Gareth Bale tłumaczy, dlaczego drużyny z Premier League nie liczą się w walce o Ligę Mistrzów

Gareth Bale
Gareth Bale (Zdjęcie: Goal.com)

Kilkanaście dni temu skrzydłowy Realu Madryt, Gareth Bale, rozmawiał z portalem Goal.com. Zapytany o nieporadność angielskich klubów w Lidze Mistrzów udzielił odpowiedzi, jakiej nie spodziewał się nikt. To, co dla obrońców wielkości Premier League jest plusem, Walijczyk uznał za znaczny minus.

Po dwóch przekonujących zwycięstwach 3:1 nad Napoli Real Madryt znalazł się w ćwierćfinale Ligi Mistrzów, jest to jedna z trzech hiszpańskich drużyn na tym etapie rozgrywek. Dla porównania, Anglię reprezentuje tylko Leicester City. Brak sukcesów w LM w wykonaniu zespołów z Premier League w ostatnich latach wpłynął na postrzeganie tej ligi i dziś wielu to La Liga uważa za najlepszą, choćby z racji występów w europejskich pucharach. Gareth Bale tłumaczy, skąd tak słaba forma angielskich ekip.

– Myślę, że w większości krajów mają świadomość swojej przewagi nad Premier League. Niemcy, Hiszpanie, Włosi… wszyscy mają przerwę zimową. Wpływ przerwy zimowej lub jej braku jest ogromny. W Anglii zagrasz cztery czy pięć meczów w czasie, gdy nas nie czeka ani jedno spotkanie. Na Wyspach nie masz zbyt wiele wolnego, a to na długim dystansie potrafi cię spalić.

No i jeszcze ta rywalizacja… W Premier League różnica między pierwszym a dwudziestym zespołem nie jest aż tak duża. W każdym momencie ostatnia drużyna może pobić pierwszą. W Hiszpanii – niekoniecznie. Tutaj mamy przepaść między takimi zespołami. 

O ile z brakiem przerwy zimowej jako trudnością większość się zgodzi, o tyle druga część wypowiedzi brzmi dla wielu paradoksalnie. W dyskusjach na temat obu lig zwolennicy angielskiej często powołują się właśnie na poziom reprezentowany przez zespoły z czołówki i dna tabeli, upatrując w tym jej wielkości. Bale zauważa, że to jeden z powodów wyniszczających piłkarzy, którzy potem nie mogą nawiązać walki w Lidze Mistrzów choćby z Hiszpanami. Walijczyk ma oczywiście rację, bo w obu ligach mniej więcej tak to wygląda, ale sposób, w jaki te fakty wykorzystuje… no z tej strony niewielu dotąd spojrzało na tę sprawę.

– Do tego w Hiszpanii możesz już do przerwy mieć pewny wynik z zespołem z dolnej części tabeli, więc możesz też zdjąć nogę z gazu, zmienić niektórych piłkarzy. Jeśli starasz się tylko przez 45 minut, nie wygrasz meczu w Premier League. Oczywiście w La Liga gramy do końca, pełne 90 minut, ale nie jest to już 110% intensywności.
I znów, takich argumentów używają zazwyczaj przeciwnicy La Liga, a Bale mówi to otwarcie i widzi w tym same plusy.

– To wszystko robi różnicę w pucharach. Mamy sześć czy siedem ekip, które są naprawdę silne w Europie. W Lidze Mistrzów oczywiście Real, Barcelona i Atletico, które często docierały ostatnio do samego finału. W Lidze Europy Sevilla zgarnęła trzy kolejne puchary. Premier League jest bardzo konkurencyjna sama w sobie, ale w pucharach to kluby hiszpańskie radzą sobie dobrze.

Co najciekawsze, Gareth Bale nigdzie nie skłamał. Każde jego słowo jest prawdą, bo trudno nie zgodzić się z tym, że Granada to jednak nie to samo co w Swansea czy Hull. Ile razy też Real zapewniał sobie wysokie prowadzenie już w pierwszej połowie, a w drugiej rzeczywiście tylko dociągał wynik, nie wkładając w mecz już pełni sił. W tym sezonie kilkukrotnie było inaczej – czy to na przykładzie „Królewskich”, czy Barcelony (Valencia, Leganes), ale generalnie zespoły z dołu tabeli nie mają szans w starciach z najlepszymi. Walijczyk nie skłamał też z liczbą hiszpańskich zespołów w dalszych fazach europejskich pucharów, a jego tłumaczenie wydaje się skuteczne, bo rzeczywiście tak jest.

Jak więc Anglicy mogą sobie z taką sytuacją poradzić? Szersze kadry, więcej gwiazd w lidze? Póki co zanosi się, że kolejne mogą z Premier League odejść (niepewna sytuacja Alexisa Sancheza i Mesuta Oezila).

Komentarze

komentarzy