Gołowin o pracy z Henrym: „Nie zabił w sobie roli zawodnika”

Kiedy rzucimy okiem na tabelę Ligue 1, upłynie trochę czasu zanim trafimy wzrokiem na AS Monaco. Niedawny mistrz Francji zajmuje odległe, 16. miejsce, jednak problemy były dużo większe.

Wciąż trudno w to uwierzyć, ale na początku roku klub z Księstwa musiał drżeć o ligowy byt. Mając kadrę na miarę walki o TOP5, Monaco przegrywało mecz za meczem. Dużą „zasługę” miał w tym także Thierry Henry, który obejmując drużynę po Leonardo Jardimie miał przywrócić jej świeżość. To zupełnie mu się nie udało.

Odbierz darmowy zakład 20 zł 

Nie jest tajemnicą, że Henry miał problem głównie z szatnią. To, czym zarażał kolegów jako zawodnik, zupełnie się nie sprawdziło, kiedy miał być szefem. O tym jak wyglądała współpraca z utytułowanym (jako piłkarz) Francuzem, postanowił opowiedzieć zawodnik AS Moncao, Aleksandr Gołowin.

– Być może Henry nie zabił w sobie roli zawodnika. Kiedy rzeczy nie wychodziły na treningach, bardzo się denerwował i dużo krzyczał. Może nie było to potrzebne. Próbował wchodzić na murawę, pokazywał nam, jak trenować i krzyczał. Może inny trener powiedziałby: „Dalej, zróbmy to razem”, ale on od razu się denerwował, wbiegał na boisko, zaczynał grać i pokazywać nam różne rzeczy. Krzyczał: „Spróbujcie zabrać mi piłkę!” Piłkarze byli w większości spokojni, ale może byli trochę w szoku – wyznał 22-latek.

Tu chyba dochodzimy do jednego z problemów, z jakimi muszą zmagać się byli świetni zawodnicy jako trenerzy. Thierry Henry poza tym, że był wybitnym zawodnikiem, był także bardzo wymagający, co odczuwali jego koledzy w szatni. Jako trener nie zmienił swojego podejścia i wciąż oczekuje perfekcji, irytując się przy tym, że inni nie są tak dobrzy, jak on był. Cóż, może gdyby od razu trafił na klub cracków, jak choćby Zidane w Realu, byłoby mu łatwiej…

Odbierz darmowy zakład 20 zł