Jednym z warunków Zinedine’a Zidane’a w chwili powrotu do Madrytu była otwarta klubowa kasa na letnie transfery. Florentino Perez musiał w końcu rozbić bank i podarować Francuzowi gigantyczne pieniądze na przemodelowanie kadry. Pierwsze miesiące jednak pokazują, że nie spożytkowano ich najlepiej.
Jeśli przed rozpoczęciem zakupów przez „Królewskich” mielibyśmy wymienić jedną formacje, która na gwałt potrzebowała wzmocnień, to większość wybrałaby środek pomocy. W ubiegłym sezonie to ta strefa boiska odpowiadała w głównej mierze za fatalne wyniki zespołu. Brak formy Kroosa oraz Modricia w wielu spotkaniach został brutalnie wykorzystany przez ich rywali. Forma Niemca po kilku miesiącach wróciła na odpowiednie tory, ale Chorwat ewidentnie się starzeje, na czym korzysta Federico Valverde.
Postawienie na 21-latka to jednak efekt złego przepracowanego okienka. Latem mieliśmy masę plotek transferowych na temat zakontraktowania rozgrywającego. Paul Pogba, Christian Eriksen, Donny van de Beek – to główni faworyci mediów. Żaden z nich ostatecznie nie przeniósł się do stolicy Hiszpanii, choć dwaj ostatni nie kosztowaliby przecież niebotycznych pieniędzy. Wszystkie transfery postanowiono jednak odłożyć w czasie, a Duńczyk najprawdopodobniej już latem będzie dostępny na zasadzie wolnego transferu.
Pomimo braku zakupu rozgrywającego, na Santiago Bernabeu nie zabrakło głośnych transferów. Łącznie na nowe wzmocnienia przeznaczono 300 milionów euro, choć niemalże połowa (konkretnie 130) pochodziła ze sprzedaży piłkarzy między innymi Kovacicia, Marcosa Llorente czy Keylora Navasa.
Fani „Królewskich” najwięcej obiecywali sobie oczywiście po Edenie Hazardzie. Real Madryt flirtował z Belgiem od trzech lat, ale za każdym razem coś stawało na przeszkodzie, aby dobić targu. W 2017 roku była to kontuzja, z kolei rok później postawiła się Chelsea, która wręcz siłą zatrzymała swoją gwiazdę po udanym mundialu. Teraz klub z Londynu nie miał już żadnych argumentów i ze względu na kończący się kontrakt musiał przyklepać ten deal. Dla hiszpańskiego zespołu okazał się on całkiem rozsądny, ponieważ zapłacili nieco ponad 100 milionów euro.
28-latek jednak do tej pory nie pokazał umiejętności, które podziwialiśmy za czasów jego gry w Londynie. Po prawdzie Belg uaktywnia się tylko wtedy, gdy drużynie wyjątkowo idzie. W lidze do tej pory notował bramki lub asysty z Granadą (4:2), Legandes (5:0) oraz z Eibarem (4:0). Nieco lepiej poszło mu w Lidze Mistrzów, gdzie to po jego asyście Real wygrał kluczowy mecz z Galatasaray. Poza tym? Raczej miernie. Dodatkowo kibice na początku sezonu nabijali się z jego nadwagi. W wywiadzie dla francuskiego dziennika „L’Equipe” przyznał, że niezbyt przykładał się do diety na wakacjach i przytył kilka kilogramów: – Pierwsze dwa, trzy miesiące w Realu Madryt przebiegły nie po mojej myśli. Zidane powiedział mi jednak, że mam zachować spokój – stwierdził skrzydłowy.
Poniekąd można to uznać za sporą głupotę. Hazard wielokrotnie wspominał, że pewnego dnia marzy o założeniu koszulki „Królewskich”. Gdy zatem otrzymał taką szansę, postanowił na wejściu utrudnić sobie życie. Nie jest to z pewnością zbyt mądre posunięcie, tym bardziej że skrzydłowy od wielu lat ma problem z presją, a gra w Madrycie to o wiele cięższy kaliber aniżeli w Chelsea.
