Bramka-marzenie i nowy, wyśrubowany rekord. Neymar ma się świetnie

Neymar

Jeden z członków genialnego tercetu MSN okresu przed i po nowym roku nie mógł zaliczyć do udanych. Brazylijczyk, który w poprzednich dwóch sezonach imponował skutecznością i tylko nieznacznie ustępował skutecznością Messiemu i Suarezowi, miał najgorszy (nie)strzelecki okres od czasu gry w Santosie, jeszcze jako rezerwowy. Teraz Neymar wrócił do świata żywych.

Prawie trzy miesiące – tyle Brazylijczyk czekał na trafienie do siatki rywala. Okres od 19 października (gol z Manchesterem City) do 11 stycznia (pucharowe trafienie z Bilbao) z pewnością go irytował, bo pomimo gry na skrzydle, dryblingów i asyst Neymar dał się poznać również ze zdobywania wielu bramek. W normalnej sytuacji na zawodnika grającego tak nieskutecznie w tak wymagającym klubie spadłaby lawina krytyki. Na szczęście dla 25-latka nie opuściła go zdolność podawania piłek i zaliczył w tym okresie pięć ostatnich podań. Dalej kiepsko, jak na niego, ale to go ratowało.

Wystarczy wspomnieć, że ostatni raz podobną serię bez gola zanotował… w 2010 roku, kiedy to nie potrafił skierować piłki do bramki rywala od 26 maja do 22 sierpnia. Jak to jednak często bywa, Neymar najwyraźniej też zrobił sobie postanowienie „nowy rok – nowy ja”. Wcielił je w życie pod koniec stycznia i nie zamierza zwalniać. Od 11 stycznia zdobył sześć bramek oraz zaliczył pięć asyst. Jakby tego było mało – nie tylko liczby go bronią.

W feralnym spotkaniu z PSG był jedynym obok ter Stegena zawodnikiem, do którego nie można było się przyczepić. Podczas gdy inni byli zagubieni i sparaliżowani, on, kiedy tylko mógł, próbował brać grę na swoje barki i szarpać. Jednak co mógł sam zrobić? Cytując Dawida Podsiadło, lub – jak kto woli – Adriena Rabiota: jak mam bronić strzelać, kiedy ich jest więcej?

Strzelił, ale w sobotę – z Celtą Vigo. Nie było to zwykłe, kolejne trafienie. Był to gol, który dobitnie potwierdził, że Brazylijczykowi wróciła pewność siebie i zabójcza precyzja. Kto widział, ten wie, o czym mowa, a kto nie – niech się delektuje:

Poza cudownym golem, cały mecz z drużyną z Galicji ułożył się świetnie zarówno dla Barcelony, jak i Neymara. „Duma Katalonii” gładko zaaplikowała rywalom manitę, a Brazylijczyk wyśrubował swój rekord. O jego świetnej technice, dryblingu na najwyższym poziomie i „odejściu” sprintera doskonale wiedzą rywale, zarzucając często, że wiele zagrań, jakie prezentuje Neymar, to oznaka braku szacunku. Ten jednak nic sobie z tego nie robi i dalej bawi się piłką.

Sobotnim wieczorem aż osiemnaście razy wdawał się z rywalami w drybling, a jedenaście z tych prób zakończyło się powodzeniem. To dwukrotnie więcej niż jego średnia, która i tak plasuje go w czołówce najczęściej kiwających zawodników La Liga. Króluje w niej bezkonkurencyjny Messi, ale wymownym jest fakt, że Brazylijczyk wyprzedza Cristiano Ronaldo, który przecież w Hiszpanii gra o cztery lata dłużej. Neymar średnio próbuje mijać rywala 9,6 razy na mecz, z czego 4,9 prób jest skutecznych.

Taka postawa 25-latka w połączeniu z dobrą grą całej drużyny to świetna informacja dla kibiców przed środowym spotkaniem rewanżowym z PSG. Neymar dryblingami i pięknymi golami potwierdza dobrą formę i pewność siebie, a nie ustępują mu również koledzy. O odrobienie czterobramkowej straty będzie niezwykle trudno, ale kibiców na Camp Nou na pewno ucieszy też po prostu dobra postawa, zwycięstwo i pożegnanie się z Ligą Mistrzów z podniesioną głową. Z drugiej strony, jeśli istnieje drużyna zdolna do tak wielkich rzeczy, jest nią właśnie „Blaugrana”. Kibice wierzą – przygotują specjalną mozaikę, które zwykle pojawiają się głównie z okazji El Clasico. Walentynki w Barcelonie wspominają fatalnie, może chociaż dzień kobiet pozostawi w głowach miłe wspomnienia.

Mozaika

 

Komentarze

komentarzy