Griezmann show! Barcelona miażdży, kolejna innowatorska cieszynka Francuza

Bez Messiego, bez Suareza, bez Dembele. Barcelona do pierwszego domowego spotkania w sezonie przystępowała w znacznie osłabionym składzie, a jej kibice mogli mieć duże obawy co do tego, jak wypadną ich ulubieńcy. Tym bardziej po falstarcie w postaci porażki z Athletikiem.

Odbierz zakład bez ryzyka z kodem GRAMGRUBO500 w BETCLIC – jest już legalny w Polsce!

Nie da się ukryć, że przez dużą część pierwszej połowy meczu przeciwko Betisowi, miny fanów zgromadzonych na Camp Nou były nieciekawe. „Duma Katalonii” raziła nieskutecznością, co więcej, już w 15. minucie pozwoliła rywalowi na wyjście z szybką akcją i objęcie prowadzenia. Świetnym wyjściem na pozycję, przyjęciem i strzałem popisał się wówczas Nabil Fekir, zdobywając swoją pierwszą bramkę dla „Beticos”.

Barcelona wciąż nie potrafiła przełożyć przewagi na realne zagrożenie, a przełamanie przyszło dopiero w 41. minucie. Kapitalnym dośrodkowaniem a’la Xavi popisał się Sergi Roberto, a Antoine Griezmann zdobył swoją premierową bramkę dla „Blaugrany”. To był początek złych wieści dla gości z Sewilli.

Po przerwie oglądaliśmy już prawdziwy koncert Barcelony. Długo zajęło jej wrzucenie wyższego biegu, ale kiedy już to uczyniła, nie potrafiła przestać. W 50. minucie swoją drugą, kapitalną bramkę zdobył Antoine Griezmann. Wyrównanie rywalizacji nie było jeszcze okazją do świętowania, ale po trafieniu na 2:1 zrobił to, co zapowiedział – wyjątkową celebrację bramki przygotowaną dla fanów na Camp Nou. W roli głównej… konfetti.

Francuz znany z zamiłowania do NBA skopiował w ten sposób LeBrona Jamesa, który wielokrotnie czynił podobnie z pyłem kredowym. Griezmann postanowił (być może nawiązując także do Fortnite’a) wykorzystać konfetti w barwach swojego nowego klubu. Trzeba przyznać, że w piłce nożnej czegoś takiego jeszcze nie widzieliśmy. A wspomniana bramka? Także jest na co popatrzeć.

Po tym golu było już tylko z górki. Betis przestał robić cokolwiek poza próbami bronienia własnej bramki, ale na rozpędzoną Barcelonę to nie wystarczyło. Po wielu próbach pokonania bramkarza i naprawdę dobrym występie, wynik na 3:1 podwyższył 21-letni Carles Perez, korzystający ze swoich „pięciu minut” dzięki urazom kolegów.

W przeciągu dziesięciu minut od wspomnianej bramki Griezmanna było już 4:1. Świetnym przeglądem pola (kolejny raz w tym meczu) popisał się Sergio Busquets, a bramkę na swoim koncie zapisał… Jordi Alba. Można żartować, że tylko dzięki temu, że na murawie nie było Leo Messiego. W innym razie Hiszpan z pewnością szukałby podania do swojego kolegi.

Kiedy wydawało się, że „Duma Katalonii” postanowiła nieco zwolnić i kontrolować mecz, kolejną perełką popisał się Antoine Griezmann. Francuz w 77. minucie kapitalnie odegrał sytuacyjną piłkę, a ta trafiła wprost pod nogi Arturo Vidala, który na murawie zameldował się trzy minuty wcześniej. Choć w tej sytuacji naprawdę nie wiadomo, czy bardziej zachwycać się asystą, czy wykończeniem Chilijczyka. Lepiej się tego nie dało zmieścić.

Tuż po tej bramce mieliśmy kolejną historyczną chwilę. Carlesa Pereza zastąpił 16-letni (!) Ansu Fati, który wcześniej nie zaliczył jeszcze debiutu nawet w Barcelonie B. Zawodnik drużyny U-19 – jak mówił tuż po meczu – bardzo się denerwował, ale na pewno pokazał się z dobrej strony. Mógł nawet zdobyć bramkę, jednak piłka po jego strzale minęła słupek o kilkanaście centymetrów. Mający 16 lat i 298 dni Fati stał się drugim najmłodszym debiutantem w historii Barcelony. Od rekordzisty (Vicente Martinez, sezon 1941/1942) dzieliło go zaledwie 18 dni.

Patrząc na tych młodych chłopaków, którzy znają Barcelonę od podszewki, utożsamiają się z nią i chcą za nią walczyć, człowiek zaczyna się zastanawiać, po co temu klubowi wynalazki typu Ousmane Dembele… Młodzież „Blaugrany” ma potencjał, trzeba tylko umieć ich stopniowo wprowadzać. Guardiola robił to doskonale, Valverde… cóż. Do tej pory na tym polu można mu wiele zarzucić. Wracając do meczu, wynik spotkania na 5:2 w 79. minucie kapitalnym strzałem z dystansu ustalił Loren Moron. Betis może mieć coraz większe wątpliwości co do tego, czy faktycznie z Quique Setienem było im tak źle…

Odbierz zakład bez ryzyka z kodem GRAMGRUBO500 w BETCLIC – jest już legalny w Polsce!

Komentarze

komentarzy