Niezbyt dobrze wkomponował się do zespołu także Luka Jović. Transfer Serba w chwili jego przeprowadzenia był mocno kwestionowany ze względu na brak doświadczenia w grze na najwyższym poziomie. Napastnik miał za sobą udany sezon w Bundeslidze oraz Lidze Europy, ale nie miał możliwości udowodnienia swojej klasy na dłuższym dystansie. Mimo to Real zaryzykował i wydał spore pieniądze na ten zakup.
Przy dobrej formie Benzemy raczej trudno mu o regularne występy. Zidane rzadko kiedy grywa dwójką środkowych napastników i Jović musi zadowolić się liczbą blisko 300 minut w tym sezonie. Musimy jednak pamiętać, że jest to 21-latek, a pierwszy sezon w zupełnie innej lidze aniżeli niemiecka, w dodatku w barwach tak utytułowanego klubu, musi nakładać na niego ogromną presję. Dodatkowo weźmy pod uwagę, że co jakiś czas boryka się z drobnymi mikro urazami, które nie pomagają mu w lepszej aklimatyzacji. Dziś każdy oczywiście analizuje wydane 60 milionów euro, ale trudno odbierać ten transfer inaczej aniżeli zaliczkę na przyszłość. Tym bardziej, że Benzema młodszy już nie będzie, choć hiszpańskie media informują na temat nowej umowy napastnika do 2023 roku.
Najmniej szans otrzymuje Eder Militao. Brazylijczyk przesiedział piąty mecz z rzędu na ławce rezerwowych i nie ma żadnych symptomów, że ta sytuacja ulegnie zmianie. Po przegranym spotkaniu na Majorce, Zidane schował go daleko w hierarchii drużyny. 21-latek ma za sobą także katastrofalny występ przeciwko PSG w Lidze Mistrzów i trudno się spodziewać, że bez kontuzji Varane’a czy Ramosa otrzyma większą liczbę szans. Były zawodnik Porto ewidentnie nie dojeżdża. W lidze udało mu się zebrać zaledwie 210 minut, a w jego przypadku trudno mówić o jakiejkolwiek regularności występów. Chyba największy zawód spośród wszystkich dokonanych wzmocnień.
Nieco więcej szans od poprzednika otrzymał Ferland Mendy. Póki co Francuz to wielka zagadka, ponieważ dopiero w ostatnich tygodniach zaczął regularnie otrzymywać szanse. Wcześniej dołował cały Real, zatem ocena poszczególnych piłkarzy mogłaby być nierozsądną. Dodatkowo na przełomie września oraz października zmagał się z kontuzjami mięśniowymi. Podczas ostatniego wywiadu dla madryckiego dziennika „AS” przyznał, że powoli przygotowuje się do zastąpienie Marcelo. Porównywanie tych piłkarzy nie ma jednak kompletnie sensu, ponieważ są to dwa zupełnie inne style gry. Brazylijczyk radził sobie doskonale w ataku, zaś Mendy przykłada się przede wszystkim do defensywy. Z czasem może to oczywiście ulec zmianie.
Nie licząc Hazarda „Królewscy” postawili na inwestycje w przyszłość. Do tego należy doliczyć Rodrygo, lecz jego przenosiny zostały zaklepane jeszcze przed zatrudnieniem Zidane’a. Francuz nie boi się stawiać na młodzież, o czym przekonał się wspomniany Brazylijczyk oraz Valverde. Oczywiście wymusiła to na nim sytuacja z Bale’em i uraz Modricia, ale zwyczajnie widzimy tutaj długofalową myśl, która może w przyszłości zaprocentować.
Mimo to klub takiej rangi jak Real nie może czekać kilka lat na rozwój pewnych piłkarzy i latem powinien lepiej spożytkować pieniądze. 300 milionów euro to nawet jak na dzisiejsze wygórowane ceny dość poważna kwota. Jesteśmy dalecy od przyjęcia opinii, że zostały one zmarnowane, ale czy na pierwszy rzut oka obecny pierwszy skład wiele różni się względem poprzedniego sezonu? Mamy co do tego mieszane uczucia.