Gerrard wraca do akademii, w której sam się wychował. Historia znów zatoczyła koło

Steven-Gerrard-trenerem-akademii
(fot. Liverpool FC)

Kiedy Steven Gerrard latem 2015 odchodził do LA Galaxy, zdawało się, że zamyka pewien rozdział w swoim życiu. Opuszczał przecież Liverpool po osiemnastu latach, tam się ukształtował, a później tam odnosił sukcesy. Do Stanów przeniósł się jednak na krótko, bo niedawno zdecydował się zakończyć karierę i czym prędzej wrócił do ojczyzny, a dziś tam, gdzie są jego korzenie, czyli do akademii „The Reds”.

Właściwie to już wczoraj wieczorem świat obiegła informacja o powrocie Gerrarda do Liverpoolu. Jak mogło wydawać się wielu niedoinformowanym, nie wrócił tam jednak w roli zawodnika, nie będzie miał również kontaktu z pierwszym zespołem, a przynajmniej nie na niwie zawodowej. Od teraz 114-krotny reprezentant Anglii to jeden z trenerów w Liverpool Academy i można się spodziewać, że to tylko przystanek w „życiu po życiu” – taki dobry początek.

– Historia zatoczyła koło. Wracam do miejsca, w którym wszystko się zaczęło. Nie jest to jednak decyzja oparta na emocjach. Chcę wspomóc Liverpool, jak tylko mogę – tak na gorąco Gerrard komentował nową rolę.

Swoją nową pracę klubowa legenda rozpocznie z dniem pierwszego lutego 2017, a jego głównym przełożonym i zarazem mentorem na początku trenerskiej przygody będzie dyrektor szkółki, Alex Inglethorpe. Przed Stevenem sporo pracy, ale będzie miał do tego niezłe „materiały”. Akademia klubu z czerwonej części Merseyside wyszkoliła w ostatnim czasie piłkarzy z niemałym potencjałem. W wieku 18 lat do pierwszego zespołu wchodził przecież Jordon Ibe, dziś już zawodnik Bournemouth, podobnie jak Jon Flanagan, który aktualnie przebywa na wypożyczeniu w Burnley, ale w pierwszej drużynie „The Reds” ma już na koncie 50 rozegranych spotkań. W tym sezonie w kadrze są też Connor Randall, Trent Alexander-Arnold, Ben Woodburn i Sheyi Ojo, co potwierdza, że Liverpool daje szansę swoim wychowankom. Gerrard będzie więc szkolił kolejną grupę utalentowanych juniorów, wśród których jest też Polak, Kamil Grabara, i uznawany jest za jednego z lepszych golkiperów w akademii. Wiadomo, Steven bramkarskiego fachu uczył nie będzie, ale mieć w gronie swoich trenerów taką postać – bezcenne.

– To dla mnie wielka szansa. Będę mógł uczyć się i rozwijać jako trener, a zarazem zaoferować swoją wiedzę i doświadczenie młodym zawodnikom – dodał najnowszy nabytek szkółki.

Bez wahania stwierdzamy, że to był dobry ruch dla obu stron. Zawodnik nie straci obycia z futbolem, ale przy tym odpocznie od blasku fleszy i stopniowo będzie wracał do poważnej piłki, akademia natomiast zyskała ogromny autorytet dla swoich podopiecznych i zapewniła zajęcie klubowej legendzie. Wszystko przyklepane, pozostaje więc czekać na efekty. Historia znów zatoczyła koło.

Komentarze

komentarzy