Pamiętacie, gdy Jerzy Stuhr krzyczał w Seksmisji „ciemność widzę, ciemność widzę”? Te słowa mógł sparafrazować sędzia Fabio Verissimo, który prowadził mecz Desportivo Aves-Boavista Porto we wtorkowy wieczór. Właśnie duża flaga uniemożliwiła analizę i wideoweryfikacje, dzięki czemu dostaliśmy kolejny odcinek serialu pod tytułem „VAR i jego przygody”.
Była 70. minuta wtorkowego meczu Aves-Boavista. Nic wielkiego, w końcu grała ostatnia z dziewiątą drużyną w tabeli. Na trybunach niewielu kibiców, przed telewizorami również garstka. Gospodarze strzelają gola na 3:0. Goście interweniują u sędziego domagając się odgwizdania spalonego, a arbiter chciał pomocy systemu VAR w podjęciu decyzji. Jak się jednak okazało kamera z boku boiska była ustawiona nad sektorem gości, w którym kibice Boavisty mieli duże flagi na kijach i machali nimi podczas tej feralnej akcji. Efekt? Kibicowali swoim ulubieńcom, ale przez przypadek uniemożliwili „pomoc” w postaci weryfikacji wideo i drużyna straciła gola, który być może dało się anulować.
Pela liga portuguesa, o árbitro solicitou o VAR para conferir o lance e assim validar ou não o gol.
O problema é que um bandeirão passou na frente da câmera bem na hora do lance chave. hahaha pic.twitter.com/j2n4Xf5LRB— Doentes por Futebol (@DoentesPFutebol) February 7, 2018
Sytuacja kompletnie absurdalna, bo trudno uwierzyć, że sprzęt warty grube pieniądze można przechytrzyć za pomocą dużej flagi na kiju. Jak się jednak okazuje, jeśli operator zostanie umieszczony w nieodpowiednim miejscu, jest możliwa. Swoją drogą mecze na początku tygodnia w Portugalii mają jakiegoś pecha, wszak niedawno było blisko tragedii na meczu Estoril-Porto.