Co się odwlecze, to nie uciecze. Tak można podsumować karuzelę związaną z przenosinami Kamila Grosickiego na Wyspy. Latem klapą okazał się transfer last-minute do Burnley. Wydawało się, że zimą również nie wydarzy się nic niespodziewanego, gdyż czas mijał, a Rennes ani myślało pozbywać się swojego zawodnika. Wszystko zmieniło się – jak zwykle – ostatniego dnia okienka.
Polak znów zapewnił swoim fanom nerwówkę i oczekiwanie w emocjach do późnych wtorkowych godzin. Ostatecznie jednak wszystko zakończyło się pomyślnie, a „Turbo Grosik” spełnił swe marzenie i zagra na boiskach Premier League. Jest to pierwszy Polak chyba od czasów Roberta Warzychy, który ma szansę naprawdę coś pokazać (Robert Warzycha, grający w Evertonie w latach 1991–1994 to pierwszy zawodnik spoza Wysp Brytyjskich, który zdobył bramkę w Premier League). Mówimy oczywiście o zawodniku z pola, bo bramkarzy w Anglii mieliśmy i wciąż mamy dobrych. Wybryki takie jak Piotr Świerczewski i Grzegorz Rasiak lepiej przemilczeć, Marcin Wasilewski grał tylko w pierwszym sezonie, a Bartosz Kapustka do dziś nie może się przebić.
Z Grosickim ma być inaczej. Trenerowi Marco Silvie bardzo zależało na jego transferze, a Hull City spełniło twarde wymagania postawione przez Rennes. No właśnie – Hull… Czy to dobry kierunek dla Polaka? „Tygrysy” do tej pory wygrały zaledwie cztery spotkania, a pięć zremisowały, przez co zajmują przedostatnią pozycję w tabeli, tracąc cztery oczka do bezpiecznej pozycji. Mimo wszystko Kamil nie mógł trafić lepiej. Od momentu pojawienia się we wschodniej Anglii jest traktowany bardzo poważnie, ma pomóc drużynie w zdobywaniu punktów i poprawieniu gry. Nie musi jak Kapustka udowadniać nie wiadomo czego, by dostać szansę. Tę otrzyma już w weekend i to w starciu z Liverpoolem. Jest bohaterem trzeciego najwyższego transferu w historii klubu i wydaje się, że miejsce w składzie ma gwarantowane. Czy będzie grał dużo? Wydaje się, że tak. Wszystko oczywiście zależy od niego – od tego, jak wejdzie w angielską piłkę. Ale jeśli utrzyma swój poziom z Francji, jesteśmy o niego spokojni.
Kamil podpisał trzyipółletni kontrakt z możliwością przedłużenia o rok. Jednak co w przypadku, gdy mimo dobrej gry Hull City i tak spadnie z ligi? Przedstawiciele Polaka pomyśleli i o tym. Przy tym niepożądanym obrocie spraw Grosicki bez problemów będzie mógł odejść, gdyż w jego kontrakcie zawarto klauzulę odstępnego. Klub w razie spadku ma nie robić żadnych problemów z odejściem. W tym momencie możemy więc skupić się na Kamilu jako indywidualności, a nie całym Hull jako wyznaczniku jego przyszłości. Dobrym przykładem może być tu Georginio Wijnaldum. Holender po roku na Wyspach spadł razem z Newcastle do Championship, jednak jego dobre występy zagwarantowały mu pozostanie w Premier League dzięki przenosinom do Liverpoolu. Grosickiego może spotkać podobny los – jeśli pokaże się z dobrej strony w najbliższych czterech miesiącach, przed kolejnym sezonem na pewno skusi się na niego inna angielska drużyna, chociażby któryś z przyszłorocznych beniaminków. Grosicki jest kowalem własnego losu, ale mimo wszystko liczymy, że swoją grą przedstawi się angielskim kibicom w najlepszy możliwy sposób i pomoże „Tygrysom” w utrzymaniu się w Premier League.