![](https://zzapolowy.com/wp-content/uploads/2019/01/henry-2-e1548421627391.jpg)
Kiedy rzucimy okiem na tabelę Ligue 1, upłynie trochę czasu zanim trafimy wzrokiem na AS Monaco. Niedawny mistrz Francji zajmuje odległe, 16. miejsce, jednak problemy były dużo większe.
Wciąż trudno w to uwierzyć, ale na początku roku klub z Księstwa musiał drżeć o ligowy byt. Mając kadrę na miarę walki o TOP5, Monaco przegrywało mecz za meczem. Dużą „zasługę” miał w tym także Thierry Henry, który obejmując drużynę po Leonardo Jardimie miał przywrócić jej świeżość. To zupełnie mu się nie udało.
Nie jest tajemnicą, że Henry miał problem głównie z szatnią. To, czym zarażał kolegów jako zawodnik, zupełnie się nie sprawdziło, kiedy miał być szefem. O tym jak wyglądała współpraca z utytułowanym (jako piłkarz) Francuzem, postanowił opowiedzieć zawodnik AS Moncao, Aleksandr Gołowin.
– Być może Henry nie zabił w sobie roli zawodnika. Kiedy rzeczy nie wychodziły na treningach, bardzo się denerwował i dużo krzyczał. Może nie było to potrzebne. Próbował wchodzić na murawę, pokazywał nam, jak trenować i krzyczał. Może inny trener powiedziałby: „Dalej, zróbmy to razem”, ale on od razu się denerwował, wbiegał na boisko, zaczynał grać i pokazywać nam różne rzeczy. Krzyczał: „Spróbujcie zabrać mi piłkę!” Piłkarze byli w większości spokojni, ale może byli trochę w szoku – wyznał 22-latek.
Tu chyba dochodzimy do jednego z problemów, z jakimi muszą zmagać się byli świetni zawodnicy jako trenerzy. Thierry Henry poza tym, że był wybitnym zawodnikiem, był także bardzo wymagający, co odczuwali jego koledzy w szatni. Jako trener nie zmienił swojego podejścia i wciąż oczekuje perfekcji, irytując się przy tym, że inni nie są tak dobrzy, jak on był. Cóż, może gdyby od razu trafił na klub cracków, jak choćby Zidane w Realu, byłoby mu łatwiej…