Atletico Madryt pokonało Bayern Monachium w pierwszym meczu półfinałowym Ligi Mistrzów. Jedna bramka zdobyta przez Saula, wystarczyła na zwycięstwo w tym szalonym spotkaniu!
Jeszcze przed rozpoczęciem spotkania Estadio Vicente Calderón zawrzało. Kibice tłumnie wypełnili obiekt i zgotowali zawodnikom takie powitanie, że hymn Ligi Mistrzów z trudem przebijał się przez intonowane pieśni. Dodatkowo piękna oprawa zaprezentowana przez fanów, nadała temu widowisku wyjątkowego charakteru, a trybuny nie ucichły nawet na minutę.
#FOTO: „Te amo”. Así recibió la afición del Atlético de Madrid al equipo en Champions | APhttps://t.co/R4BmN8Zm3Qpic.twitter.com/ZiiRvNKq7B
— DIARIO RÉCORD (@record_mexico) 27 kwietnia 2016
Początek zdecydowanie należał do Hiszpanów, którzy zamknęli Bawarczyków na ich połowie. Atakowali Torres, Griezmann i przede wszystkim Saul Niguez, który w 11. minucie ruszył z piłką niemal ze środka boiska, zabawił się z piłkarzami Bayernu, mijając jednego po drugim, a następnie z zimną krwią pokonał Manuela Neuera. To naprawdę byli defensorzy Bayernu Monachium? Można było odnieść wrażenie, jakby 21-letni piłkarz Atletico pogrywał sobie z młodszymi kolegami na podwórku.
Piękna akcja i gol Saula! Atletico prowadzi z Bayernem!https://t.co/SeY8T8hptm
— Interia Sport (@SportINTERIA) 27 kwietnia 2016
Bayern musiał ruszyć do odrabiania strat, a przynajmniej tak się wszystkim wydawało. W rzeczywistości jednak ataki podopiecznych Pepa Guardioli odbijały się od doskonale zestawionych szyków obronnych Diego Simeone. Bardzo mocno odczuł to Reprezentant Polski Robert Lewandowski, który w pierwszej połowie zupełnie nie mógł urwać się rywalom. Bawarczycy próbowali rozgrywać piłkę w swoim stylu, ale kiedy docierali pod pole karne, nie przynosiło to żadnych rezultatów, no może poza wrzutkami w pole karne, które jednak za każdym razem kończyły w rękach Oblaka. Posiadanie piłki zdecydowanie na korzyść gości, ale nie można powiedzieć, że mieli spotkanie pod kontrolą. Karty rozdawało Atletico, które do przerwy prowadziło 1:0.
Pressing średni, byle nie dopuścić Bayern do strefy dryblingu. 20/28 udanych odbiorów Atletico! pic.twitter.com/htP04NbQI0
— Michał Zachodny (@mzachodny) 27 kwietnia 2016
Bayern kocha miec pilke przy nodze, Atletico kocha sie w takich rywalach
— Rafal Lebiedzinski (@rafa_lebiedz24) 27 kwietnia 2016
Bez zmian przystąpiły do drugiej połowy obie ekipy i bez zmian także obraz wydarzeń na boisku. Bayern w posiadaniu piłki, ale kompletnie nie umiejący przebić się przez mur zespołu z Madrytu. Dopiero w 54. minucie David Alaba stworzył realne marzenie, decydując się na potężny strzał z dużej odległości. Piłka odbiła się od poprzeczki i wróciła na plac gry. Może w końcu zorientowali się, że nie zdołają wejść do bramki? A skąd. 10 minut później w końcu swoją szansę miał Robert Lewandowski, którego strzał z bardzo ostrego kąta, minął jednak bramkę. W 74. minucie na kolejną próbę strzału zdecydował się Vidal, ale Oblak uratował Atletico. W międzyczasie Guardiola dokonał zmian: Ribery w miejsce Comana, Muller za Alcantarę i kilka minut później Benatia za Bernata. Efekty? Brak, jedynie Atletico mogło ostatecznie dobić rywali.
W 75. minucie spotkania gospodarze, a właściwie Antoine Griezmann wyprowadził kontratak, holując piłkę z własnej połowy boiska. Oddał futbolówkę do Fernando Torresa, a ten niemal jak za najlepszych lat minął obrońcę i zewnętrzną częścią stopy oddał strzał w kierunku bramki Neuera. Niemców ostatecznie uratował słupek, a dobitka Koke nie mogła zaskoczyć doświadczonego golkipera. Koke mógł jedynie żałować, że nie oddał piłki do znacznie lepiej ustawionego Griezmanna. A mogło być już w zasadzie po sprawie. Bayern rzucił się jeszcze do kilku ostatnich ataków, ale obrony Atletico nie dało się dzisiaj sforsować.
#AtleticoBayern 1-0 il palo di #Torreshttps://t.co/s2cJjJBfgn — Ferdi (@Desmo_FCIM) 27 kwietnia 2016
Nie wiem, czy ktokolwiek spodziewał się tak niesamowitego widowiska, ale dzięki piłkarzom obu drużyn, 90 minut minęło jakby w kwadrans. Podopieczni Diego Simeone robią pierwszy krok w kierunku wielkiego finału, ale bądźmy szczerzy i powiedzmy, że sytuacja w dalszym ciągu jest otwarta, a rewanż na Allianz Arenie gwarantuje jeszcze większe emocje!