Najprawdopodobniej tego lata będziemy świadkami kolejnej sagi transferowej związanej z Antoinem Griezmannem. Francuz ponownie jest łączony z przenosinami do Barcelony, do której miał trafić już w ubiegłym roku. Czy teraz ta transakcja dojdzie do skutku?
Odpadnięcie na początku fazy pucharowej Ligi Mistrzów miało na tyle rozzłościć mistrza świata, że poważnie zastanowił się nad opuszczeniem Madrytu. W grę wchodzi oczywiście transfer do „Dumy Katalonii”, która jednak nie jest w stanie zapłacić 24 milionów euro rocznie, jakie 28-latek otrzymuje w Madrycie. Oznacza to, że Griezmann musiałby zgodzić się na sporą obniżkę wynagrodzenia – nawet o 8 milionów euro.
To jednak wcale nie przeszkadza napastnikowi, który chyba zdaje sobie sprawę, że w Atletico trudno będzie mu osiągnąć najwyższe laury. Drużyna Simeone, po sprzedaży Lucasa Hernandeza i coraz częstszych plotkach związanych z odejście Saula oraz Diego Godina, powoli zostaje „rozkradana”, co nie wróży jej najlepszej przyszłości.
Oczywiście Griezmann odrzucił jakiekolwiek spekulacje, twierdząc, że media się na niego uwzięły i cyklicznie łączą go z rożnymi klubami. To dość dziwna wypowiedź, zważywszy na ostatnie lata, kiedy to francuski piłkarz sam podgrzewał atmosferę. Przypomnijmy, że w ubiegłym roku wyemitował specjalny film, aby ogłosić, że zostaje w „Los Colchoneros”.
Obecna sytuacja jednak nieco różni się od tej z 2018 roku. Teraz Barcelona ma na oku Luke Jovicia, który wydaje się młodszą i sporo tańszą alternatywą. Klauzula Griezmanna w lipcu będzie wynosić aż 120 milionów euro, a 21-letni Serb będzie dostępny zapewne po sporo mniejszej cenie.