso.

Przed trzecim meczem turnieju wpadkę zaliczył lider kadry Arturo Vidal. Będą pod wpływem alkoholu, rozbił swoje Ferrari (ach gdybym ja miał taką furę…) i wydawało się, że to koniec turnieju dla gracza Juventusu Turyn. Jednak trener Jorge Sampaoli zaskoczył wszystkich, desygnując pomocnika do gry z Boliwią i to już od pierwszej minuty. Mecz ten był prawdziwym popisem ofensywnie grających gospodarzy. Po dwóch bramkach Charlesa Aranguiza (2‘, 65’), Alexisa Sancheza (36’), Gary’ego Medela (78’) i samobójczym golu kapitana La Verde – Ronalda Raldesa (85’), Chile rozgromiło Boliwię 5:0.

Pierwszy mecz fazy pucharowej to dla Chilijczyków starcie z obrońcą tytułu – Urugwajem. Gospodarze turnieju przez cały mecz mieli przewagę, lecz nie potrafili zdobyć choćby jednej bramki. W niezbyt sportowy sposób postanowił pomóc im obrońca Gonzalo Jara. Około 63. minuty meczu postanowił włożyć palec tam, gdzie plecy kończą swoją kulturalną nazwę. Jego „ofiarą” padł Edinson Cavani, za to Jara po lekkim dotknięciu przez Urugwajczyka padł na murawę jak rażony piorunem. Sędzia Snadro Ricci z Brazylii niestety dał się nabrać na ten aktorski popis obrońcy. Później graczom La Roja grało się jeszcze łatwiej. W końcu, na 9 minut przed końcem regulaminowego czasu gry, obronę Urugwaju przełamał Mauricio Isla.

W półfinale na Chile czekała rewelacja turnieju – reprezentacja Peru. Trzy bramki w tym meczu strzelili Chilijczycy – dwie Eduardo Vargas (41’, 63’) i jedną Gary Medel (60’), z tym, że ten ostatni trafił nie do tej bramki, do której trafić należało.

Lionel Messi z FC Barceloną wygrał już wszystko, co było do wygrania, z Argentyną na razie „tylko” złoto olimpijskie. Rok temu było blisko pierwszego „dorosłego pucharu”. Nie udało się. Tegoroczny marsz po puchar Messi i spółka rozpoczęli od meczu z Paragwajem. Po pierwszej połowie, dzięki bramkom Sergio Aguero (28’) i po wątpliwym karnym Lionela Messiego (35’), faworyt wygrywał 2:0. Na drugą połowę wyszli jednak zbyt rozluźnieni i dali sobie wydrzeć pewną, jakby się wydawało, wygraną. Dla Paragwaju bramki zdobywali byli napastnicy Borussi Dortmund – Nelson Valdez (59’) i Lucas Barrios (89’).

Drugi mecz w grupie to południowoamerykański klasyk. Mecze Argentyna – Urugwaj zawsze były jak starcia Realu i Barcelony. Tym razem po bramce Sergio Aguero (55’) górą byli Albicelestes (hiszp. biało-błękitni). Ostatni mecz z najsłabszą Jamajką miał być spacerkiem. Argentyna za sprawą Gonzalo Higuaina szybko, bo już w 10. minucie, objęła prowadzenie, lecz później pomimo miażdżącej przewagi, nie zdołali powiększyć dorobku bramkowego.

Fazę play-off gospodarze poprzedniej edycji Copa America zaczęli od starcia z Kolumbią. Po dość przeciętnym meczu zremisowali z Kolumbią 0:0. Regulamin CA mówi, że jeśli po dziewiędzisięciu minutach jest remis, od razu następują rzuty karne (dla mnie to zmiana na plus, po co oglądać często nudne dogrywki). Przez pierwsze trzy serie trafiali wszyscy. W czwartej serii nie trafił Luis Muriel. Bramkę zdobył za to Ezequiel Lavezzi. W następnej turze było odwrotnie. Nie pomylił się Edwin Cardona, jego przeciwieństwem był Lucas Biglia. Szósta tura to dwie pomyłki. Jedenastek nie wykorzystali Juan Zuniga i Marcos Rojo. Siódma, i jak się okazało ostatnia, seria to przestrzelony wysoko nad poprzeczką rzut karny wykonywany przez Jeison Murillo i gol Carlosa Teveza wprowadzający Argentynę do półfinału. Po tym meczu atak z takimi piłkarzami jak Messi, Aguero, Di Maria, Pastore i Higuain miał na koncie tylko 4 bramki. Mało? No to w półfinale strzelili drugie tyle, a nawet i jeszcze więcej. Mecz z Paragwajem, ponownie jak to miało miejsce w meczu grupowym, zaczął się od prowadzenia Argentyny 2:0. Bramki tym razem zdobywali Marcos Rojo (15’) i Javier Pastore (27’). Małe daja vu kibice mogli przeżyć tuż przed przerwą. Lucas Barrios trafił na 1:2. Czyżby znów remis? Nie tym razem, Argentyna wyszła na drugą połowę zmotywowana i dołożyła jeszcze… 4 bramki – Angel Di Maria (47’, 53’), Sergio Aguero (80’) i Gonzalo Higuain (83’).

Faworyt finału? Z jednej strony Chile, które w każdym meczu gra piękny, ofensywny futbol. Z drugiej strony rozkręcająca się Argentyna. Po pierwszych dość przeciętnych spotkaniach, prawdziwą siłę ognia drużyna Gerardo Martino pokazała w 1/2 finału. Moim zdaniem Chile. Raz – grają dobrą piłkę przez cały turniej. Dwa – mogą się zapisać w historii chilijskiej piłki, pierwszy triumf w CA. Trzy – gospodarze.