Niechęć – tak w skrócie można opisać relację pomiędzy Chelsea a Liverpoolem. Starcia pomiędzy The Blues i The Reds od kilkunastu lat wzbudzają wiele emocji i kontrowersji. Już jutro w 5. kolejce Premier League w szranki staną dwa niezbyt czujące do siebie sympatie zespoły. Dlaczego tak jest i jaka była geneza tego małego konfliktu?
Od 2005 roku spotkali się już 41 razy, licząc starcia w krajowej lidze, pucharach i w Champions League. To głównie te ostatnie wywoływały największe kontrowersje. Głównie w czasie, kiedy to trenerem The Blues był Jose Mourinho. Portugalczyk niemal za każdym razem prowokował Rafe Beniteza, ówczesnego bossa rywali, za którym – lekko mówiąc – nie przepadał.
Początek zgrzytu na linii obu klubów nastąpił podczas finału Pucharu Ligi w 2005 roku. Chelsea pewnie kroczyła po mistrzowski tytuł, ale do udanego sezonu chciała także dorzucić krajowy puchar. Chelsea to spotkanie wygrała, a Mourinho po samobójczej bramce Gerrarda postanowił pewnym gestem…uciszyć fanów Liverpoolu. To oznaczało jedno – otwartą wojnę.
Kilka miesięcy później Liverpool wyeliminował Chelsea z półfinału Ligi Mistrzów po sławnej bramce „widmo” Luisa Garcii. Portugalczyk grzmiał na konferencji prasowej: – Lepsza drużyna przegrała. Po tym golu widmo, którego strzelił sędzia liniowy, do końca meczu grał już tylko jeden zespół.
The Special One przez kilka kolejnych dni nie odpuszczał tego tematu, wymyślając coraz to nowsze teorie na temat tej sytuacji. „Ta bramka spadła Liverpoolowi z księżyca”, czy „piłkę do bramki wessali fani The Reds”. Tak czy siak wszystko pogłębiało tylko konflikt pomiędzy obiema stronami. Dodatkowo Mourinho zaczął krytykować Rafę Beniteza, który w jednej z wypowiedzi skrytykował styl gry Chelsea. Portugalczyk natychmiast odpowiedział w swoim stylu: – Ile mistrzostw kraju zdobył Benitez, odkąd dołączył do Liverpoolu? Zero?
Ogień nieco zelżał po odejściu Mourinho ze Stamford Bridge w 2007 roku. To jednak wcale nie zakończyło małej wojenki. Drużyny nadal wpadały na siebie w Champions League i to głównie dwumecz z sezonu 2008/2009 zakończony wynikiem 7-5 okazał się prawdziwą ucztą dla fanów futbolu. Rok wcześniej górowała także Chelsea, zaś w sezonie 2006/2007 w rzutach karnych lepsza okazała się ekipa z Liverpoolu.
Do tarć dochodziło także na linii piłkarzy. Mowa tutaj głównie o Fernando Torresie, który w Deadline Day w 2011 roku zamienił za ponad 50 baniek Liverpool na Chelsea. Transferu z perspektywy czasu nie można zaliczyć do udanych, ale to dało kolejny pretekst do wbicia szpilki w stronę The Reds ze strony graczy z Londynu. Didier Drogba w swojej autobiografii na temat przenosin Hiszpana do Chelsea stwierdził: – Torres i Gerrard w Liverpoolu byli królami, było ich jednak tylko dwóch. W Chelsea było wówczas 22 królów. Także Torres kilka lat po transferze skrytykował swój były klub, twierdząc, że od jego odejścia w żadnym stopniu się nie rozwinęli.
I ostatnie – najbardziej świeże. Upadek Stevena Gerrada, który ostatecznie pozbawił Liverpoolu szans na mistrzowski tytuł. Znów w głównej roli był Mourinho, który – mając na uwadze, że za kilka dni czeka go rewanżowe spotkanie w półfinale Ligi Mistrzów z Atletico Madryt – wystawił kilku rezerwowych zawodników. Drużyna Portugalczyka zwyciężyła 2-0, co zapewniło ostatecznie tytuł Manchesterowi City.
Jak będzie w piątek? Na konferencjach prasowych Klopp jak i Conte odnosili się do rywala z odpowiednim szacunkiem i kurtuazją Możemy być jednak pewni, że na boisku czeka nas prawdziwa kumulacja emocji.