W ostatnich latach polubiliśmy stwierdzenie, że „polska piłka nie tylko jest w d*pie, ale zaczęła się w niej wygodnie urządzać”. Albo inaczej – nie polubiliśmy, ale z przykrością przyjęliśmy ten fakt do świadomości. Beznadziejny poziom, kompromitacje w Europie z „pasterzami i kelnerami”, do tego źle zarządzane kluby, marnowanie środków na bezsensowne transfery.
Czy może być gorzej? Wiele osób twierdziło, że nie. Wtedy „do akcji” wkroczył koronawirus, który storpedował wszystkie rozgrywki piłkarskie, w tym także te polskie. Nie trzeba licencjatu z filozofii by wywnioskować, że dla klubów, które już wcześniej ledwo łączyły koniec z końcem, brzmiało to niemal jak wyrok. „Co dalej?” – zastanawiano się. Czy trzeba samodzielnie próbować wygrzebać się z tarapatów, czy może liczyć na pomoc PZPN?
Dziś już wiemy, że polski związek wyciągnął pomocną dłoń. Tak zwany „pakiet pomocowy” osiągnie łączną wartość 116 milionów złotych, co oczywiście nie rozwiąże wszystkich problemów, ale pozwoli klubom wrócić do „normalności” po trudnym okresie, jaki teraz bez wątpienia przeżywają. Więcej o szczegółach pomocy klubom ekstraklasy, a także I, II i III ligi pisaliśmy [TUTAJ].
Warto jednak spojrzeć na całość z nieco szerszej perspektywy. PZPN w ostatnich latach zyskał wizerunkowo bardzo mocno, przede wszystkim za sprawą dobrej postawy kadry. Na tym jednak nie koniec, bo dzięki działaniom wielu osób z prezesem Bońkiem na czele, w związku zapanowała normalność, odpowiedzialność, a także świetna sytuacja finansowa. Gdyby nie ona, kluby z pewnością zostałyby na łasce losu, a wiele z nich w najbliższych miesiącach być może przestałoby istnieć.
Wróćmy teraz do wyborów na fotel prezesa PZPN w 2016 roku. W ostatniej chwili rywalem Zbigniewa Bońka został Józef Wojciechowski, którego prawymi rękami byli m.in. Radosław Majdan i Cezary Kucharski. Jaki pomysł na naprawę polskiej piłki miał niespełna cztery lata temu były agent Roberta Lewandowskiego? Oczywiście najczęściej wykorzystywany, kiedy szuka się poklasku – rozdawnictwo.
– 160 milionów z konta PZPN powinno zostać zainwestowane w rozwój futbolu. Nie powinny leżeć na koncie. Bońka nie interesuje to, że polskie kluby żyją z miesiąca na miesiąc, a 15 z nich za jego kadencji miało tak wielkie problemy, że ogłosiło upadłość. Miał to gdzieś. (…) Mówiliśmy już o pieniądzach na koncie PZPN. Co roku są też kolejne dochody, można postarać się o niskoprocentowe kredyty, poprosić UEFA i FIFA o wsparcie mądrych programów. O jakąś realną kwotę, którą można byłoby zainwestować w polski futbol – mówił pan Kucharski.
Wyobrażacie sobie, co działoby się obecnie? Patrząc na wiele polskich klubów, które nie potrafią samodzielnie funkcjonować, otrzymane pieniądze błyskawicznie zostałyby „przepalone”. Widzimy to po wszystkich „genialnych” transferach nie wiadomo skąd. Dalej byłoby jak jest, a na dodatek PZPN byłby ogołocony i tonął w długach do spłaty. Taki plan na piłkę miały te „mądre” głowy. Dobrze, że chociaż niektórzy mają trochę rozumu i przynajmniej pod tym względem polska piłka klubowa ma teraz szansę na jakąkolwiek pomoc…