Generale Simeone, misja wykonana!

Atletico Madryt pokonało Bayern Monachium w pierwszym meczu półfinałowym Ligi Mistrzów. Jedna bramka zdobyta przez Saula, wystarczyła na zwycięstwo w tym szalonym spotkaniu!

Jeszcze przed rozpoczęciem spotkania Estadio Vicente Calderón zawrzało. Kibice tłumnie wypełnili obiekt i zgotowali zawodnikom takie powitanie, że hymn Ligi Mistrzów z trudem przebijał się przez intonowane pieśni. Dodatkowo piękna oprawa zaprezentowana przez fanów, nadała temu widowisku wyjątkowego charakteru, a trybuny nie ucichły nawet na minutę.

Początek zdecydowanie należał do Hiszpanów, którzy zamknęli Bawarczyków na ich połowie. Atakowali Torres, Griezmann i przede wszystkim Saul Niguez, który w 11. minucie ruszył z piłką niemal ze środka boiska, zabawił się z piłkarzami Bayernu, mijając jednego po drugim, a następnie z zimną krwią pokonał Manuela Neuera. To naprawdę byli defensorzy Bayernu Monachium? Można było odnieść wrażenie, jakby 21-letni piłkarz Atletico pogrywał sobie z młodszymi kolegami na podwórku.

Bayern musiał ruszyć do odrabiania strat, a przynajmniej tak się wszystkim wydawało. W rzeczywistości jednak ataki podopiecznych Pepa Guardioli odbijały się od doskonale zestawionych szyków obronnych Diego Simeone. Bardzo mocno odczuł to Reprezentant Polski Robert Lewandowski, który w pierwszej połowie zupełnie nie mógł urwać się rywalom. Bawarczycy próbowali rozgrywać piłkę w swoim stylu, ale kiedy docierali pod pole karne, nie przynosiło to żadnych rezultatów, no może poza wrzutkami w pole karne, które jednak za każdym razem kończyły w rękach Oblaka. Posiadanie piłki zdecydowanie na korzyść gości, ale nie można powiedzieć, że mieli spotkanie pod kontrolą. Karty rozdawało Atletico, które do przerwy prowadziło 1:0.

Bez zmian przystąpiły do drugiej połowy obie ekipy i bez zmian także obraz wydarzeń na boisku. Bayern w posiadaniu piłki, ale kompletnie nie umiejący przebić się przez mur zespołu z Madrytu. Dopiero w 54. minucie David Alaba stworzył realne marzenie, decydując się na potężny strzał z dużej odległości. Piłka odbiła się od poprzeczki i wróciła na plac gry. Może w końcu zorientowali się, że nie zdołają wejść do bramki? A skąd. 10 minut później w końcu swoją szansę miał Robert Lewandowski, którego strzał z bardzo ostrego kąta, minął jednak bramkę. W 74. minucie na kolejną próbę strzału zdecydował się Vidal, ale Oblak uratował Atletico. W międzyczasie Guardiola dokonał zmian: Ribery w miejsce Comana, Muller za Alcantarę i kilka minut później Benatia za Bernata. Efekty? Brak, jedynie Atletico mogło ostatecznie dobić rywali.

W 75. minucie spotkania gospodarze, a właściwie Antoine Griezmann wyprowadził kontratak, holując piłkę z własnej połowy boiska. Oddał futbolówkę do Fernando Torresa, a ten niemal jak za najlepszych lat minął obrońcę i zewnętrzną częścią stopy oddał strzał w kierunku bramki Neuera. Niemców ostatecznie uratował słupek, a dobitka Koke nie mogła zaskoczyć doświadczonego golkipera. Koke mógł jedynie żałować, że nie oddał piłki do znacznie lepiej ustawionego Griezmanna. A mogło być już w zasadzie po sprawie. Bayern rzucił się jeszcze do kilku ostatnich ataków, ale obrony Atletico nie dało się dzisiaj sforsować.

Nie wiem, czy ktokolwiek spodziewał się tak niesamowitego widowiska, ale dzięki piłkarzom obu drużyn, 90 minut minęło jakby w kwadrans. Podopieczni Diego Simeone robią pierwszy krok w kierunku wielkiego finału, ale bądźmy szczerzy i powiedzmy, że sytuacja w dalszym ciągu jest otwarta, a rewanż na Allianz Arenie gwarantuje jeszcze większe emocje!