- Legia Warszawa (38 pkt.) – Chociaż „Stołeczni” już od dłuższego czasu przewodzą w lidze i wygrywają nawet grając Ryczkowskim, czy Szwochem w składzie, to przeciwko Górnikowi w końcu prezentowali się tak, jak na mistrzów przystało. Totalna dominacja na boisku i poczucie swojej wyższości. W końcu też na miarę swojego CV rozsyłanego po europejskich klubach zagrał Żyro. Szkoda tylko dla naszej ligi, że mecz „na szczycie” Ekstraklasy był tak jednostronny…
- Śląsk Wrocław (32 pkt.) – Udało się w końcu wygrać, jednak styl pozostawia wiele do życzenia. Widać, że drużyna jest już zmęczona graniem praktycznie cały czas w tym samym składzie. Tylko na odnotowanie zasługuje powrót Marco Paixao po długiej przerwie, bo na boisku nie pokazał nic szczególnego. Mila dał 3 punkty, a reszta słabo lub bardzo słabo.
- Lech Poznań (29 pkt.) – Ciekawa sytuacja, bo do tej pory to „Kolejorz” strzelał pierwszy bramkę, a później już bywało różnie. Przeciwko Wiśle musiał gonić wynik i ta sztuka mu się udała. Większość meczu przeważał, grę prowadziła trójka: Pawłowski, Jevtić i Hamalainen, a doskonale do akcji ofensywnych podłączał się Kędziora. To, plus głupota Guerriera wystarczyło do zdobycia 3 punktów. Teraz jeszcze zagadka dla Was: W jakiej lidze, drużyna mogąca się „pochwalić” bilansem 7-8-3, znajduje się na podium?
- Wisła Kraków (29 pkt.) – Do tej pory Wisła grała naprawdę przyjemną dla oka, ofensywną piłkę. Dziś tą przyjemność możemy porównać do oglądania Anny Grodzkiej. Niewidoczny Brożek, Stilić bez błysku, Guerrier bez mózgu… Owszem, solidnie z tyłu, ale to na Lecha było za mało.
- Jagiellonia Białystok (29 pkt.) – W końcu przełamał się Piątkowski i… To chyba jedyny pozytyw z tego meczu. Dodajmy, diabelnie nudnego meczu! 4563, tylu widzów miało bardzo wątpliwą przyjemność oglądania tego „szlagieru”, bez możliwości przełączenia kanału – współczujemy!
- Górnik Zabrze (28 pkt.) – Podobnie jak w ubiegłym tygodniu przeciwko Lechowi. Wyszli na boisko i tylko czekali, aż Legia zacznie strzelać, a później już tylko się modlili, o jak najmniejszy wymiar kary. W ostatnich sezonach można u nich znaleźć pewną prawidłowość, zaczynają świetnie sezon, a później, powoli, z meczu na mecz, uchodzi z nich powietrze.
- Pogoń Szczecin (27 pkt.) – Do określenia meczu „Portowców” z Koroną idealnie pasują dwa stwierdzenia, nałogowo powtarzane przez wielu komentatorów w meczach, gdzie mało się dzieje, a samej piłki jest mniej więcej tyle, ile włosów na głowie Jacka Bednarza. A zatem, to był typowy mecz środka pola lub jak kto woli, typowy mecz walki. Walki, którą wygrała Pogoń, głównie dzięki kolejnemu, dobremu występowi Zwolińskiego, Murayamy i Kuna
- GKS Bełchatów (27 pkt.) – Na pewno zagrał lepiej, niż w dotychczasowych spotkaniach. Bardzo fajnie prezentują się skrzydłowi obrońcy. Basta do spółki z Mójtą robią dużo wiatru z przodu i są wyjątkowo skuteczni w defensywie. Gorzej jednak wygląda gra tych, którzy powinni skupić się głównie na ofensywie. Michał Mak zaliczył 13 mecz bez bramki, a Ślusarski grał katastrofalnie, zaliczając stratę za stratą.
- Podbeskidzie (24 pkt.) – Od początku dali grać piłkarzom Ruchu i to się zemściło. Trochę na widzach i przede wszystkim na dorobku punktowym. Zabrakło pomysłu w akcjach ofensywnych, a jedyne zagrożenie wynikało ze stałych fragmentów gry.
- Piast Gliwice (23 pkt.) – W meczu z Lechią Cifuentes zrobił wszystko, by jego interwencje na stałe zapisały się w galerii sław, gdzie wiszą już złote ręczniki Pawełka, Przyrowskiego, czy Zajaca. Niezależnie od tego, co zrobiliby jego koledzy, ile czerwonych kartek dostaliby gdańszczanie, ten po prostu zrobił różnicę…
- Lechia Gdańsk (21 pkt.) – Milion transferów, a wyniki ratuje stary, dobry, Piotr Wiśniewski. Owszem, piękne asysty przy jego bramkach zaliczył bramkarz Piasta, to jednak „Wiśnia” został bohaterem w swoim domu. Trener Brzęczek może odetchnąć z ulgą, bo jego zespół oddalił się od strefy spadkowej… Zaraz, zaraz, czy oni czasem nie mieli walczyć o mistrzostwo?
- Górnik Łęczna (21 pkt.) – Po pierwsze, mecz chcieli wygrać grając w piłkę, a nie grając łokciami. Niestety, wraz z przebiegiem meczu, zaczynało brakować prądu i podział punktów jest jak najbardziej zasłużony. Na uwagę zasługuje gra Cernycha, który był na lekach przeciwbólowych, a mimo to popisał się kapitalnym golem. Podobnie też jak w Bełchatowie, nieźle prezentują się boczni obrońcy.
- Korona Kielce (21 pkt.) – Gdyby Korona ten mecz wygrała, napisalibyśmy, że zupełnie zasłużenie, bo to ona tworzyła akcje (no dobra, starała się tworzyć) i była zespołem piłkarsko lepszym. Jednak zabrakło trochę cwaniactwa i przede wszystkim, skuteczności! Do tego proste, indywidualne błędy w kryciu i „Koroniarze” mogli zapomnieć o jakichkolwiek punktach. A co do gdybania to wiecie, kim by była babcia, gdyby miała wąsy…
- Cracovia (19 pkt.) – Ciężko skomentować to, co robili piłkarze „Pasów”. Akcje ofensywne? Litości… Gdyby nie Budziński, mielibyśmy wrażenie, że to jakiś mecz „Stojanowów”. Cel chyba zrealizowany, remis, 1 punkt, sędzia za dużo nie przedłużył, święta coraz bliżej, w końcu nie będzie trzeba kopać tej durnej futbolówki, która tak nie lubi się słuchać nogi…
- Ruch Chorzów (17 pkt.) – Od początku spotkania było widać, że chcą wygrać ten mecz. Niby banalne, ale przecież wystarczy spojrzeć na taką Cracovię, która pierwsze o czym myśli, to szczęśliwy remis… Najpierw Gigołajew strzelił piękną bramkę, a chwilę później Kuświk ustalił wynik spotkania i udało się zdobyć upragnione 3 punkty.
——–
Za górami, za lasami…
——–
16. Zawisza Bydgoszcz (9 pkt.) – Komentarzem do postawy zbieraniny Rumaka niech będzie poniższe video:
how to make a little black dress collect via the internet
rob kardashian weight loss Guide to Buying Big Tall Men
ceo ture of real gentlemen real style and design approach creator from work within manliness
miranda lambert weight loss20 Easy Ways On How To Keep The House Clean
miranda lambert weight loss20 Easy Ways On How To Keep The House Clean