ROZDZIAŁ 2 – Pierwszy dzień gliwickiej przygody
W poprzednim rozdziale: Główny bohater podpisuje kontrakt z Piastem Gliwice. Po oficjalnej prezentacji wraca do Olsztyna, gdzie grał przez ostatnie dwa lata i przygotowuje się do przeprowadzki. Następnego dnia żegna się z przyjaciółmi i wraz ze swoją żoną obiera kierunek na Gliwice. Cały rozdział tutaj.
***
– Krzysiek, podejdź odważniej, pokiwaj! – w swoim stylu pokrzykiwał trener Hajto.
Gierka treningowa trwała, a ja chciałem zbadać umiejętności moich nowych kolegów. Szczególnie spodobał mi się Ricky van Persie, który przyszedł do nas na wypożyczenie z Ajaksu. Jest w klubie kilka dni dłużej ode mnie. Ricky to całkiem utalentowany gość, ma dopiero 22 lata, ale nie łapie się do składu w Ajaksie.
Zajęcia trwały dziś ok. 2 godzin. Trenujemy jeszcze jutro, bo w środę trener dał nam wolne. W czwartek lecimy na zgrupowanie do Malagi. Już nie mogę się doczekać, bo zagramy tam w towarzyskim turnieju m.in. z moimi byłymi kolegami z Manchesteru. Gorsza część programu to nagrywanie nowego spotu reklamowego dla sponsora, ale cóż, taka jest dzisiejsza piłka.
– Leszczu, skoczymy na piwo wieczorem? – krzyczeli z drugiego końca parkingu Bargiel i Simeone.
– Jasne, jesteśmy w kontakcie – z wielkim zadowoleniem przystałem na prośbę, bo trzeba budować relacje od pierwszej chwili.
Dalibyście wiarę, że Giovanni nie poradzi sobie w wielkiej piłce? Nie udźwignął presji ojca, ciągłego porównywania. To nic dobrego dla młodego piłkarza, a Gio od początku musiał się z tym mierzyć. Umiejętności były, szanse też, ale nie wytrzymała głowa. W pewnym momencie grał nawet w prowadzonym przez Diego Interze, ale kiedy tylko zwolniono seniora, młody został wypożyczony do Chievo. W Piaście jest od trzech lat i całkiem nieźle mówi po Polsku. Podobno pupilek kibiców.
– Przepraszam, przepraszam. Proszę zaczekać! – krzyczał wzdychający ze zmęczenia młody mężczyzna nie spowalniając biegu.
– Tak, o co chodzi? – czekałem z zainteresowaniem na rozwój wydarzeń.
– Witam serdecznie, nazywam się Jacek Wołek, jestem dziennikarzem Gliwickiego Sportu. Moglibyśmy chwilę porozmawiać? – pytał wciąż sapiąc.
– Oczywiście, ale proszę się pospieszyć, bo muszę załatwić jeszcze kilka spraw – ciągnąłem spojrzawszy na zegarek. Po latach złych doświadczeń jestem średnio nastawiony do dziennikarzy i tego również chciałem spławić.
– Nie ukrywam, że nie miałem wcześniej przyjemności z piłkarzami pańskiego pokroju. Jest to dla mnie wielki zaszczyt i chciałem tylko zapytać o możliwość dłuższej rozmowy w niedługim czasie – kontynuował z nieśmiałością w głosie.
– Dobrze, możemy porozmawiać. Jeśli zależy panu na czasie, to proponuję jutro, bo w czwartek ruszamy z drużyną na zgrupowanie. Powinienem znaleźć dwie godzinki wieczorem – był tak nieśmiały, że aż postanowiłem dać mu szansę. Poza tym, do mnie też wyciągano pomocną dłoń, i to nie raz.
– Oczywiście, może być jutro. Jeśli pan pozwoli, zaproponuję kawiarenkę za rogiem. Tam na pewno będziemy mieli odpowiednie warunki do rozmowy. Może być 19? – ustalał szczegóły spotkania z taką radością w głosie, że prawie wystrzelił.
– Może, może… A o czym będziemy rozmawiać? – zapytałem nie chcąc dać się zaskoczyć.
– O pańskiej karierze. Myślę, że będzie co wspominać – doprecyzował i czekał na akceptację.
– Oj, będzie – zaśmiałem się i wyciągnąłem dłoń, bo staliśmy tak już dłuższą chwilę. – Do widzenia panu i widzimy się jutro!
– Do zobaczenia, dziękuję. Jutro, 19:00, kawiarenka za rogiem – upewniał się jeszcze, ale po moim skinieniu skierował się ku zaparkowanemu dalej skuterowi.
No to sobie porozmawiamy. Chyba zrobiłem chłopakowi dzień, bo o mało nie skakał z radości.
Wieczorem, zgodnie z planem, wyszedłem na miasto z chłopakami. Posiedzieliśmy w jakiejś knajpce, porozmawialiśmy przy piwie kilka długich godzin. Oprócz Bargiela i Gio przyszło trzech innych. Średnio jeszcze ich kojarzyłem.
– No to jak, co z tobą będzie Leszczu? – zapytał siedzący przy soczku Przemek.
– Chyba już tylko lepiej. Odkułem się i śmiało możecie drżeć o miejsce w składzie – zaśmiałem się z nadzieją, że tak właśnie będzie.
– Zapoznasz nas ze swoimi kumplami z United? – entuzjastycznym tonem próbował zagadać 18-latek siedzący w kącie.
– Jeśli oni mnie jeszcze poznają- całe towarzystwo wybuchło śmiechem i tak już było do końca spotkania.
Kilka minut po północy zamówiłem taksówkę i pojechałem do mieszkania. Paula spała w salonie z pilotem w dłoni. Nie budziłem jej. Sam po cichu skradłem się do sypialni i ledwie zdążyłem położyć głowę na poduszce, a już spałem.
Ocknąłem się z ręką zwisającą po brzegu łóżka. Na zegarku było w pół do dziesiątej. Wstałem, wziąłem prysznic i poszedłem na balkon, gdzie już siedziała Paula.
– Hej, wróciłem późno i nie chciałem cię budzić – zagadnąłem badając nastrój.
– Wiem, wiem. Czekałam, ale już nie dałam rady. Jakie plany na dziś? – zapytała całkiem sympatycznie.
– Na 19:00 umówiłem się na wywiad. Jakiś młody dziennikarz zagadał wczoraj po treningu. Początkowo nie chciałem, ale pomyślałem, czemu nie? – opowiedziałem wszystko z najdrobniejszymi szczegółami.
Tak szczerze, to sam muszę sobie przypomnieć jak to wszystko się potoczyło. Zwłaszcza na początku. Mam sporo zdjęć i wycinków gazet. Koniecznie muszę je przejrzeć.
Zbieżność wszelkich osób i nazwisk jest przypadkowa
NASTĘPNY ROZDZIAŁ TUTAJ