Kamil Grosicki z przytupem wkroczył do nowego zespołu po transferze z Hull City. Polak zanotował asystę przy jednej z bramek West Bromwich Albion, które pewnie zmierza po awans do Premier League. Jak się jednak pokazuje, skrzydłowy miał na stole także kilka innych ofert gry w innych zespołach.
„Grosik” akceptując ofertę WBA miał jeden cel – ponowna gra w Premier League. 31-latek na tym poziomie już występował w sezonie 2016/2017, kiedy Hull ostatecznie spadło z angielskiej ekstraklasy. Od tamtego momentu reprezentant Polski ciągle dążył do tego celu i wszystko jest na dobrej drodze, aby ponownie zasmakować gry na tym poziomie rozgrywek.
– Negocjowaliśmy od połowy stycznia. Miałem jeszcze inne propozycje, ale od początku wydawał mi się to najbardziej sensowny kierunek – stwierdził Grosicki w wywiadzie dla „Sport.pl” – WBA wzięła zawodnika w tej lidze sprawdzonego, który nie będzie musiał się dostosowywać. Jest od razu do gry. Takiego potrzebowali. Mogę dać przewagę w trudnym momencie meczu. Odwrócić jego losy, jeśli coś nie układa się po naszej myśli. Takiego piłkarza szukał Slaven Bilić. Od dawna miał mnie w swoim notesie. Po EURO 2012 chciał sprowadzić do Lokomotiwu Moskwa, gdzie został trenerem po rozstaniu z reprezentacją Chorwacji. Potem był jakiś temat, gdy prowadził West Ham, ale do Londynu nie trafiłem. W końcu udało się spotkać po ośmiu latach podchodów.
Ponadto Kamil przyznał, że już kilka lat temu mógł trafić do WBA, kiedy trenerem był wówczas Tony Pulis, a „The Baggies” reprezentował Grzegorz Krychowiak. Ostatecznie do transferu nie doszło, a w międzyczasie pojawił się już sławny temat Burnley, który zrobił sporo szkody dla jednego z polskich dzienników.
Trudna rywalizacja
Oczywiście przenosiny do zespołu prowadzonego przez Slavena Bilicia wiążą się z pewnym ryzykiem. Lider Championship posiada w kadrze wielu klasowych piłkarzy, choć uraz i słabsza forma wypożyczonego z West Hamu Grady’ego Diangany na pewno pomoże Grosickiemu w tej rywalizacji. Mimo to nadal pozostają tacy zawodnicy jak Matheus Pereira, Callum Robinson czy Matt Philips.
Łatwo na pewno nie będzie, ale reprezentant Polski ma argumenty w postaci 8 bramek oraz 5 asyst w tym sezonie do tego, aby Bilić zwyczajnie na niego stawiał. To byłaby dobra wiadomość przede wszystkim dla Jurzego Brzęczka, którego reprezentacja cierpi z powodu bramek regularnych asyst oraz goli „Grosika” w kadrze.