Miał być kolejnym „Galactico” u boku Cristiano Ronaldo, razem mieli tworzyć najlepsze skrzydła świata. Zapłacono za niego tyle, że długo starano się ukrywać realną kwotę. W końcu to „CR7” miał nosić miano transferowego rekordzisty. Gareth Bale nigdy jednak nie pokazał przez dłuższy okres tego czym zachwycał w Tottenhamie. Przeszkodziły kontuzje, ale nie tylko. Teraz problemy robią się coraz większe.
Pamiętacie letnie okienko transferowe? Real nieco przespał moment, w którym powinien za wszelką cenę ściągnąć kogoś godnego roli Cristiano Ronaldo – roli lidera. Tak się nie stało, a w klubie dość naiwnie mówiono, że może nim być Gareth Bale. Walijczyk faktycznie początek sezonu miał niezły, ale jak wiemy jedna jaskółka wiosny nie czyni. Tak było i tym razem.
Pojawiły się kontuzje, pojawiły się problemy całej drużyny, pojawiły się spięcia i „kwasy”. Oberwało się m.in. Bale’owi, któremu Marcelo dość jednoznacznie zarzucił, że nie ma z nim normalnego kontaktu. Tyle lat w Hiszpanii, a poza powitaniem w tym języku trudno liczyć na coś więcej. Mówi się, że Amerykanie mają się za pępek świata, ale podobnie jest z Brytyjczykami. Ilu z nich zrobiło fenomenalne kariery poza Wyspami? Kilka wyjątków na przestrzeni dekad by się znalazło, ale zdecydowanie wolą się trzymać swoich granic. A uczyć się obcego języka, skoro „każdy zna angielski?” – jeszcze czego…
Bale ma nie po drodze z coraz większą liczbą osób, o kibicach nie wspominając. Ci od dawna co jakiś czas potrafią okazać niezadowolenie z postawy swojego „gwiazdora”, co miało miejsce także w ostatnim „El Clasico”. Walijczyk tym razem wyszedł w pierwszym składzie, na murawie nie pokazał dosłownie niczego, a gdy schodził z placu gry, żegnało go buczenie i gwizdy. Tak – na Santiago Bernabeu.
Bale is said to have left the Bernabéu BEFORE the end of the match on Saturday.
Big trouble Gareth. Big trouble. pic.twitter.com/7NVEnVRGT4
— total Barça (@totalBarca) March 3, 2019
Jak donosi „Marca”, Bale nie poczekał nawet do końca meczu. Po kilku minutach spędzonych na ławce (swoją drogą obok Marcelo) wstał, poszedł do szatni i jeszcze przed końcem spotkania opuścił obiekt, udając się do domu. To już kolejna niewytłumaczalna sytuacja, po wydarzeniach w meczu z Levante. Wszystko wygląda tak, jakby Bale już nie wytrzymywał i celowo pokazywał swoje niezadowolenie. „Może tym razem nie wytrzymają i w końcu puszczą mnie z powrotem do Anglii” – pewnie mniej więcej takie myśli gnieżdżą się w głowie Walijczyka. Jeśli jego zachowanie się nie zmieni, kto wie, czy tego lata nie dopnie swego…